Prawda o katastrofie (smoleńskiej) musi moralnie obciążyć albo władze Rosji i Polski, albo jedną ze stron - stwierdził Jarosław Kaczyński w radiowej "Trójce" i zasugerował, że dla polskiego premiera karą powinno być odejście z polityki. Dodał, że nic nie wskazuje na winę pilotów. - Na pewno byli wprowadzeni w błąd - stwierdził. Wykluczył, by ktoś - w tym Lech Kaczyński - na nich naciskał.
Kaczyński skrytykował rząd za jego działania ws. katastrofy smoleńskiej i śledztwa. - Powinien z tego robić międzynarodową sprawę, ale nie robi nic i udaje, że stosunki z Rosją się nieustannie poprawiają - powiedział szef Prawa i Sprawiedliwości w Polskim Radiu.
"Tusk bawił się zapałkami w domu i podpalił dom"
Jak dodał, "prawda o katastrofie musi moralnie obciążyć albo władze Rosji i Polski, albo jedną ze stron". - Najcięższą karą jest odejście z polityki - zaznaczył.
Według Kaczyńskiego wizyta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu miała obniżone bezpieczeństwo, a dokonał tego Donald Tusk poprzez "grę z Władimirem Putinem" i obniżenie rangi wizyty. - Tusk bawił się zapałkami w domu i podpalił dom – ocenił.
"Prezydent nie naciskał"
Kaczyński powiedział też, że ws. katastrofy nic nie wskazuje na winę pilotów. Jego zdaniem kluczowym pytaniem jest to, dlaczego piloci myśleli, że są nad pasem.
Prezes PiS kategorycznie w Polskim Radiu odrzucił tezę o możliwym nacisku Lecha Kaczyńskiego na załogę Tupolewa: - Piloci na pewno byli wprowadzeni w błąd, całkowicie wykluczam koncepcję, ze ktoś na nich naciskał. Znałem swojego brata. Wiem, że w sytuacji zagrożenia nie wydałby polecenia lądowania - stwierdził.
Źródło: Polskie Radio