Prokuratura w Katowicach sprawdzi, czy detektyw Krzysztof Rutkowski wyjechał z kraju. Jeśli okaże się, że tak, może to się skończyć jego powrotem do aresztu.
Powodem zamieszania są wypowiedzi udzielone polskim gazetom w Anglii, w których Rutkowski opowiada o akcjach prowadzonych na terenie Wielkiej Brytanii. W rozmowach z dziennikarzami przyznaje również, że często bywa w Wielkiej Brytanii.
- Najbardziej wzruszające są ludzkie historie, gdy trzeba pomóc komuś, kto przechodzi koszmar. Pamiętam, jak kopem wywalałem drzwi, żeby uwolnić wycieńczoną dziewczynę, więzioną przez swojego chłopaka z Peterborough - chwali się Krzysztof Rutkowski w rozmowie z brytyjskim tygodnikiem "Polish Express".
Problem jednak z tym, że nie ma prawa opuszczania Polski. Jak poinformowała "Rzeczpospolitą" Marta Zawada-Dybek z prokuratury okręgowej w Katowicach, w której toczy się jedno ze śledztw przeciwko łódzkiemu detektywowi, wśród środków zapobiegawczych zastosowanych wobec niego jest m.in. zakaz opuszczania kraju. - Nie mieliśmy wiedzy, że może ten zakaz złamać. Musimy więc wszystko sprawdzić i na tej podstawie podejmiemy decyzje - dodaje.
Rutkowski twierdzi, że warunków zwolnienia nie złamał, bo od wyjścia na wolność nie opuścił Polski. Do materiałów prasowych wkradły się pomyłki. – Nie mogę odpowiadać za to, co piszą dziennikarze. Akcji nie prowadziłem osobiście, zrobili to moi pracownicy – twierdzi Rutkowski, który w maju zamierza otworzyć w Londynie biuro detektywistyczne.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24