Jak to możliwe, że na badania wzywana jest nieżyjąca od kilku lat osoba? Choć wydaje się to absurdalne w Łodzi taka sytuacja zdarzyła się w ostatnim czasie dwukrotnie. Lekarze tłumaczą, że chorych zapraszają na podstawie list stworzonych przed dwoma laty.
Wojewódzka Stacja Ratownictwa Medycznego w Łodzi dwa razy zaprosiła na badania tego samego, nieżyjącego od kilku lat łodzianina. Pierwsze wezwanie przyszło w maju, drugie kilka dni temu - pisze "Polska The Times". Rodzina zmarłego mężczyzny jest zbulwersowana.
Zaproszenie na badania dla zmarłego
Jak tłumaczy, już w maju na nazwisko zmarłego ojca po raz pierwszy przyszła ankieta dotycząca problemów z oddychaniem i zaproszenie na badania. Wówczas kobieta zwróciła się z oficjalną prośbą o wykreślenie nazwiska zmarłego z bazy danych. Jak się okazało, niestety bezskutecznie. Kilka miesięcy póżniej kolejny raz zaproszono zmarłego łodzianina na badania.
Incydent oburzył córkę zmarłego. – To skandal, że nasza prośba została zignorowana – tłumaczy.
Janusz Morawski, wicedyrektor łódzkiego pogotowia zapytany o tę sytuację, tłumaczy, że nie umie wytłumaczyć, skąd się wzięły pomyłki. – Pracownica, która zajmuje się programem, jest na urlopie – dodaje.
"Ankiety do zmarłych się zdarzają"
Grażyna Sobczak z Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego tłumaczyła gazecie, że lista, na podstawie której wysyła się zaproszenia, powstała dwa lata temu. - Na liście znalazły się osoby, które cierpiały na duszności i którym pogotowie w 2007 udzieliło pomocy - tłumaczy Sobczak.
– Tylko taką bazą z nazwiskami dysponujemy. Korzystanie z innej byłoby sprzeczne z ustawą o ochronie danych osobowych – mówiła wtedy Grażyna Sobczak. – W ten sposób listy docierają do osób, które nie żyją nawet od dwóch lat – przyznała.
Małgorzata Kałużyńska-Jasak, rzeczniczka Generalnego Inspektora Danych Osobowych, przyznaje, że ankiety do zmarłych się zdarzają. – Administrator bazy danych powinien dołożyć starań, by nie dochodziło do takich sytuacji – mówi.
Źródło: Polska The Times
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu