W apelacji prokuratura wnosi, by Sąd Okręgowy uchylił wyrok uniewinniający i zwrócił sprawę sądowi rejonowemu.Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście stoi na stanowisku, że dziennikarze, nawet wykonujący swoje obowiązki, byli zobowiązani do opuszczenia lokalu, po zgłoszeniu takiego żądania przez osoby uprawnione - poinformował w środę PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak. - Nieopuszczenie tego lokalu było więc działaniem bezprawnym - dodał.
"Zatrzymanie to pomyłka"
Fotoreporter PAP Tomasz Gzell i dziennikarz TV Republika Jan Pawlicki zostali zatrzymani przez policję, gdy relacjonowali w listopadzie ub.r. okupację gmachu PKW przez osoby domagające się natychmiastowej dymisji PKW w związku z przedłużającym się obliczaniem wyników wyborów samorządowych. Oprócz nich zatrzymano 10 osób.W grudniu ub.r. warszawski sąd rejonowy uniewinnił Gzella i Pawlickiego, oskarżonych przez policję o naruszenie miru domowego w PKW przez nieusłuchanie polecenia opuszczenia pomieszczenia.- Zatrzymanie to pomyłka, przykre nieporozumienie - mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Łukasz Mrozek. - Akcja była nerwowa i dynamiczna. Ponieważ żaden inny dziennikarz nie został zatrzymany, to znaczy, że intencją było zatrzymanie tylko osób okupujących pomieszczenie za stołem - podkreślał sędzia. Wskazał, że do pomyłki mogło dojść m.in. z powodu działań policji i administratora gmachu, bo zmieniono początkowo ogłaszany komunikat wzywający również dziennikarzy do opuszczenia gmachu, na wezwanie do "nieutrudniania działań policji".
"Wyrok oparto na błędnych ustaleniach"
W środę prok. Nowak podkreślił, że "prokuratura nie prowadziła ani nie nadzorowała postępowania przygotowawczego", "nie uczestniczyła w podejmowaniu decyzji o zatrzymaniu dziennikarzy", "nie sporządziła ani nie zatwierdzała wniosku policji o rozpoznanie sprawy w trybie przyspieszonym" i "nie uczestniczyła w postępowaniu sądowym jako oskarżyciel publiczny". - Pierwszą czynnością procesową wykonaną w tej sprawie przez prokuratora jest ocena słuszności zapadłego wyroku - dodał.
Podał, że po analizie wyroku prokuratura uznała go za niesłuszny. Zarzuciła mu obrazę przepisów postępowania i błąd w ustaleniach faktycznych mających wpływ na treść orzeczenia.
Według prokuratury wyrok oparto na błędnych ustaleniach faktycznych co do zamiaru oskarżonych. - Sąd błędnie uznał, iż materiał dowodowy nie wskazuje, aby oskarżeni działali z wymaganym zamiarem bezpośrednim popełnienia czynu z art. 193 kk, podczas gdy prawidłowo ocena zgromadzonych dowodów prowadzi do wniosku, iż oskarżeni w pełni świadomie nie zastosowali się do wielokrotnych żądań osób uprawnionych i działając z zamiarem bezpośrednim nie odpuścili lokalu PKW - podkreślił Nowak.
Zaznaczył, że prokuratura nie kwestionuje, iż oskarżeni wykonywali obowiązki służbowe. - Bezspornym jest natomiast również fakt, iż osoby uprawnione, w tym funkcjonariusze policji, kilkakrotnie żądały opuszczenia sali przez wszystkie osoby, w tym przedstawicieli mediów. Niektóre żądania opuszczenia sali skierowane były wprost do dziennikarzy - podkreślił Nowak. Dodał, że oskarżeni mieli w sumie kilkanaście minut na opuszczenie sali, od pierwszego komunikatu, do rozpoczęcia wyprowadzenia osób przez policję.W apelacji prokurator wskazał, iż dziennikarze, nawet podczas wykonywania obowiązków służbowych, nie są zwolnieni od poszanowania prawa i zachowania się zgodnego z prawem - oświadczył Nowak. Dodał, że prawo nie wyłącza bezprawności działania przedstawicieli mediów; dziennikarzom nie przysługuje również żaden rodzaj immunitetu. - Jeżeli żądanie opuszczenia lokalu zostało skierowane do dziennikarzy, to mieli oni obowiązek postąpić zgodnie z wolą osoby uprawnej - ocenił Nowak.
Przeprosiny od szefowej MSW
W oddzielnych postępowaniach sąd rejonowy uwzględnił zażalenia Pawlickiego i Gzella na zatrzymanie ich przez policję i uznał je za bezzasadne.
Szefowa MSW Teresa Piotrowska mówiła, że zatrzymanie podczas zajść w PKW nie powinno się zdarzyć. - Przepraszam tych, których to dotknęło, których to bulwersowało - dodała. Rzecznik komendanta stołecznego policji Mariusz Mrozek ocenił, że doszło do sytuacji, "którą można by uznać za niepotrzebną".
Od końca ub.r. inna stołeczna prokuratura prowadzi śledztwo ws. przekroczenia uprawnień przez policjantów w związku z interwencją w siedzibie PKW. Obaj dziennikarze mają w nim status pokrzywdzonych.
Autor: kde/kka / Źródło: PAP