|

"Rybus nie jest już zawodnikiem polskim, tylko rosyjskim". A Krychowiak?

Maciej Rybus
Maciej Rybus
Źródło: Mike Kireev/NurPhoto via Getty Images

Potępiać? Bojkotować? Starać się zrozumieć? Piłkarz Maciej Rybus kontrakt ze Spartakiem Moskwa podpisał już po rosyjskiej napaści na Ukrainę, a po złożeniu podpisu wyznał wprost, że o odmowie nawet nie pomyślał. Grzegorz Krychowiak chciałby odejść, ale na razie musi trenować w Krasnodarze. Kapitan koszykarskiej reprezentacji Mateusz Ponitka nie wyobrażał sobie dalszej gry w Zenicie Petersburg, ale musiał tam wrócić na jeden mecz, za co dotknęła go krytyka. - Jesteśmy towarem - mówi.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Sprawa jest tym poważniejsza, że dotyczy kadrowiczów. Koszulkę z orłem na piersi panowie zakładają od lat, a narodowych barw bronili i w mistrzostwach świata i Europy.

Ponitka pozostaje na razie bez klubu. Na spokojnie rozważa pojawiąjące się oferty, ostatnio błysnął w meczu z Izraelem, ale reprezentacja koszykarzy przepadła w eliminacjach do mistrzostw świata.

Rybus trenuje z nowymi kolegami i wiadomo, że tegoroczny mundial, którego Biało-Czerwoni będą uczestnikiem - zobaczy tylko w telewizji. Z walki o miejsce w drużynie narodowej wyeliminował się sam, być może na zawsze.

Sporo dzieje się wokół Grzegorza Krychowiaka, który chciałby odejść z Krasnodaru, gdzie ma kontrakt ważny do 2024, ale na razie trenuje w tym klubie. Tymczasem w środę znany włoski dziennikarz Fabrizio Romano poinformował, że polski pomocnik może trafić do klubu z Arabii Saudyjskiej.

Bo gdyby Krychowiak jednak został w Rosji, zapewne podzieliłby los Rybusa i pożegnałby się z mundialem.

Grzegorz Krychowiak
Grzegorz Krychowiak
Źródło: Marcel ter Bals/Orange Pictures/BSR Agency/Getty Images

Rybus: jestem szczęśliwy

Sobota, 11 czerwca 2022.

Od 108 dni Ukraina broni się przed rosyjską agresją.

Media obiega informacja, że po pięciu sezonach spędzonych w Lokomotiwie Moskwa Rybus zmienia klubowe barwy, podpisując dwuletni kontrakt ze stołecznym Spartakiem. Zbliżający się do 33. urodzin zawodnik swój ruch tłumaczy w sposób, który w Polsce wywołuje zdziwienie, złość, oburzenie, wściekłość - by użyć tylko tych określeń. - Wszyscy gracze, którzy występują w rosyjskiej Priemjer-Lidze, chcieliby trafić do Spartaka. Dlatego jestem bardzo szczęśliwy, moja rodzina też (...). Od razu rozważyłem tę opcję, nawet nie pomyślałem o odmowie - wyjawia.

Poniedziałek, 20 czerwca. Komunikat Polskiego Związku Piłki Nożnej.

"Selekcjoner reprezentacji Polski Czesław Michniewicz po zakończonym w ubiegłym tygodniu zgrupowaniu kadry narodowej rozmawiał z przebywającym aktualnie w Polsce Maciejem Rybusem. Selekcjoner poinformował zawodnika, że w związku z jego aktualną sytuacją klubową nie powoła go na wrześniowe zgrupowanie reprezentacji oraz nie będzie brał pod uwagę przy ustalaniu składu kadry, która pojedzie na mistrzostwa świata w Katarze".

Krótko. Treściwie.

W sprawie Rybusa wrze nie tylko w Polsce. W Rosji, w której mieszka i pracuje od dekady, pod adresem jego ojczyzny padają mocne oskarżenia.

- Nie ma tu drugiego dna. To w stu procentach polityczna decyzja, mająca na celu dyskryminację człowieka - grzmi Wieczesław Kołoskow, były wiceprezydent FIFA.

- Niestety, niczego innego nie można było się spodziewać po naszych polskich kolegach - oświadcza komentator sportowy Dmitrij Guberniew.

Znacznie dalej idzie deputowany Dumy Państwowej Dmitrij Swiszczew. - To prostackie podejście do własnego obywatela (...) Maciej od dawna mieszka i pracuje w Rosji, jego żona jest Rosjanką, dlatego myślę, że w drodze wyjątku można mu wystawić paszport w ramach trybu przyspieszonego. O ile oczywiście Maciej złoży taką prośbę (...) Jeśli pragnie uzyskać obywatelstwo, musi być wspierany na wszystkich poziomach - opowiada Swiszczew w rozmowie z RB Sport.

- Rybus nie jest już zawodnikiem polskim, tylko Rosjaninem. Jego żona jest Rosjanką, on tu mieszka. Prawdopodobnie żadna adaptacja nie będzie mu potrzebna - oznajmia na łamach metarankings.ru Aleksander Mirzojan, były piłkarz Spartaka i reprezentacji ZSRR.

"To Polska zainicjowała usunięcie reprezentacji Rosji z mundialu w Katarze, jeszcze przed decyzją FIFA i UEFA Polacy ogłosili odmowę gry z drużyną Walerego Karpina w barażach i namawiali resztę uczestników play-offów, aby zrobili to samo" - donosi portal "Sport Express".

Awantura trwa, napięcie rośnie.

Drzwi kadry zamknęły się dla Macieja Rybusa
Drzwi kadry zamknęły się dla Macieja Rybusa
Źródło: PressFocus/MB Media/Getty Images

"Jesteśmy w realiach wojny, niestety"

Proszą o anonimowość, od razu po pierwszym pytaniu. Po co im problemy, po co kłopoty? Znają futbol polski, znają rosyjski i ukraiński, pod nazwiskiem nie powiedzą jednak nic. Nie chcą się narażać żadnej ze stron.

Rozmówca numer 1: - W Rosji grali i grać będą Czesi i Szwedzi, na przykład oni. A my wykluczamy Rybusa. Za bardzo ta polityka wkroczyła do sportu, przecież to facet, który kopie kawałek napompowanej skóry, tylko tyle. Z tego utrzymuje rodzinę i zarabia na życie. Decydujący ruch, czyli wyrzucić Rosję ze swoich struktur, powinna wykonać FIFA. Wiadomo, że tego nie zrobi, bo Rosji się nie postawi. FIFA dba o interesy swoje, nie piłkarzy. Ciągle stawia na kompromisy, nawet w sytuacji, w której nie ma na nie miejsca.

Rozmówca numer 2: - To nie wina Rybusa, że Putin wymyślił sobie wojnę. Na pewno to wszystko nie było i nie jest dla Maćka łatwe. On jest bardzo mocno związany z Rosją, kupił w Moskwie mieszkanie, pieniądze trzyma w tamtejszych bankach, a wiadomo, że po wprowadzeniu sankcji miałby kłopoty z ich przepływem. Kadra? Proszę zwrócić uwagę, że w komunikacie PZPN-u nie pada słowo o skreśleniu Rybusa, więc być może jeszcze do niej wróci. Na pewno nie popsułby atmosfery, nikt nie robiłby mu wyrzutów. W czasie zgrupowań reprezentacji piłkarze skupiają się tylko na piłce. Męczące byłoby za to medialne szaleństwo, które by wybuchło po jego powołaniu.

Rozmówca numer 3: - Związać się życiowo z Rosjanką to żadne przestępstwo, dużo jest takich małżeństw. A z Rybusa próbuje się zrobić banitę. Jesteśmy w realiach wojny, niestety. Nikt tego nie chciał. Rybus to zawodowy piłkarz, podpisał kontrakt z dobrym klubem. Jego sprawa. Sport był, jest i będzie wykorzystywany przez politykę.

Wtorek, 21 czerwca.

Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej (FIFA) ogłasza, że zawodnicy i trenerzy zatrudnieni w klubach ukraińskiej lub rosyjskiej federacji, którzy nie osiągną porozumienia ze swoim pracodawcą najpóźniej do 30 czerwca 2022, mają prawo zawiesić swoje umowy o pracę do 30 czerwca 2023 roku. W zakończonym niedawno sezonie ta zasada obowiązywała do końca czerwca.

Rybusa to nie dotyczy, on decyzję już podjął. Zostaje w Moskwie.

Wciąż wtorek, 21 czerwca. Na ruch światowej federacji błyskawicznie reagują działacze RFU (Russian Football Union), czyli rosyjskiej federacji piłkarskiej. W komunikacie ogłaszają, że w razie potrzeby związek służyć będzie swoim klubom pomocą prawną.

"Rosyjski Związek Piłki Nożnej wyraża sprzeciw wobec decyzji FIFA, która dopuszcza możliwość zawieszenia kontraktów zagranicznych piłkarzy i trenerów rosyjskich klubów do 30 czerwca 2023 roku" - głosi oświadczenie.

Maciej Rybus będzie kontynuował karierę w Spartaku Moskwa
Maciej Rybus będzie kontynuował karierę w Spartaku Moskwa
Źródło: Getty Images

Agent milczy

Serwis meczyki.pl, rozmowa z Mariuszem Piekarskim, agentem Rybusa.

- Sytuacja z Maćkiem była złożona. Ma dwójkę dzieci i żonę Rosjankę, mieszka tam od 10 lat. Postanowili tam zostać. Pamiętajmy, że jest wojna między Rosją a Ukrainą, więc ludzie są skonfliktowani, ale mimo wszystko oni są bezpieczni w Rosji. Wyobraźmy sobie, że Maciek przyjeżdża do Polski - wiemy, jakie nastawienie jest Polaków do Rosji (...), wystarczy zobaczyć to, co dzieje się w mediach społecznościowych. Gdyby Maciek przyjechał do Polski i posłał dzieci do przedszkola czy szkoły, to nie byłyby to miłe chwile. (...) Zostaje w Rosji, jego rodzina jest bezpieczna. Takie mamy czasy, że jest tak dużo nakręconych ludzi, że nigdy nie wiadomo, co by się wydarzyło. Przypominając historię z prezydentem Gdańska - tam człowiek został zmanipulowany i wkręcony. Prezydent, wchodząc na scenę, już z niej nie zszedł - mówi Piekarski.

Te słowa wywołują oburzenie. I szok. Jak można się powoływać na tragiczną śmierć prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, który w czasie finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w roku 2019 został trzykrotnie ugodzony nożem i zmarł w szpitalu.

14 czerwca Piekarski rozmawia z portalem interia.pl, zapowiada, że potem zniknie z mediów, także tych społecznościowych.

Nie żałujesz niektórych słów?

- Żałuję. Przede wszystkim jednak powinienem przeprosić.

Kogo?

- Na pewno rodzinę świętej pamięci Pawła Adamowicza. Przykład, którego użyłem, był po prostu głupi. Chciałem przekazać, że w okresie olbrzymiej niechęci do Rosjan, spowodowanej wojną w Ukrainie, może się znaleźć jeden wariat, który posunie się do czegoś nieprzewidywalnego. Ale podpieranie tej tezy nazwiskiem zmarłego tragicznie prezydenta było z mojej strony, delikatnie mówiąc, nietaktowne.

To początek wywiadu. Potem Piekarski tłumaczy się z interesów, które robił z ludźmi powiązanymi z Kremlem, w tym z Ramzanem Kadyrowem, przywódcą Czeczenii, zwolennikiem Putina, honorowym prezesem klubu Achmat Grozny - dawniej Terek - w którym występowali i polscy piłkarze, w tym Rybus.

"Ukraina to już zamknięta kwestia. Interesuje mnie Polska. Po Ukrainie, jeśli pojawi się rozkaz, pokażemy, co potrafimy zrobić w 6 sekund. Polacy, lepiej zabierzcie swoją broń od najemników" - mówi Kadyrow w puszczonym w świat nagraniu. Domaga się, by Polska przeprosiła za oblanie czerwoną farbą w Warszawie ambasadora Rosji.

Mówi Piekarski, wciąż w tym samym wywiadzie: - Rybusa wysłałem do Tereka Grozny 10 lat temu! Tak, to był klub, z którym już wtedy był powiązany Ramzan Kadyrow, ale ja tego człowieka nie widziałem na oczy, tylko o nim słyszałem. 10 lat później okazało się, że Kadyrow odgrywa tragiczną rolę w wojnie na Ukrainie... Wysyłałem piłkarzy także do Amkara Perm, Wołgi Niżny Nowogród, Dynama Moskwa. Interesowały mnie tylko kariery piłkarzy, chciałem ich zabezpieczyć sportowo i finansowo. Po tych wszystkich latach - w tej trudnej sytuacji, w jakiej jesteśmy - stałem się łatwym celem, bo wojna zmieniła dosłownie wszystko. 24 lutego obudziliśmy się w innej rzeczywistości niż 23 lutego. Ja też.

Piekarski stawia kropkę i rzeczywiście medialnie milczy. Jak wcześniej wyjawił, dość ma nagonki na niego. Dość ma dziennikarzy.

7a2d77ce-77b7-4ee2-bf24-9ec0f7d1ad5d-480p
Maciej Rybus po podpisaniu kontraktu ze Spartakiem Moskwa (materiał z 15 czerwca)
Źródło: TVN24

Michniewicz nie potępia

Rybus chroni swoją prywatność, o jego życiu w Rosji wiadomo niewiele. Nie chce się tam spotykać z polskimi dziennikarzami, fotoreporterowi odmówił kiedyś umówionej już sesji - tłumaczył, że "musiał zrobić sobie zęby". Kiedy we wrześniu 2021 Legia Warszawa grała w Moskwie ze Spartakiem, nie było z nim kontaktu, wyłączył telefon. Kolegów z byłego klubu nie odwiedził. 

W Rosji gra od sezonu 2012, z roczną przerwą na Olympique Lyon, w którym sobie nie poradził. Podobno czuł się tam samotny i zagubiony. W Moskwie samotny nie jest. Pochodzącą z Osetii Lanę Baimatową poznał pod koniec roku 2017, kiedy w Polsce miał jeszcze narzeczoną. Pani Lana o początkach ich znajomości opowiedziała gazecie "Słowo". - "Poznaliśmy się w Moskwie, w restauracji, w której pracowałam jako menedżerka. Kiedy Maciej przyjechał do Rosji, aby zawrzeć umowę z Lokomotiwem, przyszedł na obiad z naszym wspólnym znajomym. Potem zaczął przychodzić i na lunch, i na kolację, i po treningu. Dopóty, dopóki nie dałam mu swojego numeru telefonu" - wyznała.

W lutym 2018 Rybus ukochanej się oświadczył, a miesiąc później wzięli ślub - we Władykaukazie, zorganizowany według obyczajów narodów Osetii. Tam rodziny i przyjaciół pana młodego zabrakło, zabrakło czasu na wyrobienie wiz, dlatego uroczystość zorganizowano jeszcze raz, w Polsce, w rodzinnym Łowiczu piłkarza.

Państwo Rybusowie doczekali się dwóch synów.

22 czerwca, środa.

W "Kanale Sportowym" Michniewicz stwierdza, że gracza Spartaka potępiać nie można. - Jego żona jasno powiedziała, że ona do Polski nie chce przyjeżdżać. Maciek musiał podjąć trudną decyzję - wyznaje selekcjoner.

"Trzy miliony euro rocznie pomogą Polakowi uporać się z udręką psychiczną"

Piłkarzem Krasnodaru Grzegorz Krychowiak, reprezentacyjny pomocnik, jest od 2021 roku. Kontrakt obowiązuje do zakończenia sezonu 2024. Po decyzji FIFA, tej o prawie zawieszenia umów w klubach ukraińskiej lub rosyjskiej federacji do 30 czerwca roku 2023, znowu może zostać wypożyczony, jak niedawno, kiedy występował w AEK Ateny. Co potem? Najlepszym wyjściem byłoby rozwiązanie umowy za porozumieniem stron. Piłkarz odejść chce bardzo, nie wiadomo jednak, co na to szefowie Krasnodaru.

Do Krychowiaka, za pośrednictwem jego przedstawiciela, pytania wysyłam mailem. Proszę, by wytłumaczył kibicom, w jakiej sytuacji znaleźli się sportowcy mających umowy w rosyjskich zespołach, jak i czy w ogóle mogą z tej sytuacji wybrnąć.

Po dniu oczekiwania przychodzi odpowiedź, że Grzegorz na te tematy rozmawiać nie będzie. 

Głos zabrał 7 czerwca, na konferencji prasowej przed meczem Ligi Narodów z Belgią. - Mundial jest pod koniec roku i każdy zawodnik marzy, aby na niego pojechać. Nie wiem, jak to wszystko się potoczy. Na dzisiaj wiem, że muszę wrócić do Rosji i zacząć tam przygotowania. Muszę porozmawiać z klubem i zobaczyć, jak oni to widzą. Mam kontrakt, jestem zobowiązany wobec tego klubu. Jest taka opcja, że zostanę. Jest tyle znaków zapytania, że trudno coś więcej powiedzieć - tłumaczył.

f575183f-34c3-407b-b432-dea2838632ca-480p
Krychowiak: na dzisiaj muszę wrócić do Rosji (wypowiedź z 7 czerwca 2022 roku)
Źródło: TVN24

Kilka dni później kpi z niego portal football.ru. - "Krychowiak najpierw udzielił kilku gorących wywiadów w kraju, mówiąc, że po prostu nie może grać w Rosji. Potem odszedł do Grecji, a teraz spróbuje przystosować się do nowych realiów rosyjskiej ligi. Trzy miliony euro rocznie pomogą Polakowi uporać się z udręką psychiczną" - napisano.

Na razie, jak już wspomnieliśmy, Krychowiak trenuje w Krasnodarze.

"Jeszcze przyjdzie czas"

Agresja Rosji na Ukrainę w świecie sportu, rzecz jasna, wpłynęła nie tylko na piłkę nożną, w trudnej sytuacji znaleźli się przedstawiciele także innych dyscyplin. W Lokomotiwie Kaliningrad sezon rozpoczęła siatkarka Malwina Smarzek, szybko zostając tam czołową zawodniczką. Po rozmowach z klubem opuściła Rosję trzy tygodnie po wybuchu wojny. Za późno, jak jej zarzucano. I dopiero po zdjęciach, na których fani zespołu pozowali z literą "Z" - symbolem poparcia dla rosyjskich wojsk.

Zaraz po powrocie i dołączeniu do ekipy Developres Bella Dolina Rzeszów jej wypowiedzi ukazały się w serwisie nowiny24.pl. "Myślę, że jeszcze przyjdzie czas, żeby sobie wyjaśnić te parę rzeczy, które tam się działy. (...) Cieszę się, że rozstałam się z nimi w zgodzie, bo nie chcę sobie palić nigdzie mostów za sobą. Jestem osobą, która nie lubi konfliktów, wolę się z każdym rozstawać w zgodzie. Lubię, kiedy inni są wobec mnie fair, bo ja zawsze staram się być fair wobec nich" - wyznała.

Malwina Smarzek
Malwina Smarzek
Źródło: Foto Olimpik/NurPhoto

Jej pożegnalne słowa cytował też, na oficjalnej stronie, rosyjski klub. "Wyjeżdżam z Lokomotiwu nie dlatego, że chcę. Myślę, że wszyscy rozumieją, dlaczego tak się dzieje. Bardzo mi przykro, że tak się potoczyło. I jeszcze raz chcę powiedzieć: "bardzo dziękuję". Naprawdę zakochałam się w Rosjanach, którzy mnie tu otaczali. Dziękuję wszystkim za ostatnie osiem miesięcy wsparcia. Jesteście niesamowici! Czułam się tu jak w domu".

Dalszej gry w lidze rosyjskiej nie wyobrażał sobie Mateusz Ponitka – nie dość, że koszykarz reprezentacji Polski, to jeszcze jej kapitan. Wokół niego rozpętała się burza z piorunami, kiedy - jak to określono w klubowym komunikacie - "po krótkich wakacjach" wrócił do sponsorowanego przez Gazprom Zenita Petersburg i wystąpił w spotkaniu przeciwko CSKA.

W mediach społecznościowych od razu skomentował to były gracz NBA Marcin Gortat, a wiadomo, że panowie za sobą nie przepadają.

"Na taki krok stać tylko Lewandowskiego"

Ponitka zgadza się na rozmowę pod nazwiskiem. Wcześniej, jeszcze w marcu, wystąpił na konferencji prasowej. - Jestem przeciwny rosyjskiej agresji. Uważam, że wojna jest ogromnym złem i nie powinno do niej dojść. Wspieram mentalnie i materialnie Ukrainę. Wyrażam pełną solidarność z zaatakowanymi. Państwo niezależne powinno pozostać niezależne. Mam nadzieję, że wojna skończy się jak najszybciej - mówił wtedy.

- Byłem między młotem a kowadłem, jak kilku innych polskich sportowców. Nikt z nas tak po prostu nie mógł powiedzieć w klubie "do widzenia" i zamknąć za sobą drzwi - mówi w rozmowie z tvn24.pl.

Nowy, dwuletni kontrakt, z opcją przedłużenia o sezon, podpisał z Zenitem w czerwcu 2021.

- Mówiąc wprost i brutalnie - jesteśmy towarem. Towarem, dzięki któremu zespół chce osiągać sukcesy. W każdej umowie jest zapis, że klub ma prawo do roszczeń finansowych, jeżeli zawodnik ją złamie. Dużych roszczeń, zależnych od zarobków - przyznaje Ponitka. - Wie pan, to tylko wydaje się takie proste, bo ludzie myślą, że dla zawodowego sportowca milion w jedną czy w drugą stronę nie ma znaczenia. Na taki krok w naszych realiach stać tylko Roberta Lewandowskiego, choć widzimy, że i on nie może odejść z Bayernu, oczywiście z zupełnie innych względów.

Największym problemem było to - jak tłumaczy Ponitka - że po wybuchu wojny graczy nie wspierała Międzynarodowa Federacja Koszykówki (FIBA). Jeżeli federacja wyrzuciłaby rosyjskie zespoły ze swoich struktur, kontrakty przestałyby obowiązywać. Według FIBA rosyjska liga by nie istniała, nie byłoby jej na koszykarskiej mapie. Stanęło na tym, że FIBA wykluczyła w końcu reprezentacje Rosji i rosyjskie kluby z międzynarodowych rozgrywek. Krajowa liga będzie, już bez Ponitki, który nie wyobrażał sobie dalszej kariery właśnie tam. Nie po tym, co dzieje się od 24 lutego.

Z klubem rozstał się w zgodzie. - Dogadaliśmy się, działacze zachowali się wobec mnie megadobrze - zapewnia. - Tak samo fair Zenit postąpił i z innymi obcokrajowcami, którzy chcieli rozmawiać i odejść. A wiem, że w CSKA jest teraz kilku chłopaków, którzy wyjechali i nie wrócili, co prawdopodobnie skończy się sprawami sądowymi i tym, że swoje kontrakty sami będą musieli wykupić.

Jak wspomina 24 lutego? - W Rosji nic się nie działo, wszyscy wstali i poszli do pracy. My mieliśmy trening, najnormalniej w świecie. Dopiero potem dowiedzieliśmy się, że Barcelona do nas nie przyleci, a mieliśmy grać następnego dnia. Informacje zmieniały się z godziny na godzinę. Ja myślałem o rodzinie. Do nas, czyli do mnie, żony i syna, przyleciała wcześniej teściowa, Rosję odwiedziła po raz pierwszy. Najważniejsze było dla mnie ich bezpieczeństwo, jak najszybsza ewakuacja.

Na dalszą karierę Ponitka patrzy teraz z optymizmem. - Opcje na stole już mam, ale razem z żoną chcemy je przeanalizować na spokojnie, bo poprzednio za bardzo się spieszyliśmy. Potrzebujemy trochę czasu, by wrócić do siebie po tych wydarzeniach, tak życiowo - wyjaśnia.

Mateusz Ponitka
Mateusz Ponitka
Źródło: Mike Kireev/NurPhoto via Getty Images

Żadna gwiazda, swój chłop

22 czerwca, środa. Rybus wsadza kij w mrowisko.

Na instagramowym profilu zamieszcza zdjęcie z treningu Spartaka - on wśród kilku kolegów z drużyny. Szerokie uśmiechy, na koszulkach reklama jednego z rosyjskich przedsiębiorstw naftowych, kilka lat temu obecnego w Polsce. I podpis: - "Pierwszy trening w mojej nowej drużynie. Zaczynajmy".

Piłkarski talent Rybusa odkrył Henryk Plichta, wtedy jeden z trenerów Pelikana Łowicz. Śledzi jego karierę, wspiera i kibicuje. Akurat jest na wakacjach, ale o Maćku porozmawia, oczywiście, że tak. Swojego wychowanka stara się zrozumieć, to przede wszystkim. Nie usprawiedliwić, nie tłumaczyć, a zrozumieć. - Wiadomo, że wszyscy teraz od tych Ruskich uciekają. I słusznie. A Ryba? - Plichta przez chwilę się zastanawia. - Ma tam rodzinę, zdaje się, że dwójkę dzieci? On tam już wrósł, w tamto społeczeństwo, w tamte realia i ziemię. Obywatelstwo mu zaproponowali? O, cholera, nie wiedziałem. Chyba chce tam zostać, na dobre. Z naszego punktu widzenia źle to wszystko wygląda, ale to jego życie.

Przyznaje, że dawno nie rozmawiali, ale kiedy Maciek wpada do Łowicza, a grywa tam chociażby w charytatywnym corocznym turnieju, zawsze podejdzie, zawsze grzecznie się przywita. - To żadna gwiazda, swój chłop. Pamiętam, jak mama przywoziła go na treningi i mecze. Nauczycielką była, Zbyszek do nauki nie garnął się jednak nigdy, jakoś jechał na tych trójach lub dwójach z plusem. Jestem pewien, że nie wtrąca się teraz w żadne tematy dotyczące polityki. Dla niego najważniejsza zawsze była piłka. I tak zostało. A teraz pilnuje też rodziny, dba o nią, zarabia. Ja bym go tak bardzo nie potępiał - mówi Plichta.

Kibiców w Polsce może być mu trudno przekonać.

Czytaj także: