"Prokurator (...) żądając przekazania danych w postaci treści wiadomości tekstowych (...) działał w sposób nieuprawniony" - stwierdzili prokuratorzy Prokuratury Apelacyjnej, analizujący przebieg śledztwa ws. "przecieku smoleńskiego", które współprowadził płk Mikołaj Przybył. Autorzy opinii wskazali też - potwierdzając nasze wcześniejsze ustalenia - że wojskowi zwracając się o billingi dziennikarzy dysponowali materiałami, które umożliwiały ich identyfikację jako pracowników mediów.
Opinia, która podzieliła prokuratorów cywilnych i wojskowych, liczy pięć stron. Jej autorzy potwierdzają w niej wszystkie najważniejsze tezy zawarte w naszych publikacjach, po tym jak ujawniliśmy, że wojskowi prokuratorzy z Poznania szukając "przecieku" ze śledztwa smoleńskiego zwracali się o billingi dziennikarzy oraz treści sms-ów redaktorów.
Andrzej Seremet zapowiedział na poniedziałkowej konferencji ujawnienie analizy. Dziś to zrobił (PRZECZYTAJ DOKUMENT).
G>Złe przepisy
Płk Mikołaj Przybył, który współprowadził śledztwo, tłumaczył w rozmowie z portalem tvn24.pl, że oskarżyciele działali zgodnie z obowiązującymi przepisami kodeksu postępowania karnego i do uzyskania treści sms-ów niepotrzebna im była wcześniejsza zgoda sądu.
Autorzy analizy zleconej przez Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta stwierdzili jednak co innego. Wskazali, że prokuratorzy wojskowi nie mieli w tej sytuacji prawa żądać ujawnienia treści smsów.
"(...) należy stwierdzić, iż ustawodawca wyłączył możliwość uzyskiwania przez sąd lub prokuratora w trybie art. 218 kpk (a więc tego, na który powołali się prokuratorzy wojskowi - red.) treści indywidualnych komunikatów, o których mowa w pkt. 2 ust. 1 art. 159 Ustawy Prawo telekomunikacyjne" - napisano w analizie. Artykuł 159 we wskazanym punkcie zakazuje "zapoznawania się, utrwalania, przechowywania, przekazywania lub innego wykorzystywania treści lub danych objętych tajemnicą telekomunikacyjną przez osoby inne niż nadawca i odbiorca komunikatu" (ust. 1: "chyba że będzie to przedmiotem usługi lub będzie to niezbędne do jej wykonania").
"Żądanie nieuprawnione"
Tym samym prokuratorzy sprawdzający działanie wojskowych oskarżycieli z Poznania stwierdzili wprost, że "analiza przywołanych powyżej przepisów pozwala na stwierdzenie, że prokurator prowadzący śledztwo w (...), żądając od przedsiębiorców telekomunikacyjnych przekazania w omawianej sprawie danych w postaci treści wiadomości tekstowych w oparciu o art. 218§1 kpk działał w sposób nieuprawniony".
W piśmie wskazano też, że wojskowi prokuratorzy po udzieleniu im przez operatorów odmownych odpowiedzi, nie zrezygnowali ze swoich żądań w sprawie ujawnienia treści sms-ów konkretnych numerów i kierowali do nich kolejne - dotyczące innych kart SIM.
Naruszenie tajemnicy dziennikarskiej blisko
W końcowej części ujawnionej w środę analizy jej autorzy wskazują na jeszcze jeden ważny problem, na który zwróciliśmy uwagę w naszych wcześniejszych publikacjach. Wojskowi prokuratorzy w momencie składania do operatorów żądania o wydanie wykazu połączeń konkretnych numerów telefonów dysponowali materiałami, które umożliwiały im stwierdzenie, że to numery dziennikarzy. WPO w Poznaniu w swoich komunikatach stwierdzała jednak, że prokuratorzy "nie mieli wtedy wiedzy" na ten temat.
(...) żądanie w tak szerokim zakresie danych, jak uczynił to prokurator we wskazanych powyżej postanowieniach mogło ewentualnie doprowadzić do naruszenia tajemnicy dziennikarskiej. Fragment analizy
" (...) W dacie kierowania przez prokuratora (...) omawianych postanowień o zwolnieniu z obowiązku zachowania tajemnicy służbowej i wydaniu rzeczy w aktach sprawy bezspornie zawarte były dane dotyczące numerów telefonów użytkowanych przez dziennikarzy Macieja Dudę (numer podawany przez w/w wskazany był w mailach kierowanych do NPW, których kopie zostały przekazane na potrzeby omawianej sprawy przez Marcina Maksjana w dniu 18 listopada 2010 r., zatem po 2 dniach prowadzenia śledztwa) oraz Cezarego Gmyza (którego numer został wskazany w notatce M. Maksjana z dnia 12 listopada 2010 r., którą w/w także przekazał do akt przedmiotowego postępowania w dacie przesłuchania)" - napisano w analizie.
Jak dodano na koniec, "żądanie w tak szerokim zakresie danych, jak uczynił to prokurator we wskazanych powyżej postanowieniach mogło ewentualnie doprowadzić do naruszenia tajemnicy dziennikarskiej".
Ostatecznie żadne sms-y nie zostały przez operatorów przekazane. Argumentowali oni m.in., że "do kontroli przekazów telekomunikacyjnych (w tym treści sms) konieczne jest poprzedzające ją postanowienie sądu zobowiązujące operatora do dokonania rejestracji".
Dlaczego analizę przeprowadzała PA?
Publikując opinię Prokuratura Generalna poinformowała w komunikacie, że ujawniono ją zgodnie z wcześniejszą deklaracją Andrzeja Seremeta i za zgodą Prokuratury Apelacyjnej. Jednocześnie wskazano dlaczego to właśnie ta prokuratura upoważniona była do skontrolowania przebiegu umorzonego w grudniu śledztwa. Decyzję tę podważali w poniedziałek prokuratorzy wojskowi - z-ca WPO w Poznaniu ds. przestępczości zorganizowanej płk Mikołaj Przybył i szef NPW gen. Krzysztof Parulski.
"Postępowanie, kontynuowane w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie (po przekazaniu go w czerwcu przez WPO w Poznaniu - red.) objęte zostało zwierzchnim nadzorem przez Prokuraturę Apelacyjną w Warszawie, stąd pod wydaniu postanowienia o jego umorzeniu, zasadność tej decyzji, a co za tym idzie prawidłowość przeprowadzonego postępowania zbadała z urzędu Prokuratura Apelacyjna w Warszawie. (...) Badanie akt omawianego postępowania przeprowadzono w dniu 5 stycznia 2012 r." - napisał rzecznik PG prok. Mateusz Martyniuk.
Łukasz Orłowski/ ola/k
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: SXC/PAP