Zaczęło się od wpisów na blogu byłego pracownika łódzkiego zoo, a kończy wielką dyskusją o tym, co dzieje się w polskich ogrodach zoologicznych. Czy informacje o braku weterynarzy, niekompetencji pracowników czy umierających tuż po urodzeniu zwierzętach to prawda czy fałsz? "Fakty" TVN postanowiły to sprawdzić.
Wrocławskie Afrykarium jest unikatowe w skali światowej. Gdańsk ma największy w Europie wybieg dla lwów. Z kolei w Łodzi nowością jest wybieg dla pand małych. Ale w tej "beczce miodu" jeśli chodzi o warunki w jakich żyją zwierzęta, jest też łyżka dziegciu. Wbił ją Maciej Bielak, były pracownik łódzkiego zoo.
Polskie zoo
Na swoim bogu opisuje zwierzęta umierające bez pomocy, skazane na choroby psychiczne lub źle nadzorowane. - Zwierzęta są wrzucane na puste wybiegi - mówił podkreślając, że nie zapewnia im się dostatecznej uwagi. - Pracownicy nie mają na to czasu, bo są tam od wszystkiego - tłumaczył w rozmowie z "Faktami" TVN.
Kontrola powiatowego lekarza weterynarii żadnych nieprawidłowości jednak nie wykazała. A wątpliwości, co do blogera mają za to władze łódzkiego ZOO. - W czasie pracy widzieliśmy, jak stał przyklejony do szyby i obserwował zwierzęta, palił papierosy i pił kawę - powiedziała Magdalena Janiszewska, naczelnik miejskiego ogrodu zoologicznego w Łodzi.
Fatalna kondycja
Jedno jest pewne - pod względem warunków w jakich żyją zwierzęta jesteśmy wciąż w ogonie Europy. Ostatnia kontrola ogrodów zoologicznych przeprowadzona niemal dwa lata temu przez NIK, wypadła bardzo źle. Główny zrzut: brak wystarczającego miejsca dla zwierząt. Powód? Brak pieniędzy.
Eksperci apelują o powołanie krajowej rady etyczno-naukowej ogrodów zoologicznych, która zajęłaby się problemem kompleksowo. - Trzeba zmobilizować Ministerstwo Środowiska do działania i wyjścia z bezczynności - podsumowuje prof. Andrzej Elżanowski, przewodniczący Sekcji Dobrostanu Zwierząt Polskiego Towarzystwa Etycznego.
Autor: rf/kka / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN