Nie ma postronnych świadków wypadku Szydło. Ale zarzut już jest

Prokuratura nie ma postronnych świadków z miejsca wypadku Szydło
Prokuratura nie ma postronnych świadków z miejsca wypadku Szydło
Źródło: tvn24

Śledczy badający okoliczności wypadku premier Beaty Szydło do dziś nie ustalili żadnego bezpośredniego świadka tego zdarzenia, poza funkcjonariuszami BOR i samą szefową rządu. Innymi, postronnymi świadkami mogliby być kierujący jednym lub dwoma pojazdami, które zatrzymały się za seicento. To właśnie kierowca tego samochodu jest podejrzany o nieumyślne spowodowanie wypadku.

21-letni Sebastian K. usłyszał prokuratorski zarzut we wtorek. Oświadczył jednak, że nie przyznaje się do winy.

- Jednocześnie podtrzymał wszystkie wyjaśnienia, które składał w trakcie przesłuchania przez funkcjonariusza policji późnym wieczorem w miniony piątek - powiedział we wtorek dziennikarzom prok. Włodzimierz Krzywicki, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Krakowie.

Tylko funkcjonariusze BOR

Rzecznik PR przyznał wówczas, że poza funkcjonariuszami Biura Ochrony Rządu nie ustalono żadnych bezpośrednich świadków wypadku.

BOR-owcy zeznali m.in., że rządowa kolumna była prawidłowo oznakowana, a kierowca samochodu nie włączył kierunkowskazu. Kierujący seicento temu zaprzecza.

- Nie ma podstaw, by dyskredytować zeznania funkcjonariuszy BOR - mówił Krzywicki. - Tak jak wszyscy, składają oni zeznania świadomi odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań – podkreślił.

Dodał, że przesłuchana w charakterze świadka ma zostać także premier Szydło - gdy tylko zezwoli na to stan jej zdrowia. - Była bezpośrednim świadkiem tego zdarzenia i w wyniku tego wypadku jest osobą pokrzywdzoną - zaznaczył prokurator.

Jednocześnie zaapelował o to, aby każda osoba mająca wiedzę o okolicznościach wypadku, w którym ucierpiała premier Beata Szydło, zgłaszała się do Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Kim mogliby być inni świadkowie?

Według ustaleń prokuratury postronnymi, bezpośrednimi świadkami wypadku mogliby być kierujący jednym lub dwoma samochodami, którzy w piątkowy wieczór zatrzymali się za seicento.

Krzywicki przyznał jednak we wtorek, że nie udało się do nich dotrzeć. Jak mówił, "trwają żmudne prace" nad zidentyfikowaniem tych pojazdów na zabezpieczonych nagraniach z monitoringu, by tą drogą odnaleźć wspomniane osoby.

Na pytanie jednego z dziennikarzy, dlaczego obecni na miejscu funkcjonariusze BOR nie zatrzymali ich tuż po wypadku, prokurator wyjaśnił, że obowiązkiem BOR-u było przede wszystkim dbanie o bezpieczeństwo osoby chronionej, która została ranna.

Postronni świadkowie, do których udało się dotrzeć śledczym, nie byli obecni na miejscu wypadku. Są to m.in. osoby wypowiadające się w mediach o braku sygnałów dźwiękowych kolumny.

Jedna z nich zeznała, że w piątkowy wieczór oglądała mecz w mieszkaniu położonym ok. 200 metrów od miejsca wypadku i widziała sygnały świetlne, ale nie słyszała dźwiękowych. Kolejna osoba wyjaśniła, że pracowała na zapleczu i również nie słyszała sygnałów.

Inny świadek zeznał natomiast, że słyszał i widział sygnały kolumny z odległości 210 m.

Wypadek w Oświęcimiu

Do wypadku, w którym ucierpiała premier Beata Szydło, doszło w piątek 10 lutego w Oświęcimiu.

Policja podała, że rządowa kolumna trzech samochodów, w której pojazd premier Beaty Szydło jechał w środku, wyprzedzała fiata seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i zderzył się z autem szefowej rządu, które uderzyło w drzewo.

W wypadku ranni zostali też dwaj funkcjonariusze BOR - kierowca i szef ochrony premier.

Autor: ts/tr / Źródło: tvn24.pl, PAP

Czytaj także: