Prokuratura w Gliwicach razem z krakowskim CBA badają sprawę gruntów kościelnego stowarzyszenia związanego z zakonem sióstr albertynek. Stowarzyszenie otrzymało 1500 hektarów ziemi jako rekompensatę za utracone w PRL 69 hektarów. Śledczy sprawdzą, czy takie przeliczenie nie zostało przeszacowane - pisze "Rzeczpospolita".
Zakon sióstr albertynek miał w podkrakowskiej wsi Rząska 130 ha gruntów rolnych. Władze PRL zabrały ziemię w latach 50. Dziś stoi tam klasztor, ale większość terenu należy do Akademii Rolniczej z Krakowa. AR wystąpiła o zmianę jego przeznaczenia i obecnie grunt ma funkcję komercyjną oraz mieszkaniową.
W 2002 r. działające przy zakonie Towarzystwo Pomocy dla Bezdomnych im. św. Brata Alberta w Krakowie (albertynki same nie mogą mieć majątku) odzyskało część ziemi w naturze, a za część dostało odszkodowanie. Pozostało 69 ha – o rekompensatę za nie stowarzyszenie wystąpiło do Komisji Majątkowej przy MSWiA.
Jak ustaliła "Rz", komisja jak dotąd podjęła 11 orzeczeń na rzecz towarzystwa, przyznając mu prawie 1455 ha, w tym cenne działki pod zabudowę na Śląsku. Część z nich od razu sprzedano.
"Musimy odzyskać, co nasze"
Jak to możliwe, by za utracone 69 ha dostać ponad 20 razy więcej ziemi? Jak tłumaczy prezes Towarzystwa Brata Alberta mec. Ryszard Kryj-Radziszewski, wartość zebranego majątku przelicza się na cenę rynkową, a ta została oszacowana przez towarzystwo na 200-300 mln zł.
– Wolelibyśmy odzyskać wprost to, co nam zabrano, ale jest to niemożliwe. Więc zabieramy innym. Wiem, że to rodzi konflikty, ale musimy odzyskać, co nasze – zapowiada Kryj-Radziszewski. Przyznaje, że "jeszcze dużo zostało do odzyskania". Tereny, które towarzystwo chciało dostać w ramach rekompensaty, wskazywał Komisji Majątkowej jego pełnomocnik. On też dostarczał wycenę (tzw. operaty szacunkowe), a komisja ich nie weryfikowała, bo nie ma takiego obowiązku.
Cenne grunty dla towarzystwa
Towarzystwo Brata Albetra otrzymało od Zabrza dwie działki: 44 ha w Mikulczycach przy ul. Lipowej, niedaleko drogi szybkiego ruchu Wrocław – Bytom i 14 ha w strategicznej dla miasta części Rokitnica. Tam w ciągu kilku lat na 200 ha władze Zabrza chcą zbudować 8 tys. mieszkań, pole golfowe, sklepy, szkoły. Będzie to "Nowe Miasto" - największa inwestycja deweloperska na Śląsku. Wkład gminy to ziemia, budownictwem ma się zająć indonezyjska firma Ciputra.
Okazało się jednak, że część terenu zajął nowy, prywatny właściciel. Ziemię sprzedało mu Towarzystwo Brata Alberta. Transakcja była gorąca, z ręki do ręki. Gminę pominięto.
Jak powiedział "Rz" pełnomocnik prezydenta Zabrza ds. inwestycji Rafał Kobos, miasto chciało kupić tę ziemię już wcześniej od Agencji Nieruchomości Rolnych w Opolu. – Okazało się, że agencja nie może nam go sprzedać, bo ciąży na nim wieloletnia umowa z dzierżawcą - mówi Kobow.
Albertynkom ziemię jednak oddano - razem z rolnikiem. Bez wykupienia tej działki gmina nie może jednak ruszyć z budową "Nowego Miasta".
Czy to na pewno spadkobierca?
Komisja Majątkowa przekazała także towarzystwu tereny w Świerklańcu, a także w Gliwicach, Zbrosławicach, Rudzińcu, Czerwionce-Leszczynach, Zielonce. Dostało też ponad 70 ha w podkrakowskim Zabierzowie i 5 ha w Nowym Targu.
Wycena gruntów, jaką przedstawiło towarzystwo, jest utajniona. Nie wiadomo też, ile zarobiło na sprzedaży terenów. Do finansów towarzystwa nie ma wglądu, kilka miesięcy temu zostało ono, jako stowarzyszenie kościelne, wykreślone z Krajowego Rejestru Sądowego.
Jak pisze "Rz", prokuratura ma wątpliwości, czy Towarzystwo Brata Alberta, zarejestrowane w 1992 roku, rzeczywiście jest prawowitym spadkobiercą towarzystwa rozwiązanego w latach 50. Wątpliwości mieli już prawnicy MSWiA, którzy w latach 90. nadawali towarzystwu osobowość prawną.
Gdyby tak było, rekompensata nie należałaby się stowarzyszeniu, które ją odebrało. Mec. Kryj-Radziszewski twierdzi, że ma dokument podpisany przez jednego z hierarchów, który przecina te spekulacje. Nie chce go jednak pokazać. – Wątpliwości są poważne, ale szczegółów zdradzić nie mogę – powiedział "Rz" jeden ze śledczych.
Źródło: "Rzeczpospolita"