Sędzia Michał Lasota, zastępca rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych, który według doniesień medialnych miał brać udział w akcji dyskredytowania sędziów, zasiada w sobotę w komisji przeprowadzającej egzamin wstępny na aplikację adwokacką. Lasota konsekwentnie zaprzecza, jakoby miał jakikolwiek udział w aferze hejterskiej. Reporterka TVN24 próbowała porozmawiać z sędzią przed egzaminem.
Według doniesień medialnych sędzia Michał Lasota, zastępca rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych, miał być jedną z osób udzielających się w działającej na jednym z komunikatorów internetowych grupie "Kasta", która miała koordynować akcję hejtu wobec sędziów krytykujących zmiany w sądownictwie wprowadzane przez Prawo i Sprawiedliwość.
26 sierpnia Lasota, wraz z drugim zastępcą rzecznika dyscyplinarnego Przemysławem Radzikiem, opublikowali oświadczenie. Obaj sędziowie zapewnili, że nie brali udziału "w jakichkolwiek działaniach spełniających znamiona dyskredytowania lub oczerniania sędziów".
Lasota egzaminuje aplikantów
W sobotę sędzia Lasota zasiada w komisji, która przeprowadza egzamin wstępny na aplikację adwokacką. Doszło do tego na mocy zarządzenia wydanego przez Ministerstwo Sprawiedliwości 18 lipca, jeszcze przed wybuchem tak zwanej afery hejterskiej. Zarządzenie to nie zostało zmienione po ujawnieniu sprawy dyskredytowania "niepokornych" sędziów.
Sebastian Kaleta potwierdził w rozmowie z reporterką TVN24, że to on podjął decyzję o pozostawieniu zarządzenia w początkowym brzmieniu. Tłumaczył, że wprowadziłoby to niepotrzebne zamieszanie, które miałoby negatywne skutki dla aplikantów przygotowujących się do egzaminu.
"Proszę mnie zostawić, chciałbym spokojnie wykonywać swoje obowiązki"
Reporterka TVN24 próbowała w sobotę rozmawiać z Michałem Lasotą. Pytany, czy rozważał, żeby zrezygnować z komisji, sędzia odparł: - Bardzo przepraszam, nie teraz. Bardzo przepraszam, chciałbym wykonywać swoje obowiązki.
- Proszę mnie zostawić, chciałbym spokojnie wykonywać swoje obowiązki. Pani mi to uniemożliwia. Bardzo więc panią proszę, żeby pani zostawiła mnie, ponieważ tu czekają młodzi ludzie, których muszę zarejestrować - mówił sędzia, dopytywany przez reporterkę.
- Proszę zadzwonić do sędziego Schaba [Piotr Schab, rzecznik dyscyplinarny sędziów sądów powszechnych - przyp. red.], umówimy się i możemy wtedy porozmawiać. Teraz mamy inne sprawy - odpowiedział.
"Mamy pewne wątpliwości"
Do sprawy w rozmowie z TVN24 odniosła się również adwokat Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska. Jak oceniła, "formuła powoływania do składów komisji przez Ministerstwo Sprawiedliwości określonych sędziów na pewno nie jest transparentna".
- Ze strony adwokatury my jesteśmy zobligowani do wskazywania adwokatów, którzy swoją postawą etyczną, doświadczeniem zawodowym, wiedzą, dają rękojmię tego, że sprawdzanie przez nich egzaminu, czy to na aplikację, czy potem egzaminu adwokackiego, daje gwarancję, że zdający znajdują się w rękach osób o najwyższym etosie pracy. Oczekujemy tego samego ze strony składu sędziów sprawdzających na egzaminach - powiedziała.
- Mamy pewne wątpliwości co do tego, czy osoby, które są na pierwszych stronach gazet w bardzo niepochlebnym świetle, przy oczywiście utrzymaniu zasady domniemania niewinności, ale jednak w sprawach, które mają charakter niezwykle dla wszystkich bulwersujący, powinny rzeczywiście w tych komisjach zasiadać - zaznaczyła.
Jak dodała, wydźwięk tej sprawy jest "co najmniej niefortunny". - Ubolewam nad tym, niestety, my nie mamy na to żadnego wpływu, egzamin jest egzaminem państwowym - przyznała.
Autor: kb//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24