Na 25 lat więzienia skazał sąd Jolantę K. z Czerniejowa za zabójstwo pięciorga jej nowonarodzonych dzieci. Jej męża Andrzeja K. uznał winnym nakłaniania żony do tych zbrodni i skazał go na 12 lat więzienia.
Andrzej K. został też pozbawiony praw publicznych na cztery lata. Wyrok nie jest prawomocny. Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami. Sąd utajnił też ustne uzasadnienie wyroku.
Wyroki zapadały i były uchylane
Był to już trzeci proces małżonków K. W poprzednich Jolanta K. została skazana najpierw na dożywocie, w drugim na 25 lat więzienia. Jej męża wcześniej sąd dwukrotnie uniewinnił. Oba wyroki uchylił lubelski sąd apelacyjny.
W poprzednich procesach Jolanta K. przyznawała się do zabicia noworodków. Mówiła, że zrobiła to ze strachu przed mężem, który nie chciał mieć więcej dzieci (małżonkowie mieli już wcześniej czworo), bił ją i znieważał.
Andrzej K. nie przyznawał się do winy. Utrzymywał, że nic nie wiedział o kolejnych ciążach żony. Zeznania Jolanty K., były jedynym dowodem przeciwko mężowi.
W obu poprzednich procesach sąd uznawał je za niewiarygodne i pełne sprzeczności. Kobieta często zmieniała wyjaśnienia i wycofywała się z wcześniejszych twierdzeń.
Noworodki w zamrażarce i beczkach
Do zabójstw noworodków - czterech chłopców i dziewczynki - doszło w latach 1992-1998, kiedy rodzina K. mieszkała w Lublinie.
Jolanta K. rodziła dzieci w wannie i topiła je. Ciała przechowywała w domowej zamrażarce. Kiedy rodzina przeniosła się do Czerniejowa k. Lublina, kobieta przewiozła tam też ciała martwych dzieci. Początkowo trzymała je w zamrażarce, a potem przełożyła do beczki po kiszonej kapuście.
Zwłoki znalazły córki małżeństwa K. latem 2003 r., kiedy babcia kazała im wyrzucić na pole zawartość beczki, z której rozchodził się fetor.
Jolanta K. opuściła dom na kilka dni przed odkryciem zwłok noworodków. Przez miesiąc poszukiwała jej policja. Została zatrzymana w Lublinie, gdy policja wyznaczyła 5 tys. zł nagrody za wskazanie miejsca jej pobytu
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24