Pięcioro sędziów z Radomia pozwało swój sąd. Uważali, że dostają za mało pieniędzy za dojazdy do pracy. Wygrali. Ich koledzy przyznali im w sumie ponad 87 tys. zł.
Pozew złożyli sędziowie Sądu Okręgowego w Radomiu przeciwko Sądowi Okręgowemu w Radomiu. Domagali się zwrotu "realnych kosztów" dojazdu spoza miasta do pracy własnymi autami. Argumentowali, że ich pracodawca zwracał im jedynie 50 proc. stawki ustalonej przez ministra infrastruktury w rozporządzeniu z 2002 roku, czyli 41 zamiast 83 groszy za kilometr.
Sędziowie wskazywali m.in. na rosnące przez lata ceny paliw jak i koszty eksploatacji aut. Twierdzili, że powinni dostawać całą kilometrówkę, bowiem to gwarantuje im ustawa o ustroju sądów powszechnych.
Dobrze naliczone odsetki
Pierwszy wyrok wydał 19 września 2013 roku radomski Sąd Rejonowy – służbowo podległy Sądowi Okręgowemu, w którym pracują sędziowie. Finansowe żądania sędziów w Sądzie Rejonowym
pozytywnie rozpatrzył Wydział Pracy i Ubezpieczeń. Pięcioro sędziów wygrało 75 tys. zł plus 13 proc. odsetek liczonych od momentu skierowania pozwów (wrzesień i październik 2012 roku) do "dnia zapłaty". Sędzia wydający wyrok nadał "rygor natychmiastowej wykonalności". W pierwszej transzy ( październik 2013 r.) z kasy radomskiego sądu wypłacono im ponad 50 tys. 30 zł ( w tym 1045 zł odsetek). Druga transza (kwiecień 2014 r.) wyniosła 37 tys. 551 zł (w tym 11 tys. 351 zł odsetek).
Trudna sytuacja budżetowa
Po tym jak Sąd Okręgowy przegrał w I instancji, jego prezes Grzegorz Wójtowicz zdecydował o odwołaniu się od wyroku.
Powodem było m.in. to, że stawkę 41 gr. za kilometr ustalił Sąd Apelacyjny w Lublinie (któremu służbowo podlega Sąd Okręgowy). W 2011 roku "w związku z trudną sytuacją budżetu państwa" w sądach lubelskiej apelacji (czyli także w SR i SO w Radomiu) nakazano stosowanie właśnie 50 proc. stawki z rozporządzenia ministra infrastruktury.
Prezes Wójtowicz argumentował także, że przepisy ustawy o ustroju sądów powszechnych mówią, że sędziom przysługuje zwrot kosztów przejazdu z domu do sądu w takiej samej wysokości, jak pracownikom z tytułu podróży służbowej. Zaś stawka 41 groszy obowiązuje także innych pracowników sądu, a także strony w procesach.
Sami swoi
Odwołanie rozpatrywali sędziowie - bezpośrednio podwładni prezesowi - z Wydziału Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Okręgowego w Radomiu.
Prezes znowu przegrał. Jego apelacja została w całości odrzucona. Pięcioro sędziów prawomocnie wygrało zasądzone odszkodowanie.
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że jeden z pięciorga sędziów, którzy wnieśli pozew - sędzia Leszek Rzeźnik - na co dzień pracuje właśnie Wydziale Pracy i Ubezpieczeń Sądu Okręgowego w Radomiu.
Naruszenie etyki?
Radomską sprawę zbadało Ministerstwo Sprawiedliwości. - Resort analizuje wyroki, których skutki dotykają sfery budżetowej wymiaru sprawiedliwości – tłumaczy Patrycja Loose, rzecznik ministerstwa. W efekcie resort stwierdził, że sędziowie z Radomia powinni wyłączyć się ze sprawy, proces powinien trafić do innego sądu a sędziowie mogli naruszyć zasady etyki. Dlatego ministerstwo zwróciło się do Krajowej Rady Sądownictwa o zbadanie czy doszło do naruszenia zasad etyki sędziowskiej. KRS to organ stojący na straży niezawisłości sędziowskiej, który może żądać wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec sędziów. W Radzie zasiadają sędziowie (stanowią większość), prezesi Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego, minister sprawiedliwości, przedstawiciel prezydenta oraz posłowie i senatorowie.
"Wydaje się, że relacje zawodowe, czy też osobiste pomiędzy sędziami sądów radomskich (...) nakazywały rozważenie skorzystania z instytucji wyłączenia sędziego" - czytamy w piśmie MS do KRS.
Nikt nie wnioskował o wyłączenie
Co na zarzuty ministerstwa odpowiadają sędziowie, którzy wygrali odszkodowania?
Chcieliśmy porozmawiać o sprawie w Sądzie Okręgowym w Radomiu. Już na wejściu ochrona długo nie chciała wpuścić nas do środka. Gdy weszliśmy, okazało się, że rozmowa jest niemożliwa. – Nie ma takiej możliwości, żeby sędziowie udzielili komentarza. Są na rozprawach – poinformowała nas Joanna Kaczmarek-Kęsik, rzecznik prasowa radomskiego Sądu Okręgowego.
- Pan sędzia nie ma nic więcej do powiedzenia niż to, co pani rzecznik – usłyszeliśmy z kolei od asystentki sędziego Rzeźnika.
Sędzia Kaczmarek-Kęsik na pytanie o zarzuty ministerstwa stwierdziła, że nie może się do nich odnieść. - Czy doszło do naruszenia etyki ocenić może tylko KRS - mówi rzecznik radomskiego sądu.
Dlaczego radomscy sędziowie nie wyłączyli się ze sprawy i nie zwrócili się o przekazanie jej do innego sądu?
– Takiego wniosku nie złożyli ani sędziowie, ani pozwany Sąd Okręgowy. Przed sprawą kosztów dojazdu nasi sędziowie pozwali sąd w związku z wynagrodzeniami. Pozostali sędziowie się wyłączyli i chcieli, by sprawę rozpatrzył inny sąd. Nie zgodził się z tym jednak Sąd Apelacyjny w Lublinie - odpowiada sędzia Kaczmarek-Kęsik. Dlatego w sprawie dojazdów sędziowie ją rozpatrujący nie składali już takiego wniosku.
Rada się nie kwapi. "To jedynie sygnał"
KRS nie zdecydowała jeszcze, jak zareagować na pismo z ministerstwa. - Dla nas to jedynie sygnał od ministra sprawiedliwości. Musimy najpierw sprawdzić, czy sędzia, który przewodniczył sprawie, powinien wyłączyć się z orzekania, a sprawa nie powinna być przekazana do sądu w innej miejscowości - odpowiada rzecznik KRS Waldemar Żurek. Co w przypadku kiedy rada stwierdzi jakieś nieprawidłowości? – Możemy pogrozić palcem – odpowiada rzecznik Żurek. Po chwili dodaje: - Jeśli stwierdzimy, że doszło do naruszenia prawa, to możliwe jest postępowanie dyscyplinarne. Tutaj kary są bardzo różne: od upomnienia po wydalenie ze służby – precyzuje przedstawiciel KRS.
- To nie buduje pozytywnego wizerunku wymiaru sprawiedliwości – mówi senator Piotr Benedykt Zientarski (PO), członek Rady.
Autor: Maciej Duda (m.duda2@tvn.pl), Bartłomiej Frymus (b.frymus@tvn.pl)