Po tym, jak reporterzy "Superwizjera" i "Rzeczpospolitej" nagłośnili sprawę tajemniczego zaginięcia 26-letniej Katarzyny W., Prokuratura Krajowa postanowiła sprawdzić akta tego śledztwa. Wynika z nich, że wyjaśniając tę sprawę śledczy popełnili wiele błędów i oczywistych zaniedbań. O ukaranie winnych wciąż walczy rodzina kobiety. Katarzyna W. zaginęła 9 czerwca 2000 r.
Policja i prokuratura do dziś nie zdołały wyjaśnić, co stało się z kobietą, która zaginęła 9 czerwca 2000 r. w Kolnie. Wiadomo, że tamtego feralnego dnia, jak co dzień, wróciła do domu z córką i wykąpała dziecko. Jak zeznała jej matka, następnego dnia zadzwonił do niej mąż Katarzyny W. z informacją o jej zaginięciu.
Tymczasem z akt sprawy wynika, że zignorowano bardzo ważne dowody w śledztwie, które mogły wskazywać na to, że kobietę zamordowano. Przerywano też przesłuchania świadków, gdy zaczynali wskazywać nowe fakty. Jak pisze gazeta, podejrzewany o zabójstwo mąż kobiety mógł być chroniony przez lokalną policję.
Nie spocznę, dopóki winni zaniedbań nie zostaną ukarani. Myśmy robili to, co powinna policja, a nie jesteśmy żadnymi fachowcami Nie spoczne, dopóki winni zaniedban nie zostan1 ukarani. Mymy robili to, co powinna policja, a nie jesteomy ?adnymi fachowcami
Zaginęła tuż przed rozwodem
Mąż Katarzyny, Marek, bił ją, dlatego zdecydowała się na rozwód. Byli zamożną rodziną - mieszkali w domku jednorodzinnym, rodzina Marka posiadała masarnię i kilka nieruchomości w Kolnie i Piszu. Tymczasem w związku z rozwodem miało dojść do podziału majątku. Pierwsza rozprawa była zaplanowana na 11 czerwca. Katarzyna zaginęła dwa dni wcześniej.
Zaniedbania prokuratury
Od początku wiele wskazywało na to, że zabójcą może być mąż kobiety. Po pierwsze - skłamał w śledztwie. Jak zeznał, kiedy kobieta wróciła z córką, spał. Jego zeznania podważyła 7-letnia córka. W tym momencie prokuratura zakończyła przesłuchanie. Śledczy nie zlecili też zbadania ważnego dowodu - zakrwawionych dżinsowych szortów Marka, które matka jego żony znalazła następnego dnia po zaginięciu kobiety.
Dopiero po roku policja zaczęła poszukiwania ciała kobiety. Szukano na okolicznych łąkach i polach, a nie przeszukano domu Katarzyny W.
Pierwsze ślady
Wreszcie - wskutek podejrzeń, że rodzina Marka jest powiązana z lokalną policją, sprawę przejęła prokuratura w Łomży. Odnaleziono nowych świadków - kobietę i 12-letnią dziewczynkę, które były przed domem Katarzyny, tej nocy, gdy zaginęła. Zeznały, że widziały jak dwóch mężczyzn wkłada do samochodu worek w kształcie ludzkiego ciała. Inny świadek widział jak podobnie ukształtowany pakunek wyjmowano z samochodu niedaleko Kolna.
Wiadomo też, że mąż kobiety dzwonił po północy do swoich rodziców - tak wynika z bilingów. Marek wyjaśnił, że ktoś musiał dzwonić z jego aparatu, podczas gdy spał.
Prokuratura przeszukuje wreszcie dom Marka i jego rodziców oraz pomieszczenia masarni. Bada też DNA krwi na szortach - okazuje się, że to krew Katarzyny W.
Rodzina walczy o prawdę
Rodzina Katarzyny W. od lat walczy o wyjaśnienie sprawy. O nieprawidłowościach w śledztwie informowano m.in. resort sprawiedliwości i rzecznika praw obywatelskich.
- Nie spocznę, dopóki winni zaniedbań nie zostaną ukarani. Myśmy robili to, co powinna policja, a nie jesteśmy żadnymi fachowcami - mówi rozgoryczona matka dziewczyny, Grażyna Siwik.
Sprawa ta przypomina nieudolne śledztwo w sprawie zamordowanego Krzysztofa Olewnika. Jego rodzina wciąż walczy o wskazanie i ukaranie sprawców. CZYTAJ WIĘCEJ
Źródło: TVN, "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: tvn