- Ostatnio mieliśmy kilka przykładów, że po prostu samolot skosił las, na Syberii i nikomu się nic nie stało. (...) A tutaj mamy jeszcze te odpryski, te odłamki. No i wszyscy zginęli. Sytuacja jest charakterystyczna dla wybuchu - powiedział Jarosław Kaczyński w swoim niedzielnym przemówieniu w Sieradzu. Do tych słów odniósł się w "Faktach po Faktach" w TVN24 dr Maciej Lasek z komisji Millera, która badała katastrofę smoleńską. Po raz kolejny powiedział, że możliwość wystąpienia zamachu czy wybuchu została przez komisję wykluczona.
- Na podstawie badania przeprowadzonego przez naszą komisję wykluczyliśmy możliwość wystąpienia zamachu czy jakiegoś wybuchu, o którym się mówi. Wszystkie fakty, wszystkie dowody, które zostały zgromadzone, wprost wskazują na sposób, w jaki doszło do tej katastrofy - powiedział Lasek.
Ekspert zaznaczał, że komisja Millera pracowała na zapisach czarnych skrzynek oraz zapisach trzech rejestratorów parametrów lotu. Wykonano również, według Laska, pomiary terenu i pomiary przeszkód, o które zaczepiał samolot przed zderzeniem z ziemią.
- Chciałbym przypomnieć to, co żeśmy napisaliśmy w naszym raporcie, że ta słynna brzoza to nie była pierwsza przeszkoda, w którą uderzył, czy o którą zaczepił samolot Tu-154M. Wcześniej były ścinane co najmniej trzy drzewka czy kępy drzew, które pozwoliły na określenie, na jakiej rzeczywistej wysokości leciał w ostatniej fazie przed zderzeniem z brzozą samolot - podkreślał Lasek. Dodał również, że przez prokuraturę została zlecona ekspertyza, którą opracował Wojskowy Instytut Chemii i Radiometrii, aby wykluczyć
Na podstawie badania przeprowadzonego przez naszą komisję wykluczyliśmy możliwość wystąpienia zamachu czy jakiegoś wybuchu o którym się mówi. Wszystkie fakty, wszystkie dowody, które zostały zgromadzone wprost wskazują na sposób w jaki doszło do tej katastrofy Dr Maciej Lasek
"Mieli nieskrępowany dostęp do wraku"
Lasek skomentował także kwestię rzekomych wybuchów w kabinie z perspektywy innych zapisanych danych z samolotu. - Jeżeli nastąpiłby ten hipotetyczny wybuch, w okolicach kadłuba, to skok ciśnienia zostałby zarejestrowany - podkreślał Lasek, mówiąc o jednym z najważniejszych parametrów zapisywanych w trakcie lotu, czyli nadciśnieniu w kabinie, który służy do analizy sytuacji, w której mogłoby dojść do dekompresji.
- Po przeprowadzeniu tych analiz, które zostały wykonane, zrezygnowaliśmy z symulacji rozpadu samolotu po zderzeniu, jak również z symulacji, jak ten samolot się obracał po utracie dość znacznego fragmentu lewego skrzydła. Dla nas był to skutek, nie przyczyna wypadku. Przyczyny kończyły się kilkanaście sekund wcześniej i to są rzeczy, nad którymi należy się pochylić, bo tylko wtedy, eliminując tego typu działania, które miały miejsce na pokładzie, czy dużo wcześniej w procesie szkolenia załogi, możemy mieć nadzieję, że do takiej katastrofy więcej nie dojdzie - mówił.
Lasek podkreślał również, że polscy eksperci tuż po katastrofie mieli dostęp do wraku i w tym czasie została przeprowadzona analiza szczątków samolotu oraz pobrano próbki, które posłużyły później przy analizie WICiR. - Przez kilka dni mieli nieskrępowany dostęp do wraku i do terenu - mówił.
Dr Maciej Lasek zaznaczał również, że komisja wykluczyła awarię techniczną. - Wykluczyliśmy awarię techniczną na podstawie również tego samego zestawu danych, czyli analizy szczątków i bardzo długotrwałych analiz zapisów z rejestratorów parametrów lotu, jak również z zapisów zawartych w pamięci systemu TAWS. - przekonywał.
Dodał także, że na pokładzie samolotu znajdowały się trzy rejestratory parametrów lotu (dwa produkcji radzieckiej i jeden produkcji polskiej) oraz rejestrator dźwięku w kabinie i system TAWS. - On nie jest rejestratorem, ale zapisuje pewne informacje, które są tak jakby kompatybilne z zapisami zawartymi w tych rejestratorach. Zestawienie wszystkich informacji jednoznacznie wykluczyło wystąpienie awarii technicznej tego samolotu - podsumował Lasek.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24