W obecnej sytuacji, kiedy obostrzenia zostały troszeczkę zwolnione i turyści, i narciarze mogą na górskie stoki przyjechać, sytuacja jest jak na obrazku - jest duży ruch narciarski, w ciągu pięciu dni interweniowaliśmy około 300 razy, w tym był jeden wypadek śmiertelny - powiedział w rozmowie z TVN24 Tomasz Jano, zastępca naczelnika Grupy Beskidzkiej GOPR. - Pamiętajmy, że obostrzenia, jeżeli chodzi o kontakty międzyludzkie, obowiązują cały czas, i trzeba się do tego stosować, trzeba ten dystans zachować. I jeśli inni nie zachowują, to my zachowajmy, bo jesteśmy tego świadomi - apelował.
Po poluzowaniu niektórych obostrzeń 12 lutego turyści masowo ruszyli w góry. Sanepid zdążył już skontrolować kolejki do wyciągów w Szczyrku. Inspektorzy uznali, że wśród osób oczekujących na wyjazd kolejką nie był zachowany dystans społeczny, ale nie była to wina ośrodka. Policja w czasie kontroli w ośrodku ukarała też niektórych narciarzy za brak maseczek. Eksperci ostrzegają, że takie zachowania - jak te w Szczyrku czy w miniony weekend w Zakopanem - mogą doprowadzić do znacznego przyrostu zachorowań.
Nowe przepisy rozporządzenia warunkowo dopuszczają do 28 lutego ponowne prowadzenia usług hotelarskich w hotelach, motelach i pensjonatach. Gościom może być udostępnione jednak nie więcej niż 50 procent pokoi znajdujących się w obiekcie. Otwarte zostały również stoki narciarskie i baseny.
"Jest duży ruch narciarski, w ciągu pięciu dni interweniowaliśmy około 300 razy"
- W obecnej sytuacji, od pięciu dni, kiedy obostrzenia zostały troszeczkę zwolnione i turyści, i narciarze mogą na te górskie stoki przyjechać sytuacja jest jak na obrazku - jest duży ruch narciarski, w ciągu pięciu dni interweniowaliśmy około 300 razy, w tym jeden wypadek śmiertelny sprzed dwóch dni na nartach - powiedział w rozmowie z TVN24 Tomasz Jano, zastępca naczelnika Grupy Beskidzkiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Pytany, czy to dużo wypadków, czy więcej, niż w poprzednich latach, przyznał, że "trudno to tak odnieść". - To jest tylko pięć dni, kiedy taką liczbę wypadków zanotowaliśmy - mówił. - Przy normalnym sezonie narciarskim w latach poprzednich maksymalna liczba wypadków przez okres zimowy to było około dwóch tysięcy. Ale jak na te pięć dni to bardzo duży ruch narciarski, w związku z tym siłą rzeczy te wypadki się zdarzają - podkreślił.
"Jeśli inni nie zachowują dystansu, to my zachowajmy"
- Pamiętajmy, że obostrzenia, jeżeli chodzi o kontakty międzyludzkie, obowiązują cały czas i trzeba się do tego stosować, trzeba ten dystans zachować. I jeśli inni nie zachowują, to my zachowajmy, bo jesteśmy tego świadomi - apelował Tomasz Jano.
- Stwarzajmy pewne dystanse w kolejkach, bo na samych nartach możliwości zakażenia są mniejsze, to jest teren otwarty, zupełnie inna sytuacja, niż w pomieszczeniach zamkniętych. Natomiast sami musimy o to zadbać i być tego świadomi, ta nasza świadomość może dużo dobrego zrobić - dodał.
Źródło: TVN24