- Skutki Okrągłego Stołu odczuwane przez ostatnie 20 lat były lepsze niż obie strony się wówczas spodziewały - powiedział w "Piaskiem po Oczach" Jerzy Urban. Były rzecznik rządu przyznał, że jest dumny z Okrągłego Stołu jako jednej z niewielu rzeczy w swoim politycznym życiorysie. Mówi jednak, że sam nie odegrał w nim żadnej roli. - Nie jestem ikoną ani symbolem - ani betonu ani głaskania "Solidarności" - mówi.
Urban przyznał, że w żadnym stopniu nie czuje się ojcem chrzestnym Okrągłego Stołu. - Dużo jest we mnie dumy z powodu obrad, ale dumy ze zdarzenia historycznego, a nie z mojej roli - twierdzi.
Według niego, przecenia się role pewnych projektów, podczas gdy liczą się decyzje. - Proponowaliśmy amnestię, ale to żadna zasługa - uważa. - Liczą się zasługi tego, kto podejmował decyzje, w tym przypadku generała Jaruzelskiego - dodaje.
Według niego, Okrągły Stół był świętem wszystkich. - Nastrój był przyjemny, bo było z czego się cieszyć: i ze sposobu przekazania władzy, i wybrnięcia z politycznego impasu - podkreśla.
"Bałem się wojny domowej"
Jak powiedział Urban, w czasie przemian nie bał się "polowania na czarownice" i realizacji powiedzenia, że "na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści". - Bardziej bałem się wojny domowej - zdradza. - Głosiłem nawet taką teorię, że w 1987 czy 1988 roku wystarczy, że pijany milicjant przejedzie dziecko, by wzniecić impuls do rozruchów, zdobywania broni i krwawego wybuchu - mówi.
"Mieliśmy poczucie klęski ustroju"
- Do Okrągłego Stołu siadały dwie słabe strony - wspomina Urban. - "Solidarność była słaba i my też byliśmy słabi. Mieliśmy poczucie klęski - przyznaje. Jak powiedział, komuniści wiedzieli, że stoją za przegranym historycznie (i zasłużenie) ustrojem. - Trzeba było więc jakoś z tego wybrnąć - opowiada Urban.
- Myśleliśmy, że zmiana powinna być ewolucyjna - bez wisielców na drzewach i latarniach. W historii Polski mieliśmy powstań od cholery i wszystkie przegraliśmy, dlatego transformacja powinna być pokojowa. Ale nie sądziliśmy, że w ślad za naszymi porozumieniami pójdą przeobrażenia w Niemczech i ZSRR - dodaje.
Czy miał poczucie, że ludzie ich nienawidzą? - Nie. W pierwszych wyborach 40 % w ogóle nie poszło wybierać, bo mieli to gdzieś. Większość była po prostu apatyczna - zaznacza.
„Nie jestem ikoną”
Urban wyraźnie protestował przeciwko nazywaniu go ikoną czy symbolem. – Bronię się, bo byłem nietypowy: nie byłem symbolem ani betonu, ani nie głaskałem „Solidarności”. Można ewentualnie powiedzieć, że byłem pewną witryną tych wydarzeń – twierdzi.
Co by było, gdyby…?
Były rzecznik rządu ocenił też, że gdyby do obrad Okrągłego Stołu nie doszło, ale wybrano inne rozwiązanie, i tak mielibyśmy obecnie „taką samą rzeczywistość ze wszystkimi wadami”.
- Był możliwy inny scenariusz, ale przegrana tego systemu władzy była historyczna i nieodwracalna – ocenił. – Wiedzieliśmy, że nie ma sensu bronić komunizmu, tylko go przekształcaliśmy powoli. Wiedzieliśmy też, że przekształcenia gospodarcze bez politycznych są niemożliwe. Nie zachowaliśmy kasy i straciliśmy władzę – dodaje.
Przerwany wywiad Kiszczaka
Urban skomentował też przerwany wywiad gen. Czesława Kiszczaka, który nie chciał odpowiadać na pytania Bogdana Rymanowskiego o morderstwa księży. – To wiek, schorowanie i nieprzemyślenie publicznego efektu takich słów – uważa.
- Gdybym był doradca medialnym, to bym mu to odradził – dodaje.
Zapowiedział też, że jest gotowy pomóc finansowo Wojciechowi Jaruzelskiemu, który stracił w piątek emerytalne przywileje. – Prezydent właśnie w rocznicę Okrągłego Stołu odebrał emeryturę współprzewodniczącemu. To mój osobisty gest oburzenia, jak go potraktowano. Nie mam charytatywnych skłonności i nie lubię pomagać nikomu, ale traktuję to jako częściowe zwrócenie długu wdzięczności – dodał.
jk/tr
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24