Określanie "prokurator stanu wojennego" zdecydowanie wypacza istotę rzeczy - przekonywał poseł PiS Stanisław Piotrowicz. - Wbrew tego rodzaju sugestiom można powiedzieć, że jestem w jakimś stopniu również i ofiarą tamtego czasu - stwierdził.
Stanisław Piotrowicz w Polskim Radiu 24 został zapytany przez prowadzącego rozmowę Adriana Klarenbacha, czy nie razi go, gdy jest nazywany "prokuratorem stanu wojennego". - Zdecydowanie to wypacza istotę rzeczy - odparł poseł.
- To sugeruje jakobym był twórcą tego stanu, prokuratorem głównym i naczelnym oraz prokuratorem, który ponosi odpowiedzialność za stan wojenny. A chcę powiedzieć, że wbrew tego rodzaju sugestiom można powiedzieć, że jestem w jakimś stopniu również i ofiarą tamtego czasu - mówił.
Dodał, że nie ma czasu, by ten wątek rozwinąć.
"Dołożyłem wszelkich starań, żeby wyszedł na wolność"
Piotrowicz w stanie wojennym był prokuratorem. Jego podpis znajduje się między innymi pod aktem oskarżenia wobec działacza Solidarności Antoniego Pikula, którego oskarżono za działalność opozycyjną w stanie wojennym.
Piotrowicz wyjaśniał, że choć jego podpis znajduje się pod aktem oskarżenia opozycjonisty, to w rzeczywistości pomagał on działaczowi antykomunistycznej opozycji. Jak przekonywał, to jemu Pikul zawdzięczał umorzenie śledztwa. Sam Antoni Pikul temu zaprzecza.
Teraz Pikul będzie kandydował do sejmiku województwa podkarpackiego z listy Koalicji Obywatelskiej. Jak stwierdził Piotrowicz, to jest powodem tego, że Pikul go "obciąża".
- Ja w tamtym okresie czasu, żeby ten pan nie poniósł konsekwencji, bo się z nim solidaryzowałem, choć formalnie byłem po drugiej stronie bariery (...), dołożyłem wszelkich starań, żeby wyszedł na wolność. I tak się stało. Wyroku nie miał. Postępowanie umorzono - mówił Stanisław Piotrowicz.
- Ale żeby tak się stało, musiałem wejść w tamtym czasie, w stanie wojennym jako prokurator, we współpracę z jego adwokatem. I sporządzić takie dokumenty, żeby on mógł wyjść na wolność. Łatwo sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby tą moją współpracę w stanie wojennym z jego adwokatem ujawniono. Pewnie dostałbym wyrok i to znacznie większy, niż jemu mógł grozić - tłumaczył.
Na uwagę, że złamał prawo, Piotrowicz odparł: - Zdecydowanie złamałem w tamtym czasie prawo i poniosłem z tego powodu konsekwencje służbowe.
- Żyłem w przeświadczeniu, że zrobiłem coś dobrego. Zawsze w swoim życiu kierowałem się sumieniem, nie zmieniłem się, zawsze miałem takie poglądy - przekonywał.
"Lektura dokumentów tego nie potwierdza"
Do słów Piotrowicza sugerujących, że jest również "ofiarą stanu wojennego", odniósł się na Twitterze szef Wojskowego Biura Historycznego Sławomir Cenckiewicz.
"Grubo! Lektura dokumentów tego nie potwierdza :)" - napisał.
Grubo! Lektura dokumentów tego nie potwierdza :) https://t.co/H7O9YsD0Uz
— Sławomir Cenckiewicz (@Cenckiewicz) 11 października 2018
Autor: kb//now / Źródło: Polskie Radio 24