Po nagłej śmierci żony Mieczysław Kłusek z Łysej Góry koło Tarnowa został sam z dziewięciorgiem dzieci. Nad rodziną zawisło widmo rozdzielenia. Dzieci miały trafić do domów dziecka, bo nie mieli z czego żyć, a przede wszystkim gdzie mieszkać. Jednak dzięki pomocy mieszkańców wsi rodzina zostanie razem. Materiał "Faktów" TVN.
Wioletta Kłusek, wybierając się do szpitala, zastanawiała się, jak mąż poradzi sobie pod jej nieobecność. Ten nigdy nie zajmował się domem, ale żony miało nie być tylko kilka dni. Kobieta jednak nieoczekiwanie zmarła i mężczyzna został sam z dziewięciorgiem dzieci.
Rodzina żyje w trudnych warunkach - jeden mały pokój, kuchnia i prowizoryczny wychodek przed domem. W sumie dwa metry kwadratowe na osobę.
Kłusek jest bezrobotny, rodzinę utrzymuje z pracy dorywczej i zasiłków. Dopóki żyła jego żona, udawało się związać koniec z końcem, bo kobieta była bardzo zaradna. Kiedy jej zabrało, nad rodziną zawisło widmo rozdzielenia. - Nie chcę, by nas rozdzielili, bo bym nie przeżyła, jakby mnie rozdzielili z rodzeństwem - mówi Natalia Kłusek.
Wieś przyszła z pomocą
Z pomocą przyszli jednak sąsiedzi, wójt, ksiądz, pracownicy szkoły i mieszkańcy wsi. Zorganizowano zbiórkę pieniędzy dla potrzebującej rodziny. Dla rodziny znalazło się także mieszkanie: dwa pokoje, kuchnia i łazienka.
- Nauczą się gospodarować, normalnie żyć, bo do tej pory te warunki, które tam mieli, nie sprzyjały niczemu - powiedziała Urszula Matura, nauczycielka z Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Łysej Górze.
Przeprowadzka już w wakacje.
Autor: kło\mtom / Źródło: Fakty TVN, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN