- Działania CBA wobec późniejszych oskarżonych nie miały podtekstu politycznego - ocenił sąd, uzasadniając wyrok w sprawie b. posłanki Beaty Sawickiej i burmistrza Helu Mirosława Wądołowskiego. Zdaniem sądu sprawa uzyskała taki podtekst już po zatrzymaniu oskarżonych.
Warszawski sąd okręgowy uznał obydwoje oskarżonych za winnych korupcji i płatnej protekcji. Skazał Sawicką na trzy lata więzienia, Wądołowski usłyszał wyrok dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na lat pięć. - Wykluczyć należy, że Sawicka była wytypowana przez służby i od początku planowano przeciw niej działania - mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Hubert Gąsior.
Dodał, że zdaniem sądu nie znalazły potwierdzenia zarzuty o przekroczeniu "bariery cielesności" przez agenta CBA wobec Sawickiej, gdy wspólnie bawili się na dyskotece. Jak podkreślił sędzia, nie potwierdza tego przesłuchana jako świadek osoba, która była z nimi tego dnia na tańcach. Sąd wykluczył też wersję Sawickiej, że pieniądze, jakie otrzymała od agentów, były pożyczką. - Obaj funkcjonariusze wykluczyli możliwość zwrotu tej kwoty - podkreślił sędzia Gąsior.
Polityczne działanie
Polityczny kontekst całej sprawy zarzucił CBA Paweł Olszewski z PO. Podkreślił jednocześnie, że działania CBA, "pod wodzą" Mariusza Kamińskiego, wobec Sawickiej, były "stricte polityczne". - Nie zmienia to w żaden sposób postaci rzeczy, że działania służby specjalnej - jaką było Centralne Biuro Antykorupcyjne, pod wodzą Mariusza Kamińskiego, z udziałem obecnego posła PiS agenta Tomka - było działaniem stricte politycznym. Starano się wygenerować, sprowokować sytuację, aby słaba osoba, jaką się okazała Beata Sawicka, przyjęła korzyść majątkową - ocenił Olszewski.
Zarzuty odpierał szef klubu parlamentarnego Mariusz Błaszczak: - To jest metoda polityków dziś rządzących Polską, przyzwolenie na korupcję - powiedział w Sejmie Błaszczak. Podkreślił, że PO jest gotowa powołać komisję specjalną, która "stwierdzi, że cała sprawa była nieporozumieniem".
Sąd uznał też, że korupcyjne propozycje, jakie udający biznesmenów agenci CBA składali Beacie Sawickiej i Mirosławowi Wądołowskiemu, nie budzą wątpliwości prawnych. Sędzia przypomniał, że Sawicka przyjęła 100 tys. zł w dwóch ratach (we wrześniu i październiku 2007 r.) i w obu przypadkach nie wręczał ich "agent Tomek", lecz jego wspólnik, udający biznesmena agent CBA "Marek Przesławski". - Wręczenie tych łapówek w ramach prowokacji policyjnej nie budzi wątpliwości prawnych - podkreślił sędzia Gąsior dodając, że "funkcjonariusz nie wpływał na Sawicką, aby przyjęła pieniądze - to ona sama wskazała sposób i kwotę, a funkcjonariusz jedynie reagował na wypowiedzi oskarżonej".
Powołując się na dowody zebrane w procesie sędzia wskazał, że Sawicka przez cały czas upewniała "biznesmenów", że ma wpływy u posła PO Marka Biernackiego. Nie było to prawdą; Biernacki nie przyjął od Sawickiej butelki whisky, którą dali jej agenci, aby przekazała posłowi w zamian za skontaktowanie ich z burmistrzem Helu. Ponadto - wskazał sąd - Sawicka od początku dążyła do uzyskania pieniędzy za pośrednictwo w załatwianej sprawie i przekonywała ich, że ma realny wpływ na burmistrza Wądołowskiego.
"Jesteś moją przyjaciółką"
Sąd zakwestionował jedynie wręczenie Sawickiej przez "agenta Tomka" drogiego wiecznego pióra z brylantem. Jak wskazał sędzia Gąsior, nie można stwierdzić, w zamian za co otrzymała ona to pióro, co zresztą było dla niej krępujące. Dlatego - podkreślono - uznano, że nie może ona odpowiadać karnie za przyjęcie tego pióra - tym bardziej, że "agent Tomek" wręczając je mówił do Sawickiej "jesteś moją przyjaciółką" i odwoływał się do sfery emocji. Sąd nie miał natomiast zastrzeżeń do kwestii sposobu i prawidłowości wręczenia Wądołowskiemu drogiego zegarka.
Co do winy burmistrza, sąd wskazał, że Wądołowski jeszcze w sierpniu 2007 r. zapewniał "biznesmenów", iż może on - za pośrednictwem swoich ludzi w samorządzie - dokonać takich zmian w planie zagospodarowania przestrzennego działki na Helu, o jakie się do niego zwrócą. Miało to też spowodować, że żaden inny kontrahent nie będzie zainteresowany jej zakupem i założona przez CBA firma "Avantis" wygra przetarg. W zamian za to Wądołowski chciał w przyszłości zarządzać wybudowanym tam obiektem.
Sąd dodał też, że Wądołowski nie żądał od udających biznesmenów agentów CBA pieniędzy i był zaskoczony tym, że je otrzymał. - Nie ma żadnego dowodu, że oskarżony Wądołowski wiedział, jaka kwota jest we wręczonej mu 1 października 2007 r. przed restauracją teczce, choć wiedział, że to "zaliczka" - jak powiedział mu agent CBA - w zamian za to, że "ustawi" przetarg pod określoną firmę - podkreślił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Hubert Gąsior.
Źródło: PAP, TVN24