- Cóż to za epizod? Czy nie możemy mieć litości dla młodego człowieka, który wchodzi w życie, nie zna się na nim? - mówił o swojej współpracy z SB aktor Jerzy Zelnik, który był gościem programu "Tak jest".
Jerzy Zelnik został zapytany, jak wyglądała jego współpraca z SB w latach 1964 - 1966.
- To mocno powiedziane. Przede wszystkim nie ja, tylko on - odpowiedział. - To jest on, to jest inna osobowość, inny człowiek, z którym nie mam nic wspólnego światopoglądowo - powiedział sam o sobie.
Zaznaczył, że w 1964 r. był bardzo młodym człowiekiem. - Co ja mogłem wiedzieć o życiu? Bylem wychowany w rodzinie, w której ludzie należeli do partii. Nienawidzili komunizmu, ale liczyli na to, że socjalizm może mieć ludzką twarz. Ja to wyniosłem z domu - przekonywał aktor.
- Ja się biję mocno w piersi, aż dudni - mówił Zelnik. - W 1968 r. paliłem "Trybunę Ludu" na ulicach, w 1969 r. się ochrzciłem, byłem innym człowiekiem - powiedział.
"Czyn patriotyczny"
Zelnik stwierdził, że jako młody chłopak traktował współpracę z SB jako "czyn patriotyczny". - Byłem ideowcem - zaznaczył. Dodał, że miał "gwałtowne dojrzewanie", a 16 stycznia 1964 r., kiedy podpisał dokumenty potwierdzające współpracę z SB, miał 18 lat. - Co ja mogłem wiedzieć o życiu? Głupi byłem, niedojrzały, wychowany tak, a nie inaczej - tłumaczył. - Rok czy dwa później to był inny człowiek. Ja na tego 18-latka patrzę jak na synka, wnuka. To nie ja - podkreślał. - Cóż to za epizod? Czy nie możemy mieć litości dla młodego człowieka, który wchodzi w życie, nie zna się na nim? - pytał.
Zapytany, dlaczego sam, będąc w przeszłości współpracownikiem SB, tak mocno ocenia Lecha Wałęsę, odpowiedział: - Nie porównujmy się. Ja nigdy nie byłem ministrem, posłem ani prezydentem mojej ojczyzny. Dlaczego Lech kochany nasz nie przyszedł do nas i nie powiedział: "ludzie, przebaczcie"? Byśmy mu przebaczyli - powiedział Zelnik. - Nie porównujmy Wałęsy ze mną, to za duży zaszczyt dla mnie - ironizował.
Aktor stwierdził, że "szkoda", iż nikt nie szantażował go dokumentami potwierdzającymi jego współpracę z SB. - Dowiedziałbym się, co zrobiłem jako 18-latek. Powiedziałbym: Polsko, Jurku Kowaliku, przebaczcie, zachowałem się jak palant, bo myślałem, że tak trzeba, bo to zrobiłem dla mojej kochanej socjaldemokratycznej ojczyzny - ocenił.
"Ten Zelnik, a nie ja Zelnik"
Na uwagę, że życiorysy jego i Wałęsy są bardzo podobne, Zelnik odpowiedział, że były prezydent był dojrzalszy, miał rodzinę i pracę. - Ja w 1964 r. byłem jeszcze w tej optymistycznej, głupiej nadziei, że ten socjalizm może mieć ludzką twarz, on (Wałęsa - red.) już widział, że mordowali jego kolegów na ulicach - podkreślił. - W polityce siedzę od dziecka, a w 1968 r. byłem innym człowiekiem. Trzeba mieć troszkę wyrozumiałości dla młodego człowieka. Dla mnie to "ten Zelnik", a nie "ja Zelnik". To inny człowiek, inna formacja duchowa, inne doświadczenie polityczne - mówił. - Wtedy seks mi zaślepiał oczy i uciecha, że dostałem się do szkoły teatralnej jakimś psim swędem, bo przecież nie zasługiwałem chyba na to i byłem w dodatku od razu nominowany do roli Faraona - tłumaczył.
Co z wyrokiem TK?
Aktor został zapytany także, czy rząd powinien opublikować wyrok Trybunału Konstytucyjnego. - Opublikowanie byłoby zupełnie niezgodne z prawem - odpowiedział Zelnik.
- Myślę, że KOD powinien przychodzić na lekcje demokracji do obecnej władzy - powiedział, komentując marsze organizowane przez Komitet Obrony Demokracji. Jego zdaniem przez ostatnie 8 lat w Polsce nie było demokracji. - Było zwalnianie ludzi, wewnętrzna cenzura. To była demokracja? Maszynka do głosowania w Sejmie - ocenił Zelnik.
W jego opinii obecna większość parlamentarna nie wprowadza zmian "na złość tamtym", ale żeby być w zgodzie ze swoim programem.
Autor: mw/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24