Są nauczyciele, nie ma uczniów. Ale szkoła musi działać

Szkoła bez uczniów
Wójt chciał wygaszenia szkoły, tak się nie stało. Szkoła świeci pustkami
Źródło: Mateusz Grzymkowski | Fakty po południu
Do kuriozalnej sytuacji doszło w szkole podstawowej w Karolinie (woj. podlaskie). Po tym, gdy rodzice wypisali swoje dzieci z placówki, nauczyciele nie mają kogo uczyć. Ale zgodnie z prawem szkoła musi funkcjonować. A to oznacza spory wydatek dla gminy.

Karolin, mała wieś na Podlasiu. W niej funkcjonuje szkoła podstawowa. Równie mała. Już w poprzednich latach uczniów było niewielu. W klasach było po kilkoro dzieci, a te były łączone.

- W zeszłym roku informowaliśmy kuratorium o sytuacji. Chcieliśmy zamknąć tę placówkę - mówi Robert Bagiński, wójt gminy Giby.

Nie udało się. Podlaski Kurator Oświaty nie wyraził na to zgody. - Stwierdził, że widzi możliwość rozwoju - tłumaczy Bagiński.

Świeci pustkami

Wtedy jeszcze szacowano, że w szkole uczyć będzie się około 15-20 uczniów.

- Chciałem uniknąć sytuacji absurdalnej, że będzie więcej nauczycieli niż uczniów. Nie udało się - tłumaczy Bagiński.

Teraz podstawówka w Karolinie to niewątpliwie najmniejsza szkoła w Polsce. Bo nie uczy się w niej nikt. Rodzice ostatniego ucznia wypisali swoje dziecko 30 sierpnia.

- Większość sprzętu będzie stała bezużytecznie - przyznaje Aneta Janczewska, dyrektorka szkoły. - To kuriozalna sytuacja - przyznaje.

Kuratorium twierdzi, że to nie jest ich wina. - Kiedy pani kurator wydawała negatywną opinię, wówczas dzieci były. W ciągu tych paru miesięcy rodzice zabrali je ze szkoły. Na to kurator wpływu już nie ma - przekonuje Małgorzata Palanis, rzecznik prasowa Podlaskiego Kuratora Oświaty.

Drogi wydatek

W szkole nie ma już dzieci, są jeszcze nauczyciele. Ale tylko formalnie. Gmina doszła już z nimi do porozumienia i rozwiązała umowy. Jeszcze przez trzy miesiące pozostaną pracownikami szkoły, ale przebywają na urlopach. Trzeba było im też wypłacić wynagrodzenia za kolejne pół roku. Łącznie - pensje za 9 miesięcy pracy, w sumie około 200 tysięcy złotych.

A to nie koniec wydatków. Trzeba jeszcze utrzymać budynek. Obecnie działa w nim jedynie oddział przedszkolny, a w nim siedmioro maluchów.

W sumie utrzymanie szkoły przez ten rok szkolny kosztować będzie gminę Giby milion złotych. Tymczasem roczny budżet gminy to zaledwie 12 mln złotych, w dodatku zadłużenie wynosi 4 mln złotych.

A szkoły zamknąć nie można. Zgodnie z prawem wygasić będzie ją można dopiero od kolejnego roku szkolnego. - Formalnie szkoła cały czas istnieje. A to, że uczniów w niej nie ma, to już nikogo nie interesuje - kończy Bagiński.

Autor: FC/ ks / Źródło: tvn24.pl

Czytaj także: