Łączenie trudnych przedmiotów w kilkugodzinne bloki, pięciominutowe przerwy, przepełnione sale a nawet płatne szafki uczniowskie. Najwyższa Izba Kontroli fatalnie oceniła szkoły w Lubuskiem. Podobne kontrole mają zostać przeprowadzone w całej Polsce.
Najpoważniejsze zastrzeżenia NIK dotyczyły sposobu układania planu lekcji i rozkładu przerw między zajęciami. Kontrola wykazała, że w dziewięciu szkołach (spośród dziesięciu skontrolowanych) przedmioty wymagające zwiększonej koncentracji (w szkołach podstawowych: matematyka i przyroda, w gimnazjach i liceach: matematyka, fizyka i chemia) umieszczano w planie lekcji na ostatnich godzinach. W siedmiu łączono takie szczególnie wymagające przedmioty w kilkugodzinne bloki bądź nierównomiernie obciążano zajęciami uczniów w poszczególne dni tygodnia.
Uczniowie mają swoje 5 minut
W siedmiu szkołach zajęcia oddziela kilka jedynie pięciominutowych przerw. "Tak krótki odpoczynek nie daje uczniom szans na odpowiednią regenerację sił i uzyskanie optymalnego skupienia przed kolejnymi zajęciami" - zwraca uwagę NIK.
W czterech szkołach 5-minutowe przerwy planowano przed i po lekcjach wychowania fizycznego. Według NIK uniemożliwia to uczniom zachowanie higieny osobistej i może powodować niechęć do udziału w tego rodzaju zajęciach.
Choć przepisy tego nie regulują, inspektorzy zwrócili uwagę także na liczebność klas i minimalną powierzchnię przypadającą na jednego ucznia. We wszystkich budynkach objętych kontrolą część zajęć dydaktycznych odbywała się w pomieszczeniach, w których na jednego ucznia przypadała powierzchnia mniejsza niż 2 metry kwadratowe. W skrajnym przypadku na ucznia przypadało nawet poniżej 1 m kw. "Nadmierne zagęszczenie klas nie sprzyja efektywnej pracy umysłowej" - ocenia NIK.
Opłaty za szafki
Tylko połowa skontrolowanych szkół zapewniała wszystkim uczniom możliwość pozostawienia w szkole podręczników i przyborów szkolnych. Pozostałe szkoły stworzyły taką możliwość tylko dla części uczniów, w tym cztery - za opłatą. Tymczasem zgodnie z ustawą, szkoły mają obowiązek zapewnienia takich miejsc.
"Pobieranie przez publiczne szkoły opłat za tzw. 'szafki uczniowskie', bez jednoczesnego stworzenia równoważnych bezpłatnych rozwiązań jest w opinii NIK praktyką niedopuszczalną i może prowadzić do pogłębienia wśród uczniów nierówności z przyczyn ekonomicznych. Brak możliwości pozostawienia w szkole podręczników i przyborów szkolnych naraża uczniów na różne dysfunkcje, związane z przeciążeniem szkolnych tornistrów" - czytamy w raporcie NIK.
NIK zwrócił także uwagę na "niezdrową żywność" w szkolnych sklepikach, którą można było kupić w 9 na 10 szkół. Nie wszystkie skontrolowane szkoły zapewniały uczniom prawidłową pomoc przedlekarską: zdarzało się, że w części pomieszczeń nie było apteczek, bądź ich wyposażenie było niekompletne albo przeterminowane.
Pod lupę wzięto także poziom finansowania szkół i wynikający z niego stan techniczny budynków. Jak się okazało, w niektórych przypadkach środki przyznane szkołom na niezbędne remonty były dziesięciokrotnie mniejsze niż planowane. NIK zwraca uwagę, że obecny stan techniczno-sanitarny większości szkół jest następstwem wieloletnich zaniedbań finansowania placówek oświatowych przez samorządy.
W szkole podstawowej w Iłowie NIK zwrócił też uwagę na niebezpieczeństwo w przypadku wybuchu pożaru - na korytarzu zamontowano bowiem łatwopalne elementy, brakowało także hydrantów.
Kontrole w całej Polsce
- O żadnej ze skontrolowanych szkół niestety nie możemy powiedzieć, że w pełni zapewnia bezpieczeństwo i higienę uczniom - przyznaje Zbysław Dobrowolski, dyrektor Delegatury NIK w Zielonej Górze.
Prezes NIK podjął już decyzję o przeprowadzeniu podobnych kontroli w całym kraju. - Można powiedzieć, że nasze kontrole były rozpoznaniem problemu z organizacją, bezpieczeństwem i higiena pracy w procesie nauczania. Będziemy chcieli objąć kontrolami jak najwięcej szkół. Tam gdzie nie dotrzemy bezpośrednio, będziemy wykorzystywać inspekcje sanitarne czy dane z kuratoriów - podsumowuje Dobrowolski.
Autor: FC / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24