By zdobyć kilka milionów niekiedy trzeba przygotować 20 tys. stron dokumentacji i zaangażować w to pracę połowy urzędu. I choć niektórzy ekonomiści mówią: mogłoby być prościej, to zdobywanie unijnych pieniędzy nadal jest urzędniczym torem przeszkód. Mimo to jesteśmy w tym mistrzami Unii Europejskiej - do tej pory wywalczyliśmy ponad 120 mld zł w postaci różnych dotacji.
- To są tak naprawdę nasze dzieci i każda osoba, każdy opiekun projektu ma swoje dziecko, o które dba – mówi o projektach współfinansowanych przez Unię Europejską Urszula Świerczewska-Chrzan z Biura Funduszy Europejskich przy Urzędzie Miasta w Warszawie. Do tej pory wraz z kolegami wywalczyła dla stolicy 8 miliardów złotych.
To są tak na prawdę nasze dzieci i każda osoba, każdy opiekun projektu na swoje dziecko, o które dba Urszula Świerczewska-Chrzan, Biuro Funduszy Europejskich w UM Warszawy
Wszystkie ręce na pokład
Jeszcze trudniej jest w małych miejscowościach, które nie mogą sobie pozwolić na utworzenie specjalnego oddziału, który zajmowałby się tylko pozyskiwaniem funduszy europejskich.
W takich miejscowościach jak Koluszki walka o unijną kasę bywa naprawdę wyczerpująca. - Żeby takie pieniądze pozyskać, to jest zaangażowane pół urzędu do pracy – przyznaje doradca inwestycyjny burmistrza Koluszek Mateusz Karwowski.
Można inaczej
Łatwo nie jest, bo jak mówi ekonomista Andrzej Sadowski, w przypadku walki o unijne dotacje mamy do czynienia ze zjawiskiem "papierologii". - W innych krajach starej Unii mamy sytuacje, w której sami urzędnicy jeżdżą do zainteresowanych i starają się tak skonstruować wnioski, aby nie było problemów po stronie Unii z akceptacją wniosków. Natomiast nasza administracja w pewnej części zachowuje się tak, jakby te środki lepiej było zwrócić – ocenia Sadowski.
Ale wiceminister rozwoju regionalnego Waldemar Sługocki zwraca uwagę na drugą stronę medalu: - Oczywiście możemy dyskutować czy to mocno komplikuje czy nie, zapewne trochę tak, ale donor, czyli Unia Europejska, która daje nam do dyspozycji te wielkie kwoty, chce mieć gwarancje i my jako państwo też chcemy mieć gwarancję, że dana inwestycja rzeczywiście przyczynia się do tego rozwoju społeczno-gospodarczego.
Szybko się uczymy
Żeby takie pieniądze pozyskać, to jest zaangażowane pół urzędu do pracy Mateusz Karwowski, doradca inwestycyjny burmistrza Koluszek
Według danych ministerstwa finansów do tej pory z Unii Europejskiej otrzymaliśmy zastrzyk gotówki w wysokości 126,2 miliardów złotych. Do tego dołożyliśmy 89,3 mld zł z budżetu, co daje w sumie 215,5 mld zł zainwestowanych złotówek.
Jak mówią ci, którzy funduszami europejskimi się zajmują i którzy się o nie się starają - to efekt tego, że potrafimy się szybko uczyć. - Nikt wcześniej nam tego nie pokazywał - sami uczymy się i uczą się dwie strony. A mianowicie ci się uczą, którzy nas oceniają i ja się uczę, jako ten, który tworzy te wnioski – mówi Przemysław Dubiel, ekspert ds. funduszy UE z Centrum Europejskiego UW.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24