Decyzja SLD związana z referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy ma zapaść pod koniec września - poinformował szef stołecznego Sojuszu Sebastian Wierzbicki. Sojusz Lewicy Demokratycznej ma w związku z tym ofertę dla Hanny Gronkiewicz-Waltz. Chce, by spełniła kilka jego postulatów.
W piątek po południu obradowała Rada Warszawska Sojuszu, która miała zdecydować, czy poprzeć październikowe referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Decyzja została jednak odłożona o dwa tygodnie - Sojusz dał sobie w ten sposób czas na dodatkowe konsultacje w kołach. Sformułowano też kilka postulatów, na spełnienie których liczy lewica. Chodzi m.in. o refundację z budżetu miasta zabiegów in vitro, przywrócenie 50-proc. ulg na przejazdy komunikacją miejską dla emerytów, wstrzymanie komercjalizacji i prywatyzacji służby zdrowia w Warszawie. - Pani prezydent ostatnimi czasy - pod wpływem referendum - się zmobilizowała. Boimy się, żeby nie skończyło się to w dniu referendum. Zdajemy sobie sprawę, że Platformy Obywatelskiej i tak nie uda się odsunąć od władzy w Warszawie, dlatego oczekujemy, że Hanna Gronkiewicz-Waltz spełni nasze postulaty. Pozwoli nam to sprawdzić, czy jeszcze w tej kadencji mamy szansę na realizację naszych propozycji - zaznaczył Wierzbicki. Lider stołecznego SLD przypomniał, że w sprawie referendum brane pod uwagę są cztery warianty: namawianie do udziału w głosowaniu i odwołania prezydent Warszawy; namawianie do udziału w nim, ale w kwestii głosowania pozostawienie wolnej ręki wyborcom; pozostawienie mieszkańcom stolicy dobrowolności w kwestii udziału w referendum albo nawoływanie do jego bojkotu. Według niego Sojusz nie zdecyduje się raczej na poparcie referendum, ani na jego bojkot.
Prawicowa awantura?
- Na pewno nie będziemy namawiać nikogo do pozostania w domu, jak to robią premier Donald Tusk i prezydent Bronisław Komorowski. Uważamy, że jest to przywilej, z którego warto skorzystać, jednak podstawową kwestią jest to, co z tego wszystkiego może wyniknąć. Z drugiej strony nie chcemy też stawać w jednym szeregu z Piotrem Guziałem, Jarosławem Kaczyńskim i Januszem Palikotem - powiedział szef stołecznego Sojuszu. Jak dodał, pozostają więc dwa warianty, w których SLD pozostawi wolną rękę swym sympatykom - pójścia lub nie na referendum, lub pójścia i głosowania zgodnie z własną wolą.
Według innego z liderów SLD w Warszawie, Grzegorza Pietruczuka, w ciągu dwóch najbliższych tygodni przeprowadzone mają jeszcze zostać konsultacje w kołach dzielnicowych.
- Referendum to czysto prawicowa awantura, gdzie komitet prawicowy pod przewodnictwem kolegi Guziała prowadzi działalność wspólnie z PiS przeciwko Platformie, my nie chcemy się dać w to wciągnąć. Dajemy sobie więc jeszcze dwa tygodnie na spokojne podjęcie decyzji - zaznaczył Pietruczuk. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, na piątkowym posiedzeniu Rady nie było mowy o ewentualnym kandydacie na prezydenta stolicy w przyszłorocznych wyborach samorządowych. W nieoficjalnych rozmowach w tym kontekście pada nawet sześć nazwisk: byłej wiceszefowej partii Katarzyny Piekarskiej, byłego lidera SLD Wojciecha Olejniczaka, byłego ministra zdrowia Marka Balickiego, obecnego wiceszefa Sojuszu, byłego premiera Józefa Oleksego, szefa mazowieckiego SLD Włodzimierza Czarzastego, a także posłanki Małgorzaty Sekuły-Szmajdzińskiej.
Guział potrzebuje wsparcia
- Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz musi odejść, nie tylko jako nieskuteczny polityk w realizacji nawet własnego programu wyborczego, ale także jako symbol pozorowanych zmian, arogancji władzy i pogardy dla obywateli. Odwołanie jej w referendum to przyczynek do zwycięstwa naszych wartości w najbliższej przyszłości. Polacy potrzebują władzy o lewicowej wrażliwości i woli prawdziwych zmian na lepsze, zarówno w samorządach, jak i w Polsce. Dlatego wygrajmy to razem, zaczynając marsz Lewicy do zwycięstwa naszych wartości właśnie od Warszawy! Proszę Was o poparcie i udział w referendum w stolicy Rzeczpospolitej - czytamy w apelu Guziała do członków SLD. Przypomniał on, że w sobotę odbędzie się Rada Krajowa SLD. - Ta partia jest kluczem do frekwencji w referendum warszawskim. Musi zdecydować, czy jest respiratorem PO, czy prawdziwą lewicą, która chce kreować zmiany - zaznaczył polityk. Według Guziała, jeśli lewica chce realnie zmienić Polskę nie powinna i nie może być tylko dodatkiem do żadnej koalicji, a musi nadawać jej ton.
- Stanie się tak, gdy w kluczowych momentach decydujących nie tylko o kształcie sceny politycznej, ale i o życiu obywateli, Lewica opowiadać się będzie za zmianą i ją aktywnie kreować, a nie stać obok w roli obserwatora. Takim momentem, który będzie miał daleko idące konsekwencje dla kształtu sceny politycznej i roli jaką wkrótce odegra Lewica jest referendum warszawskie - dowodził.
Bratnie idee
- Koleżanki, Koledzy, Ośmielam się kreślić do Was te słowa, bowiem jesteście mi intelektualnie i środowiskowo najbliżsi. Nie tylko z uwagi na moją biografię, która od zawsze była związana z Lewicą. Przez ponad 7 lat byłem też Waszym partyjnym towarzyszem i pozostawiłem po swej aktywności trwały ślad w postaci młodzieżówki SLD, której byłem współzałożycielem i współpomysłodawcą jej powstania, a także autorem jej nazwy. Nasze drogi w 2005 r. formalnie się rozeszły, ale przecież poglądy polityczne na wiele spraw mamy zbieżne, czego dowodem była choćby 90. rocznica zabójstwa Prezydenta Gabriela Narutowicza, którą wspólnie organizowaliśmy w ubiegłym roku pod Zachętą, m.in. pod hasłem 'Naprawić Państwo! - czytamy w liście Guziała. Rada Krajowa SLD zbiera się w sobotę w południe. Główne tematy spotkania to protesty związkowe, które od środy trwają w Warszawie, a także przygotowania do przyszłorocznych wyborów europejskich i samorządowych. W piątek po południu obradowała Rada Warszawska Sojuszu, która miała zdecydować, czy poprzeć październikowe referendum w sprawie odwołania Gronkiewicz-Waltz. Jak postanowiła, decyzja SLD ws. referendum ma zapaść pod koniec września. Sformułowano też kilka postulatów, na spełnienie których liczy lewica. Chodzi m.in. o refundację z budżetu miasta zabiegów in vitro, przywrócenie 50-proc. ulg na przejazdy komunikacją miejską dla emerytów, wstrzymanie komercjalizacji i prywatyzacji służby zdrowia w Warszawie.
Nieprzekonany SLD
Sojusz do tej pory nie zajął żadnego jednoznacznego stanowiska w kwestii referendum. Politycy SLD oceniali, że inicjatywa, którą zapoczątkował w maju lider Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, burmistrz Ursynowa Piotr Guział, nie ma sensu. Wskazywali, że Platforma Obywatelska dysponuje samodzielną większością w stołecznej Radzie Miasta, a w razie ewentualnego odwołania Gronkiewicz-Waltz, premier Donald Tusk mianuje na komisarza stolicy innego polityka PO. Referendum ws. odwołania prezydent stolicy odbędzie się 13 października. Będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział 3/5 liczby wyborców, którzy uczestniczyli w wyborach prezydenta w Warszawie w 2010 roku, czyli co najmniej 389 430 osób.
Trzy razy "tak"
Referendum do tej pory poparły: PiS, Ruch Palikota i Solidarna Polska, których działacze włączyli się w zbiórkę podpisów pod wnioskiem o odwołanie prezydent Warszawy. Politycy PO, w tym również Donald Tusk, apelowali, by nie brać udziału w październikowym głosowaniu. Przeciwnikiem referendum jest też prezydent Bronisław Komorowski, który przygotował nawet projekt nowelizacji ustawy o samorządzie terytorialnym, który zmienia zasady odwoływania wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Prezydent chce, by dla ważności takiego referendum konieczna była frekwencja nie mniejsza niż w czasie wyborów danego wójta, burmistrza lub prezydenta.
Autor: łuk//kdj / Źródło: PAP