We wtorek okazało się, że otrzymałam zakaz wypowiadania się na temat osób niepełnosprawnych w Sejmie. To w zasadzie była przekroczona czerwona linia - powiedziała w "Jeden na jeden" w TVN24 posłanka Joanna Scheuring-Wielgus.
Scheuring-Wielgus poinformowała w "Jeden na jeden", że odchodzi z Nowoczesnej.
- Czasami są takie momenty w życiu, kiedy trzeba podjąć właściwą decyzję i to jest ta właściwa decyzja - powiedziała.
Dodała, że nie jest ona nagła, ale przemyślana.
- Kiedy zmieniamy instrumenty, dyrygenta, to zespół zaczyna fałszować. Nikt nie chce kupić biletów na koncert takiego zespołu, a ja też nie chcę w nim grać - mówiła.
Powiedziała, że we wtorek okazało się, iż otrzymała zakaz wypowiadania się na temat osób niepełnosprawnych protestujących w Sejmie.
- To w zasadzie była przekroczona czerwona linia. Od 21 dni jestem z niepełnosprawnymi i wydawać by się mogło, że to ja powinnam być jednak osobą, która prezentuje stanowisko klubu (Nowoczesnej - red.) - dodała.
Zaznaczyła, że to decyzja (o zakazie wypowiadania się - red.) osób będących w prezydium, czyli m.in. Kamili Gasiuk-Pihowicz.
- Poczułam się tak, jak w tym momencie, gdy marszałek Kuchciński wyłącza mi mikrofon, kiedy staję na mównicy. To jest dokładnie taka sama sytuacja. Po prostu nie ma mojej zgody na takie działanie - przyznała.
"Trzeba zejść ze sceny niepokonanym"
Scheuring-Wielgus powiedziała, że będzie "wolnym elektronem". - Na razie będę się cieszyć z tego, że jestem posłem niezależnym i będę miała ochotę przyjeżdżania do Sejmu. Już od pewnego czasu przyjazd do Sejmu wiązał się z tym, że mi się po prostu nie chciało w klubie pracować - tłumaczyła.
- Jeśli mnie ktoś nie chce, to po co mam być w tym miejscu - dodała.
Podkreśliła, że nie akceptuje fałszu i kłamstwa. Na pytanie, kto kłamał, odparła: - To nie ma znaczenia.
- Jeżeli jest przekroczona czerwona linia, to trzeba podjąć decyzję, trzeba zejść ze sceny niepokonanym - oświadczyła.
Scheuring-Wielgus: będę wspierała kandydatów do wyborów samorządowych
Powiedziała, że dla niej "polityka kanapowa, która patrzy tylko i wyłącznie na sondaże, jest kompletnie obca". - Nie rozumiem na przykład niechęci do środowisk obywatelskich, które są mi bliskie (…) Ja przez dwa i pół roku bardzo intensywnie współpracuję z środowiskami obywatelskimi. Dla mnie Obywatele RP nie są rozbójnikami, tylko są osobami, które robią coś bardzo ważnego dla polskiej demokracji - powiedziała. Przyznała, że nie widzi się w żadnym klubie, który jest w Sejmie. Zapowiedziała, że na pewno będzie wspierała kandydatów do wyborów samorządowych.
"Gdyby Rafalska walnęła pięścią w stół, to te pieniądze by się znalazły"
Odniosła się również do trwającego od 18 kwietnia w Sejmie protestu rodziców i opiekunów osób niepełnosprawnych. Mówiła, że we wtorek rozmawiała z minister rodziny Elżbietą Rafalską.
- Wewnętrznie uważam, że pani minister Rafalska, gdyby była odpowiedzialna za budżet, to ona by już dawno tę kasę dała. Próbowałam ją namówić do tego, aby powiedziała: basta. Aby powiedziała: zróbmy to, nawet, gdyby to się wiązało z tym, że straci swoje stanowisko - relacjonowała.
Na uwagę, że to nie minister decyduje o budżecie, odparła: czasami trzeba postawić wszystko na jedną stronę. - Trzeba postawić się i powiedzieć: słuchajcie, to jest priorytet. Wydaje mi się, że gdyby pani minister Rafalska tupnęła przysłowiowo nogą, walnęła pięścią w stół, to te pieniądze by się znalazły - oceniła.
Pytana, jak mógłby wyglądać kompromis, powiedziała, że był już przedstawiany dwa razy. Dodała, że to stopniowe przechodzenie do kwoty 500 złotych dodatku.
Rodzice i opiekunowie dorosłych osób niepełnosprawnych domagają się realizacji dwóch głównych postulatów. Chodzi o zrównanie renty socjalnej z minimalną rentą z tytułu niezdolności do pracy oraz o wprowadzenia dodatku "na życie", zwanego też "rehabilitacyjnym" dla osób niepełnosprawnych niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie.
Autor: js//plw, adso / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24