Sejmowa komisja etyki zobowiązała Ireneusza Rasia - wiceszefa klubu PO - by uzupełnił swoje oświadczenie majątkowe i napisał, od kogo ma blisko 300 tysięcy złotych. Sam poseł zapytany przez "Rzeczpospolitą" o dane tajemniczego pożyczkodawcy mówi, że to "prawie kuzyn".
Poseł Ireneusz Raś (wymieniany jako kandydat PO na prezydenta Krakowa) choć powinien, nie wpisał w złożonym w kwietniu 2009 roku oświadczeniu majątkowym, od kogo pożyczył pieniądze. Odnotował jedynie: "Umowa cywilnoprawna – pożyczka na kwotę 282 tys. w związku z inwestycją budowy domu". Od kilku miesięcy dziennikarze "Rzeczpospolitej" próbowali skontaktować się z posłem, by wyjaśnić tę sprawę. Na próżno.
"Rz" poprosiła więc o interwencję sejmową komisję etyki. W czwartek poseł stanął przed komisją i tłumaczył się z tajemniczej pożyczki. Posłowie usłyszeli, że pożyczkę zaciągnął u "przyjaciela, z rodziny" i że już pieniądze oddał, bo wziął kredyt z banku. Nazwiska pożyczkodawcy jednak nie podał.
Dane pożyczkodawcy: "prawie kuzyn" i "bliski jak rodzina"
Komisja zobowiązała posła, by na najbliższym posiedzeniu Sejmu złożył dodatkowe oświadczenie i wyjaśnił sprawę pożyczki - od kogo ją dostał, w jakim celu i na jaki procent.
Ireneusz Raś odebrał telefon od "Rz" dopiero w czwartek późnym wieczorem, po interwencji Mirosławy Nykiel, rzeczniczki dyscypliny partyjnej PO. W dalszym ciągu nie chciał jednak zdradzić nazwiska pożyczkodawcy. Stwierdził tylko, że to "prawie kuzyn" i "bliski jak rodzina". Zaznaczał, że nie łączą ich żadne relacje biznesowe. – Sam mi te pieniądze zaproponował, kiedy pod koniec 2008 r. były problemy z kredytami, na roczny procent 6,2 – powiedział Raś. – Kiedy w lipcu bank dał mi kredyt na dobrych warunkach, w sumie 475 tys. zł, oddałem mu pożyczkę. Ujawnię wszystko w oświadczeniu – zapewnił.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24