Zauważalnie poprawił się stan zdrowia czterech górników leczonych po wypadku w kopalni Mysłowice-Wesoła w oddziale intensywnej terapii Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Stan dwóch najciężej rannych z tego oddziału nadal jest jednak krytyczny. Natomiast w kopalni Mysłowice-Wesoła ratownicy, prowadzący akcję poszukiwawczą zaginionego górnika, we wtorek rano kolejny raz wracali w zagrożony rejon, by kontynuować usuwanie blokującego im drogę rozlewiska.
Jak poinformował podczas wtorkowego briefingu dr hab. Marek Kawecki z CLO, tego dnia w szpitalu nadal przebywa 23 chorych. Obok sześciu najbardziej poszkodowanych leczonych w oddziale intensywnej terapii, kolejnych siedemnastu górników przebywa na oddziałach chirurgicznych – w stanie ogólnym zadowalającym.
- Co do samego stanu chorych – sześciu w dalszym ciągu na intensywnej terapii, dwaj w stanie krytycznym, czterej w stanie nieco bardziej stabilnym, z zauważalnymi poprawami w zakresie monitorowanych parametrów - powiedział Kawecki. Dodał, że: -Tę poprawę oceniamy pozytywnie.
W poniedziałek stan tych górników oceniany był jako "bardzo ciężki, z niewielką tendencją do stabilizacji".
Rokowania nadal "bardzo ostrożne"
Pytany o rokowania specjalista uznał je za "bardzo ostrożne" – szczególnie wobec dwóch pacjentów w stanie krytycznym.
- Może zdarzyć się wszystko. Natomiast w stosunku do pozostałych leżących na OIOM-ie rokowania są nieco lepsze, aczkolwiek także bardzo ostrożne. O wiele lepsze rokowania są wobec pacjentów, którzy są w stanie ogólnym zadowalającym - zaznaczył lekarz.
Jak podkreślił, wszyscy górnicy przebywający w CLO są poddawani stałemu najnowocześniejszemu leczeniu, m.in. zabiegom hiperbarii tlenowej. Stosowane są specjalistyczne opatrunki czy najwyższej klasy antybiotykoterapia. Dzisiaj odbyło się też pięć kolejnych operacji, kolejne są zaplanowane na środę i czwartek.
"W leczenie górników zaangażowaliśmy wszystkie środki"
Dyrektor Centrum Leczenia Oparzeń dr Mariusz Nowak zaapelował we wtorek o przyspieszenie procedur finansowania stosowanego przez szpital bardzo drogiego leczenia. Jak podkreślił, chodzi o efekt skali związany z dużą grupą ciężko rannych osób. Obecnie za ich leczenie płaci szpital, jednak jego władze obawiają się - w pewnej perspektywie – utraty płynności.
- Jeżeli mamy perspektywę kolejnych tygodni do leczenia, może się to bardzo źle skończyć. Przestaniemy w pewnym momencie mieć możliwości finansowania leczenia. Jeżeli coś robimy planowo i nagle pojawia się taka duża grupa, angażujemy wszystkie środki, jakie mamy, i nie możemy pozwolić sobie na czekanie albo opóźnienie decyzji - wskazał dr Nowak.
Dyrektor podał, że choć placówka ma „oddźwięk ministerstwa” ws. finansowania uruchomionych już hodowli komórkowych, nie ma go na razie odnośnie zgłoszonych już NFZ tzw. nadwykonań. -Trzeba uświadomić urzędnikom, że trzeba działać szybciej. To nie jest tak, że możemy znowu poczekać pół roku, aż się np. Narodowy Fundusz Zdrowia rozliczy - zaakcentował dyrektor CLO.
Materiał Faktów TVN o akcji poszukiwawczej i śmierci najciężej poparzonego górnika
Zmarł jeden z najciężej poparzonych górników
W poniedziałek wieczorem minął tydzień od katastrofy w mysłowickiej kopalni. Na poziomie 665 m doszło prawdopodobnie do zapalenia bądź wybuchu metanu. W strefie zagrożenia znajdowało się wówczas 37 górników. 36 wyjechało na powierzchnię, 31 trafiło pierwotnie do szpitali. 42-letniego kombajnisty dotąd nie odnaleziono. W poniedziałek rano w CLO zmarł jeden z najciężej rannych, 26-letni górnik.
Jak poinformowała rzeczniczka prowadzącej śledztwo po wypadku Prokuratury Okręgowej w Katowicach prok. Marta Zawada-Dybek, przeprowadzono już sekcję zwłok zmarłego. Wstępne wyniki wskazują, że przyczyną jego zgonu były wstrząs pooparzeniowy i niewydolność krążeniowo-oddechowa.
Informację o świadczonej poszkodowanym oraz ich bliskim pomocy psychologicznej przekazał też we wtorek Wojciech Jaros, rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego, do którego należy kopalnia.
W kopalni trwa akcja poszukiwawcza
W kopalni ratownicy prowadzący akcję poszukiwawczą zaginionego górnika we wtorek rano próbowali kontynuować usuwanie blokującego im drogę rozlewiska.
- Usunięto jej ok. 84 m3. Oznacza to – w wersji optymistycznej oznacza- że za jakieś 8 godzin ratownicy, nie czekając aż dno muldy będzie całkiem suche, zdołają przejść na drugą stronę. W wersji pesymistycznej, ponieważ nie znamy rzeczywistej pojemności rozlewiska, może to trwać nawet 2 razy dłużej. Natomiast zła wiadomość jest taka, że prognozy meteorologiczne mówią o spadku ciśnienia dziś pod wieczór. Jeżeli to wystąpi, wówczas ze względu na wzrost stężenia gazów wybuchowych, a więc wzrost zagrożenia wybuchem może zajść konieczność wycofania ratowników- poinformował Wojciech Jaros z KHW
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: db/mp/kka,rzw/gp / Źródło: TVN24 Katowice/ PAP