Zwolniony przed miesiącem szef ochrony Aleksandra Gudzowatego twierdzi, że podczas pracy u biznesmena zdobył "dramatyczną wiedzę" - donosi "Rzeczpospolita". Marcin Kossek twierdzi, że zwolnił się, bo nie chciał "tego" firmować swoim nazwiskiem. Gudzowaty natomiast zarzuca mu wynoszenie dokumentów z Bartimpeksu.
O Marcinie Kossku zrobiło się głośno gdy na jaw wyszła afery z tzw. "taśmami Gudzowatego", na których nagrano kompromitującą rozmowę z Józefem Oleksym. Były premier z jej powodu odszedł z polityki. (CZYTAJ WIĘCEJ)
Sam Aleksander Gudzowaty zarzekał się, że rozmowy nie nagrywał, robił to natomiast szef jego ochrony - rzekomo bez wiedzy biznesmena. Mimo tego Kossek pracował nadal, zwolniony został dopiero po niemal roku od wybuchu tej afery.
"Wynosił dokumenty"
Gudzowaty twierdzi, że powodem zwolnienia go miesiąc temu było podejrzenie, iż Kossek wynosił dokumenty z firmy. – Nie wiem, co wyniósł – mówi "Rz" szef Bartimpeksu. – Nie ma tam na pewno dokumentów szkodliwych dla firmy, bo takich być nie może – zapewnia z kolei Jan Antosik, wiceszef przedsiębiorstwa.
– Zabrałem ze sobą moje notatki, analizy oraz wytworzone przeze mnie materiały operacyjne. Wiedza jest tak dramatyczna, że podjąłem decyzję o natychmiastowym zwolnieniu się z Bartimpeksu. Nie chciałem firmować tego swoim nazwiskiem – mówi z kolei gazecie były szef ochrony Gudzowatego. Kossek podkreśla, że nie zabrał żadnych dokumentów firmy. Nie chce jednak mówić, co znajduje się w materiałach, które posiada.
– Nie wiem, na czym Kossek opiera swoje przekonanie, mówiąc, iż wiedza jest dramatyczna – komentuje Gudzowaty.
"Przed urlopem wyczyścił półki z dokumentów"
Jak twierdzi "Rz", przed odejściem Kossek był na kilkutygodniowym urlopie. Ale zanim zdążył na niego pójść, opróżnił sejfy w podziemiach budynku przy alei Szucha, siedziby Bartimpeksu. – Gdy pod jego nieobecność weszli tam pracownicy przedsiębiorstwa, zobaczyli puste półki – mówi gazecie były pracownik.
Przyjaciel Gudzowatego Jan Bisztyga, były oficer wywiadu PRL, przyznaje, że archiwum Kosska może być niebezpieczne. – Wiem, że nagrywał wszystkie rozmowy telefoniczne w firmie – mówi. Podejrzewa również, że rejestrowane były spotkania Gudzowatego. – Jeśli te materiały zostaną ujawnione, może być trzęsienie ziemi – ocenia Bisztyga.
– Wszystkie rozmowy rejestrowałem na polecenie Gudzowatego, łatwo mogę to udowodnić – zaznacza były szef ochrony. – Twierdzenie, że rejestrowałem rozmowy telefoniczne i wszystkie spotkania Gudzowatego, może wynikać tylko ze strachu, bo na pewno nie odpowiada prawdzie.
Kossek podkreśla, że sprawa Bartimpeksu jest dla niego zamknięta. – Dziwię się, że szefowie firmy prowokują, bym ujawnił, co wiem. Zachowują się jak karpie, które chcą szybciej świąt Bożego Narodzenia – komentuje wypowiedzi byłych zwierzchników.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24