Trybunał Konstytucyjny odroczył postępowanie ws. sporu kompetencyjnego prezydent-premier. Nie podano terminu następnej rozprawy.
Jak powiedział prezes Trybunału Konstytucyjnego Bohdan Zdziennicki, powodem odroczenia jest m.in. to, że podczas rozprawy strona prezydenta przedstawiła obszerne pismo procesowe, z którym - jak zwracali uwagę przedstawiciele premiera - nie mieli się możliwości zapoznać.
Przedstawiciele premiera mają 14 dni na zapoznanie się z dokumentem przedstawionym przez stronę prezydencką.
Zdziennicki dodał, że odroczenie jest bezterminowe, ale – jak ocenił - kolejne posiedzenie TK w tej sprawie odbędzie się w możliwie nieodległym terminie.
Chcieli umorzenia
Trybunał Konstytucyjny w pełnym składzie 15 sędziów rozpatruje spór kompetencyjny między głową państwa a szefem rządu. Chodziło o odpowiedź na pytanie: "kto powinien reprezentować stanowisko Polski podczas posiedzeń Rady Europejskiej"?
Nie każda różnica zdań jest sporem kompetencyjnym Piotr Kownacki
Podczas piątkowej rozprawy każda ze stron: rządowa i prezydenta przekonywały do swoich racji.
- Ani razu na posiedzeniach Rady Europejskiej nie powstał w polskiej delegacji konflikt o krzesło, o to kto będzie siedział na sali obrad - powiedział przed Trybunałem Konstytucyjnym Piotr Kownacki. Jak podkreślił, za każdym razem Lech Kaczyński w pełni współdziałał w tej mierze z rządem.
Kownacki, który wniósł o umorzenie postępowania w tej sprawie podkreślał, że w jego przeświadczeniu wydanie takiego orzeczenia jest niedopuszczalne. Przekonywał, że w jego ocenie premier składając wniosek do TK wyraził raczej prośbę o wykładnię konstytucji, a nie o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego, bo "tutaj nie ma przedmiotu sporu".
Nieuzgodniony z premierem udział prezydenta w szczytach UE w praktyce uniemożliwia albo przynajmniej ogranicza możliwość prezentowania stanowiska Polski w Brukseli wchodzącym w skład delegacji ministrom rządu Szef Rządowego Centrum Legislacji Maciej Berek
"Tylko premier"
Innego zdania był przedstawiciel Prokuratora Generalnego. Przed Trybunałem wyraził przekonanie, że kompetencje do ustalenia składu delegacji na szczyty UE przysługują jedynie premierowi. Podkreślał, że konstytucja nie może z zasady zawierać zapisów zapobiegających wszystkim możliwym konfliktom między organami władzy.
Przyznał jednak, że nie można raz na zawsze mocą orzeczenia Trybunału przesądzić kwestii udziału prezydenta zamiast lub obok premiera na szczytach UE. Jego zdaniem, taka decyzja powinna być wypracowana za każdym razem, bo trudno przyjąć, że reprezentacja Polski na posiedzeniach RE stanowi wyłącznie kompetencje prezydenta lub premiera.
Także reprezentujący premiera szef Rządowego Centrum Legislacji Maciej Berek przekonywał podczas pierwszej rozprawy, że ustalenie składu polskiej delegacji na unijne szczyty należy do premiera. Jego zdaniem prezydent może uczestniczyć w nich, jeśli wyrazi taką wolę i uzgodni to z premierem w ramach konstytucyjnego nakazu współdziałania. Berek wniósł do TK o ustalenie, że do wiążącego ustalenia składu delegacji Polski na szczyt UE uprawniony jest wyłącznie szef rządu.
Berek zaznaczył, że nieuzgodniony z premierem udział prezydenta w szczytach UE w praktyce uniemożliwia albo przynajmniej ogranicza możliwość prezentowania stanowiska Polski w Brukseli wchodzącym w skład delegacji ministrom rządu.
Szef Rządowego Centrum Legislacji powiedział, że prezydent naruszył konstytucyjną zasadę współdziałania z rządem w ramach polityki zagranicznej.
"Nie zauważyłem, żeby prezydent przeszkadzał"
Kownacki nie zgadzał się z Berkiem, który mówił, iż udział prezydenta w szczytach jest czymś nadzwyczajnym lub utrudnia prezentowanie stanowiska Polski przez osoby wybrane przez premiera w skład delegacji.
Zwrócił się do strony rządowej, by przedstawiła jakiekolwiek dowody pokazujące, że udział prezydenta w delegacji na unijny szczyt kiedykolwiek utrudnił przedstawienie stanowiska przez Polskę w Brukseli. - Z własnej obserwacji niczego takiego nie zauważyłem - podkreślił szef prezydenckiej kancelarii.
Trybunał nie rozstrzygnie?
Jak mówił rano w TVN24 konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski, mimo zebrania się Trybunału, do rozstrzygnięcia wcale nie musi dojść. - (TK) Może uznać, że sporu kompetecyjnego nie ma - uważa prawnik. Według niego, podstawą prawa jest dialog, problem więc nie w niejasności konstytucyjnych zapisów, a w ich interpretacji przez premiera i prezydenta. - Konstytucja stanowi, że stosunki z innymi państwami należą do kompetencji Rady Ministrów. A prezydent jest najwyższym przedstawicielem państwa - zaznaczył Piotrowski. Nie dał jednak jasnej wskazówki, kto powinien reprezentować Polskę.
Konflikt o stołek
Przypomnijmy, że przed ubiegłorocznym szczytem w Brukseli między Donaldem Tuskiem i Lechem Kaczyńskim wybuchł konflikt dotyczący uczestnictwa. Ostatecznie, mimo zamieszania z samolotem dla prezydenta, 15 października politycy usiedli obok siebie i wspólnie na dwudniowym szczycie reprezentowali Polskę.
Czym zajmuje się Trybunał?
Spór między premierem a prezydentem dotyczy tego, kto ma prawo określania składu delegacji na posiedzenie Rady Europejskiej i kto podczas niego reprezentuje Polskę. Innymi słowy, czy o uczestnictwie prezydenta decyduje on sam (jak to miało miejsce w ubiegłym roku), czy też ostateczna decyzja należy do Prezesa Rady Ministrów.
Wniosek do TK złożył premier Donald Tusk już w październiku 2008.
Prezydent przewodzi delegacji?
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i gwarantem ciągłości władzy państwowej. art. 126 Konstytucji RP
Rada Ministrów prowadzi politykę wewnętrzną i zagraniczną Rzeczypospolitej Polskiej. art. 146 Konstytucji RP
Prezydent Lech Kaczyński pytany w czwartek o całą sprawę, podtrzymał swoje wcześniejsze stanowisko, że prezydent RP przewodzi każdej delegacji, w której bierze udział. Miałby o tym świadczyć art. 126 Konstytucji RP z 1997 roku. - Pan premier jest przełożonym całej administracji rządowej, w tych ramach, też zgodnie z konstytucją, może wyznaczać lub nie wyznaczać kogoś do delegacji. Natomiast, jeżeli chodzi o prezydenta, to jest inna sprawa - powiedział Lech Kaczyński.
Zdaniem strony rządowej to właśnie Prezes Rady Ministrów decyduje o składzie na unijny szczyt, a określenie w konstytucji prezydenta jako "najwyższego przedstawiciela RP" nie oznacza automatycznie, że jest on najwyższym organem władzy państwowej.
Dlatego uczestnictwo prezydenta w szczytach powinno być ograniczone wyłącznie do przypadków uzgodnionych z premierem. Bo to, argumentuje rząd, właśnie Rada Ministrów prowadzi politykę zagraniczną, a nie prezydent.
Źródło: TVN24, tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot.PAP