Poszkodowana klientka Sky Club wprawiła w konsternację zarząd upadłego biura. Na konferencji prasowej z uporem żądała konkretnej odpowiedzi na pytanie, kiedy dostanie zwrot pieniędzy za niezrealizowany wyjazd. - Chcę wiedzieć, czy będą i kiedy będą - mówiła. Zarzuciła też firmie nieuczciwość. - Nie wierzę, że państwo nic nie wiedzieliście o upadłości - powiedziała.
W czasie konferencji prasowej z udziałem zarządu upadłej firmy Sky Club i marszałka województwa mazowieckiego, pytania zadawali nie tylko dziennikarze, ale i jedna z klientek biura, która kupiła wycieczkę w ubiegły poniedziałek. Stanowczo żądała odpowiedzi na pytanie, kiedy dostanie zwrot wpłaconych pieniędzy. Nie usatysfakcjonowały jej wypowiedzi przedstawicieli biura mówiące o tym, że powinna złożyć roszczenie o Urzędu Marszałkowskiego, na co ma 365 dni. Kobieta nie ustąpiła.
- Nie interesuje mnie prawo, bo nie jestem prawnikiem. Chcę wiedzieć, kiedy dostanę moje pieniądze, czy w tym roku zostanę pozbawiona urlopu? Odkładałam z emerytury, nie mam zbyt wielkiej, to i oczywiście pieniędzy dla mnie nie ma, tak? Chcę wiedzieć, kiedy będą i czy będą? Proszę mi konkretnie odpowiedzieć - mówiła kobieta. Nie wystarczyła jej odpowiedź biura, że w pierwszej kolejności pokrywane są koszty powrotu do kraju, a dopiero potem roszczenia klientów w sprawie niezrealizowanych wycieczek. Spytała, czy sama firma lub jej prezesi dysponują jakimś majątkiem. - To skandal, ci ludzie za darmo nie pracowali. Żyją z naszych pieniędzy. Firma ma upadłość, a oni się cieszą. Głupi płacą i głupi nie będą mieli wakacji. Zgadza się? - pytała.
"W to nie wierzę" Przedstawiciele biura jak mantrę powtarzali, że koszty roszczeń pokrywa gwarancja ubezpieczeniowa. - A jeśli tych pieniędzy nie wystarczy? Klienci mają przestać wyjeżdżać gdziekolwiek, tyko kupić sobie działkę? To jest już kolejne biuro, które upada. Później upadną inne biura, a ci, którzy je prowadzą, mają się zupełnie dobrze. Nie tak jak ci oszukani. Powinniście państwo robić tak, by w całości pokryć straty niedoszłych klientów. Jak kupowałam wycieczkę w poniedziałek. Dlaczego wtedy bez problemów przyjęto ode mnie pieniądze? - idagowała kobieta. - W poniedziałek nie istniały żadne przesłanki, ani prawne, ani finansowe, do ogłoszenia upadłości - odpowiedziała Agnieszka Dryl ze Sky Club. - W to nie wierzę - zaoponowała klientka. - Jeśli mnie się kończą pieniądze, to wiem o tym nie dzień wcześniej tylko dużo, dużo wcześniej. Nie oszukujcie nas. Nie wiem, czy mam z tego miejsca apelować do wszystkich ludzi w Polsce, by nie jeździli na wycieczki, bo wszystkie biura w Polsce są potencjalnymi oszustami - mówiła. - Spotkałam osoby, którym wczoraj o godzinie 16-17 sprzedawano wycieczki. Nie wierzę, że wówczas nie było nic wiadomo o upadłości. Nie wiem, czy nie powinien wkroczyć tu prokurator - dodała.
Sky Club kończy konferencję Upór kobiety spowodował ostatecznie zakończenie konferencji. - Nie mamy czasu, musimy kończyć. Pozostajemy do państwa dyspozycji - powiedzieli przedstawiciele biura.
Zarząd Sky Club - touroperatora, który organizował wyjazdy pod marką własną oraz Triady - w środę złożył do Sądu Rejonowego w Warszawie wniosek o upadłość spółki. Biuro zawiesiło sprzedaż wycieczek i od środy anuluje zaplanowane wyjazdy. W oświadczeniu przesłanym PAP zarząd spółki wyjaśnił, że powodem upadłości jest "brak środków finansowych na kontynuowanie działalności operacyjnej".
Obecnie za granicą przebywa ok. 4,7 tys. klientów biura. Firma poinformowała, że gwarancje ubezpieczeniowe biura wynoszą 25 mln zł. Pieniądze te mają pokryć koszty zarówno sprowadzenia turystów do kraju, jak i zwrotu poniesionych kosztów przez tych, którzy z powodu upadłości na wakacje nie pojechali.
Autor: jk/tr/k / Źródło: tvn24