To mój wieloletni współpracownik i przyjaciel. Mimo młodego wieku osoba bardzo doświadczona - mówił Lech Kaczyński po wręczeniu Władysławowi Stasiakowi nominacji na szefa prezydenckiej kancelarii. Dziękując jego poprzednikowi Piotrowi Kownackiemu stwierdził, że okoliczności dymisji są dla niego bardzo przykre. Stasiak zapewnił, że będzie wspierał prezydenta.
Prezydent, który zabrał głos po wręczeniu Stasiakowi nominacji podkreślił, że jest to jego wieloletni współpracownik z czasów pracy w NIK, stołecznym Ratuszu, Biurze Bezpieczeństwa Narodowego i Kancelarii Prezydenta. Zachwalał jego doświadczenie i dobre wykształcenie (Krajowa Szkoła Administracji Publicznej).
Przypomniał, że Stasiak odpowiadając w Ratuszu za sprawy bezpieczeństwa sprawił, że stolica stała się jednym z najbezpieczniejszych miast. - Odpowiadał za akcję likwidacji ośrodka, który był ośrodkiem zła. I żadna poprzednia władza nie mogła sobie dać z tym rady. Chodzi o tzw. Labirynt (klub działający przy Smolnej bez wszelkich zezwoleń - red.). Mówiono, że bez kałasznikowów nie da się tam wejść, a my nie mieliśmy kałasznikowów i weszliśmy. Klub został zlikwidowany - powiedział Lech Kaczyński. I dodał: - Życzę Ci Władku, żebyś z tym samym powodzeniem kierował Kancelarią Prezydenta.
Poprzednikowi Stasiaka poświęcił kilka zdań. Dziękując Kownackiemu za prawie roczną współpracę przyznał, że okoliczności, w jakich podjął decyzję o dymisji są dla niego bardzo przykre.
"Będę wspierał prezydenta"
- Bardzo mi miło, że pan prezydent mi zaufał i powierzył mi tę misję. Postaram się wypełniać ją jak najlepiej. Wiem, że to misja trudna i odpowiedzialna - deklarował tuż po nominacji w rozmowie z dziennikarzami Stasiak. - Przed nami dużo pracy, projektów, przedsięwzięć i pasjonujących zdarzeń ważnych dla funkcjonowania naszego kraju. Pan prezydent ma spójną wizję państwa i jego rozwoju, a także funkcjonowania społeczeństwa i solidarności społecznej. Chciałbym, żeby to zostało zauważone, żeby ludzie zobaczyli jego pomysły - podkreślił.
Dopytywany, czy będzie politycznym fighterem i jak jego poprzednik pójdzie na konfrontację z rządem, odpowiedział: - To nie do końca właściwie postawione pytanie. Nie tyle liczy się fighterstwo, ile cel. Celem jest to, żeby Polska funkcjonowała dobrze, była krajem stabilnym i miała odpowiednie warunki dla rozwoju. Czasami trzeba zawalczyć, ale zasadniczą przesłanką jest to, żeby dobrze wypełniać zadania dla Polski.
"Pokażemy, że L. Kaczyński jest autentyczny"
Stasiak mówiąc o tym, co chce zrobić w kancelarii podkreślał, że trzeba rozmawiać i szukać rozwiązań odnośnie finansów publicznych, systemu gospodarczego, funkcjonowania instytucji publicznych. - Bardzo bym chciał, żeby przesłanie pana prezydenta, iż modernizacja kraju to nie zabawa, ale poważne projekty i wizja, były wyraźnie widziane. Jestem przekonany, że jeśli dobrze nad tym popracujmy, to będzie to widziane - powiedział nowy szef prezydenckiej kancelarii.
I podkreślił, że zależy mu na tym, by Polacy przekonali się, co Lech Kaczyński ma do powiedzenia w istotnych tematach. - Pokażemy, że o problemach można mówić w sposób realny, a nie plastikowy. Chciałbym, żebyśmy rozpoczęli dyskusję o rurociągu Odessa-Brody-Płock. To projekt dotyczący poważniej koncepcji dywersyfikacji gazu i bezpieczeństwa energetycznego. A także o rozwiązaniach dotyczących instytucji państwowych, bez silnego państwa nie damy sobie rady - powiedział Stasiak.
I dodał: - Jeśli Polacy mają okazję poznać poglądy pana prezydenta, to zaczynają się one im podobać. Prezydent jest człowiekiem autentycznym i pracowitym. I chciałbym, żeby społeczeństwo tę autentyczność zobaczyło.
Na koniec podkreślił, że dobrze wspomina współpracę z Kownackim i za nią mu dziękuje. - Rozmawialiśmy normalnie. Przyjąłem gratulacje od pana ministra Kownackiego - powiedział Stasiak. I dodał: - Nie zgłaszał żalu, pretensji. Nie okazywał rozdrażnienia. (odnośnie dymisji - red.).
Dopytywany, czy zdymisjonowanie Kownackiego oznacza koniec jego współpracy z prezydentem odpowiedział wymijająco. - To rozmowa między prezydentem a panem Kownackim - powiedział Stasiak.
Pogrążył go wywiad
Kownacki tydzień temu został wysłany na urlop po tym, jak w wywiadzie dla "Dziennika" skrytykował Lecha Kaczyńskiego. Mówił, że prezydent jest "zbyt szczery i zbyt prostolinijny" i ma "o to do niego pretensje". - Fundamentalnie nie zgadzam się z jego praktyką działania bez żadnego planu. Sądzę, że powinny być wytyczone konkretne cele i sposoby ich realizacji. Uważam też, że prezydent powinien mieć ustalony kalendarz zajęć i jego się trzymać - stwierdził. Od dziś o kalendarz prezydenta będzie dbał Stasiak.
Telefon Obamy i wielbłąd
Jednak ten wywiad to tylko jedna z wielu wpadek, które na stanowisku szefa kancelarii zaliczył Kownacki. Zbyt długi język ministra przysparzał mu często problemów. W "Piaskiem po oczach" ogłosił na przykład, że prezydent będzie się ubiegał o reelekcję, zanim pojawił się oficjalny komunikat w tej sprawie. Dopytywany przez dziennikarza stwierdził rozbrajająco, że "chyba powiedział za dużo".
Zdecydowanie za dużo powiedział też relacjonując rozmowę Lecha Kaczyńskiego z Barackiem Obamą. Według Kownackiego, prezydent USA poruszył w niej kwestię tarczy antyrakietowej, co w rzeczywistości nie miało miejsca. Kancelaria musiała sprawę odkręcać, a jej szef przyznał, że "chyba traci wiarygodność". I nie pomogła nawet konferencja, na której prezentując zdjęcie wielbłąda Kownacki stwierdził, że owym wielbłądem nie jest. Po ostatniej gafie musiał odejść.
Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24