Mateusz H., oskarżony między innymi o wysadzenie apartamentowca budowanego w Bielsku-Białej, stanął w piątek przed sądem. W wyniku eksplozji w 2017 roku budynek częściowo się zawalił. Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Grozi mu nawet do 10 lat więzienia.
Proces ruszył w piątek przed Sądem Rejonowym w Bielsku-Białej. Na Mateuszu H. ciąży dwadzieścia zarzutów. Najcięższe z nich to sprowadzenie zdarzenia zagrażającego mieniu w wielkich rozmiarach, polegające na eksplozji materiałów łatwopalnych, co skutkowało zawaleniem się budynku. W katastrofie nikt nie ucierpiał.
Według śledczych, oskarżony usiłował też doprowadzić do zawalenia kolejnych dwóch powstających budynków. Straty oszacowano na 1,2 miliona złotych.
Mateusz H. w chwili zatrzymania miał 29 lat i był studentem kilku uczelni, w tym Uniwersytetu Śląskiego i Akademii Ekonomicznej w Katowicach.
Nie przyznaje się, ale wyjaśnia
Oskarżony nie przyznał się przed sądem do najpoważniejszych zarzutów, w tym zniszczenia budowanego apartamentowca, próby wysadzenia w powietrze kolejnych, a także podpalenia koparek na placu budowy. Przyznał się jedynie do sfałszowania karty przebiegu studiów. Złożył obszerne wyjaśnienia.
- Z wydarzeniami, które doprowadziły do zawalenia się bloku, nie mam nic wspólnego. Nie wiem, kto za tym stoi. Nigdy nie byłem na miejscu budowy. Nigdy w żaden sposób nie interesowałem się nią, co potwierdza materiał dowodowy. Od początku budowy przechodziłem zaledwie kilka razy obok niej, jak wielu mieszkańców - mówił.
Jego zdaniem, jedyną przyczyną, która sprawiła, iż śledczy się nim zainteresowali, jest fakt, że jest on tzw. ekologiem, a 10 lat temu podejmował działania w sprawie ochrony przyrody. Oskarżony twierdził też, że nie wysyłał listów z pogróżkami i, że nie było go w miejscach, z których były wysyłane.
"Ma prawo do obrony"
Prokurator Rafał Spruś odniósł się do wyjaśnień Mateusza H. - Ma prawo do obrony. Dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem jest uważany za niewinnego. W mojej ocenie postępowanie przygotowawcze pozwoliło jednak na zebranie takich dowodów, które w pełni uzasadniają skierowanie aktu oskarżenia. (…) Istnieją obiektywne dowody w sprawie, które będą podlegały ocenie przez sąd – powiedział.
"Brygada Wschód" i "Pocahontas"
Do zdarzenia doszło nad ranem 17 lipca 2018 r. Zdaniem śledczych, sprawca podłożył cztery butle z gazem propan-butan, które uprzednio zostały przerobione. W wybuchu nikt nie został ranny.
W tamtym czasie w mediach lokalnych opublikowany został manifest, z którego wynikało, iż sprawcą wybuchu jest osoba podpisująca się "Pocahontas", która działa w imieniu organizacji "Brygada Wschód". W liście zawarte były żądania skierowane do dewelopera, aby zaprzestał rozbudowy rozpoczętej inwestycji. Pojawiły się też groźby, że jeśli tak się nie stanie, "Brygada Wschód" zniszczy kolejne budynki.
Prokuratorzy ustalili adres skrzynki e-mail oraz adres IP, który był przypisany do ogólnodostępnego wi-fi w placówce jednego z banków w Bielsku-Białej. Zdaniem śledczych, sprawcą tych zdarzeń jest Mateusz H. Przypisują mu też spalenie koparek podwykonawcy na budowie bloku w 2017 roku.
Sprawca pozostawił na miejscu wydrukowaną kartkę z ostrzeżeniem. Mateusz H. - zdaniem śledczych - dopuścił się też innych przestępstw, w tym gróźb karalnych oraz kilkunastu wyłudzeń świadczeń socjalnych na szkodę wyższych uczelni i ośrodków pomocy społecznej.
Mateusza H. zatrzymano w lutym ub. r. Za zarzucane mu czyny może grozić nawet do 10 lat więzienia.
Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24