Steczkowska pasażerką Boeinga. "Będę obchodzić nowe urodziny"

"1 listopada będziemy obchodzić swoje nowe urodziny"
"1 listopada będziemy obchodzić swoje nowe urodziny"
Źródło: TVN24/Piotr Fotek/Reporter/East News

- 1 listopada będziemy obchodzić swoje nowe urodziny - mówi piosenkarka Magda Steczkowska, pasażerka lotu nr 16 i siostra Justyny Steczkowskiej. Jak wspomina, towarzyszące awaryjnemu lądowaniu emocje trudno opisać. - Załoga panowała nad nami, nie mówiła niepotrzebnych rzeczy. Wszyscy robili to, co trzeba - opowiada TVN24.

Magda Steczkowska leciała z Newark do Warszawy Boeingiem 767, który we wtorek po południu awaryjnie lądował "na brzuchu" na warszawskim lotnisku im. F. Chopina.

Jak wspomina, o tym, że samolot ma kłopoty techniczne, powiedziano pasażerom około półtorej godziny przed lądowaniem. - Musieliśmy się przygotować, zdjąć buty na obcasach. Spakowałam dokumenty, jeden włożyłam do torby, gdyby był potrzebny przy identyfikacji - mówi Steczkowska.

Wspomina, że stewardesy opanowanym głosem ogłaszały awaryjne lądowanie. - Dzieci nie płakały, choć było ich mnóstwo na pokładzie. Wszyscy ucichli, zrobili, co trzeba - opowiada.

"Fantastycznie się nami zaopiekowano" (TVN24)

"Fantastycznie się nami zaopiekowano" (TVN24)

"Nie wiedzieliśmy w 100 procentach, o co chodzi"

- Nie powiedziano nam w 100 procentach, o co chodzi. Steward powiedział, że mamy problem techniczny i będziemy musieli lądować awaryjnie. Słuchałam akurat muzyki i zdałam sobie sprawę, że już dawno powinny być wypuszczone koła. Od razu wiedziałam, że chodzi o podwozie, bo to charakterystyczny dźwięk. Zapytałam stewardesy, czy o to chodzi, powiedziała, że tak, ale że nie wiedzą, czy koła się wysunęły czy nie - mówi Steczkowska.

Czy bała się lądowania? - Zaczęliśmy z kolegami mówić sobie różne rzeczy. Trzymaliśmy się za ręce, potem zaczęłam płakać. Później przyszedł spokój i czekaliśmy, wiedzieliśmy, że nic nie możemy zrobić. Nie siedziałam przy oknie, a samolot siadł tak powoli, że cały czas myślałam, że jeszcze jesteśmy wysoko - zaznacza.

"Musieliśmy się przygotować na awaryjne lądowanie"

"Musieliśmy się przygotować na awaryjne lądowanie"

"Ludzie się przepuszczali, chociaż było ciasno"

Tuż po lądowaniu załoga zaczęła krzyczeć, by wychodzić. - Było ciasno, ale ludzie się nawzajem przepuszczali, przepuszczali przodem dzieci - dodaje wzruszona. - Potem się ściskali, dziękowali bogu. Jak wysiedliśmy, dobiegłam do autobusu. Część ludzi nie oddaliła się od samolotu, a przecież mógł wybuchnąć - zauważa.

Zaznacza, że wszystko zostało bardzo dobrze zorganizowane. - Tu ogromne podziękowanie. Dziękuję pilotom i załodze. Panowali nad nami, nie mówili niepotrzebnych rzeczy. Podziękowania też dla zaplecza, bo służby medyczne, celne, fantastycznie się nami zajęły - mówi. Jak dodaje, od teraz 1 listopada będzie wraz z kolegami obchodzić swoje "nowe urodziny".

ZOBACZ LĄDOWANIE BOEINGA

Źródło: tvn24

Czytaj także: