W Mysłowicach na świat przyszedł chłopczyk urodzony w strażackim wozie, należącym do Katowickiego Holdingu Węglowego. Wszystko przez gumę, którą złapało auto wiozące rodzącą mamę do szpitala. Poród przy świetle górniczej lampki pomógł odbierać sztygar, który chwilę wcześniej wyjechał z kopalni.
Ireneusz Czak, kopalniany strażak, w nocy z wtorku na środę wiózł sztygara z Mysłowic do Wesołej (dwie części kopalni Mysłowice-Wesoła), by ten usunął awarię w zakładzie. Nagle zobaczył stojący na awaryjnych światłach samochód i gestykulującego kierowcę. Okazało się, że wiózł on rodzącą żonę do szpitala, a auto złapało gumę.
Strażak i towarzyszący mu sztygar w roboczym ubraniu przenieśli rodzącą kobietę do strażackiej furgonetki i ruszyli do szpitala. Gdy dojechali, chłopczyk był już na świecie.
- Poród odebrał mąż kobiety, z pomocą sztygara, który oświetlał wnętrze jadącego auta górniczą lampką. Strażak-kierowca robił wszystko, żeby jak najszybciej dojechać do szpitala - powiedział komendant zakładowej straży pożarnej, Marian Kantor.
Chłopiec urodzony już w Dniu Dziecka
Gdy strażackie auto dotarło do mysłowickiego szpitala, umorusany sztygar wbiegł do środka, by zaalarmować położne. Za nim do izby przyjęć wkroczył strażak. Pępowinę nowo narodzonego dziecka przecięto jeszcze w samochodzie.
- Było to już po północy, więc chłopczyk przyszedł na świat w Dniu Dziecka - zauważył Kantor.
Pracownicy kopalnianej straży pożarnej nie przypominają sobie podobnego przypadku. Strażak Ireneusz Czak, który kierował samochodem, jest doświadczonym pracownikiem z ok. 20-letnim stażem. Ma uprawnienia ratownika medycznego.
Jak powiedział rzecznik KHW, władze holdingu ufundują wyprawkę dla chłopczyka urodzonego w strażackim samochodzie. Obecnie dziecko przechodzi szczegółowe badania.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu