Włoski premier Silvio Berlusconi obiecuje rodakom duże szanse na to, by Włoch Mario Mauro został przewodniczącym Parlamentu Europejskiego po wyborach. Tę samą funkcję dla Jerzego Buzka obiecywał Donald Tusk na konwencji Platformy Obywatelskiej. - To jest taka gra w "kto-kogo", skierowana do wyborców - przyznał w programie "24 godziny" minister Mirosław Drzewiecki.
Zdaniem ministra sportu, przed wyborami do Parlamentu Europejskiego obaj premierzy prowadzą kampanię, ale też grę, która doprowadzić ma do przeforsowania swojego kandydata. - To jest metoda na to, żeby wygrywać sprawy dla Polski - ocenia działanie Donalda Tuska minister Drzewiecki. Dodaje też, że on swojemu szefowi ufa. - Jeśli Donald Tusk mówi, że tak będzie, to tak będzie - zapewnia Drzewiecki.
Ponadto minister jest zdania, że Jerzy Buzek ma więcej zwolenników wśród europejskich polityków, niż jego włoski kontrkandydat. - Mario Mauro jest młody, ma mniej doświadczenia. Jerzy Buzek był premierem, jest bardzo ceniony, był nawet uznany najlepszym posłem europarlamentu - przypomina Drzewiecki.
O kandydaturze Buzka dyskutować nie zamierzał drugi z gości programu "24 godziny". - Z tego co wiem, jest pełna zgoda - wszystkie polskie siły poprą polskiego kandydata - mówił wiceszef kancelarii prezydenta Władysław Stasiak. Apelował też, żeby "nie upartyjniać tej kandydatury". - Nie należy innym ugrupowaniom pokazywać figi z makiem - powiedział Stasiak, którego zraniła wypowiedź Donalda Tuska, nawołującego do głosowania wyłącznie na Platformę Obywatelską i Polskie Stronnictwo Ludowe.
Polsko-włoskie targi czy spory?
- Przedstawiliśmy w Europejskiej Partii Ludowej kandydaturę Mario Mauro. Pracuję nad tym z Polską; oni mieli swojego kandydata, ale jesteśmy bardzo blisko porozumienia - oświadczył szef włoskiego rządu, nie wymieniając z nazwiska Jerzego Buzka.
Włoski premier wspomniał przy tym o zadeklarowanym poparciu dla Włodzimierza Cimoszewicza jako przyszłego przewodniczącego Rady Europy. - My poprzemy polskiego kandydata na sekretarza Rady Europy [polski rząd wystawił właśnie Włodzimierza Cimoszewicza - red.], a oni poprą naszego kandydata na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego - stwierdził.
- Nie ma jeszcze definitywnej pewności, ale jesteśmy bardzo blisko porozumienia - zastrzegł jednak Berlusconi.
Tusk też obiecuje
Tymczasem premier Donald Tusk w tym samym czasie w Poznaniu deklarował, że to Polska ma szanse na fotel przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Uzależniał to jednak od wygranej PO w wyborach 7 czerwca. - Jeżeli będziemy mieli dużo mandatów, to nasi koledzy chadecy z Włoch, Niemiec czy Francji będą musieli się z nami liczyć - podkreślił premier.
- Jeżeli wygra PO, to ja tu wam gwarantuję, że będziemy mieli przewodniczącego Parlamentu Europejskiego - stwierdził szef polskiego rządu.
"Nie było umowy z Berlusconim"
Słowa premiera doprecyzował potem na antenie TVN24 rzecznik rządu Paweł Graś. - Żeby Jerzy Buzek został przewodniczącym, muszą zostać spełnione trzy warunki: EPP musi znowu wygrać, poza tym Polacy muszą pójść do urn, a Platforma i PSL, które wchodzą w skład EPP, muszą zdobyć dobry wynik - wyliczał Graś.
Co do kandydatury Cimoszewicza na przewodniczącego Rady Europy, rzecznik przypomniał, że Silvio Berlusconi publicznie potwierdził poparcie dla Polaka. - A co do kandydatury na szefa Parlamentu Europejskiego, to nie była zawarta żadna umowa - zaznaczył Paweł Graś.
Źródło: tvn24.pl, PAP