- To, co się stało było najszybszym w historii parlamentaryzmu zdementowaniem kłamstwa, które pojawiło się w ustach premiera, który wygłaszał swoje pierwsze expose - powiedział Andrzej Duda. Polityk PiS wyjaśnił dlaczego Jarosław Kaczyński podał rękę Donladowi Tuskowi. - To nie był gest pojednania, ale pożegnania - ocenił Leszek Miller. Natomiast według polityków koalicji PO-PSL to była szansa na rozpoczęcie współpracy, ale została zniweczona przez Adama Hofmana.
W wygłoszonym środę expose, Ewa Kopacz zaapelowała do Jarosława Kaczyńskiego: Panie prezesie, zdejmijmy z Polski klątwę nienawiści - powiedziała. Chwilę później doszło na sali plenarnej do nietypowego zdarzenia. Prezes PiS Jarosław Kaczyński podszedł do Donalda Tuska i uścisnął mu dłoń.
Jak relacjonował prezes PiS, sugerował byłemu premierowi by "nie wierzył, że go nienawidzi". Natomiast Adam Hofman, dzień później w programie "Jeden na jeden" przyznał, że prezes PiS sam zdecydował o podejściu do Tuska. I było to, jak powiedział, efektem "kłamstwa Kopacz". Według niego nieprawdą jest, że winny konfliktowi jest prezes PiS. - Konsternacja była tak wielka, że Platforma wstała ze swoich miejsc, by bić brawo Jarosławowi Kaczyńskiemu, więc numer się udał - podsumował.
"Nie można się nienawidzić"
- W polityce pojawiło się kilka rowów, wydawałoby się nie do zasypania. Wydawało się, że pomiędzy Wałęsą a Kwaśniewskim nigdy nie nastąpi pojednanie. Jednak Tadeusz Mazowiecki doprowadził do tego, że podali sobie dłonie i tworzyli przekaz "można działać razem dla dobra Polski" - przypomniał nowy szef resortu sprawiedliwości Cezary Grabarczyk. - Pani premier Ewa Kopacz stworzyła idealne warunki do tego, abyśmy podjęli współpracę, ale ten symboliczny uścisk dłoni następnego dnia zniweczyła wypowiedź Adama Hofmana - dodał.
Tego samego zdania był ministrem pracy Władysław Kosiniak-Kamysz. - Ta wypowiedź była wyciągnięciem dłoni i zakończeniem pewnej epoki. Szkoda, że koledzy z PiSu nie podtrzymali tego gestu - stwierdził, powołując się podobne, jak Grabarczyk, na Mazowieckiego: Można się spierać, można się różnić, ale nie można się nienawidzić.
"Spór jest istotą polityki"
Do pojęcia nienawiści odniósł się Andrzej Duda. - Jeśli spojrzy się na historię polskiej polityki, ostatnie 6-7 lat, to można prześledzić kto zaczął używać języka nienawiści i pogardy. Robili to politycy Platformy. Przede wszystkim wobec prezydenta, profesora Lecha Kaczyńskiego - zaznaczył. Według polityka PiS Jarosław Kaczyński zareagował na słowa Ewy Kopacz właściwie.
- Jeśli słyszę z mównicy sejmowej panią Ewę Kopacz, która mówi, że Jarosław Kaczyński nienawidzi Donalda Tuska, to powiem tak: to, co się stało, to było najszybsze w historii parlamentaryzmu zdementowanie kłamstwa, które pojawiło się w ustach premiera, który wygłaszał swoje pierwsze expose.
Jak zaznaczył Duda, prezes PiS zachował się jak normalny człowiek. - Podszedł do Donalda Tuska i powiedział: chłopie, nie słuchaj tego, co tutaj jest opowiadane. O jakiej nienawiści tutaj w ogóle jest mowa? To jest polityka - przytoczył swoją interpretację zdarzeń Duda, podkreślając, że polityka to spór ideologiczny o dobro państwa. - I ten spór jest istotą polityki - skwitował.
"To było oszustwo"
O podżeganie do konfliktu, a nie jego zażegnanie podejrzewa Ewę Kopacz również Przemysław Wipler.
- Jak można z takim poczuciem pewności siebie taką hipokryzję uprawiać - pytał polityk Kongresu Nowej Prawicy. - Ewa Kopacz nie chciała żadnego pojednana. Chciała zrzucić odpowiedzialność za to, co się dzieje w Polsce przez ostatnie 7 lat, na Jarosława Kaczyńskiego. I chciała wywołać pewne zdarzenia, które, gdyby Jarosław Kaczyński nie podał ręki Donaldowi Tuskowi, to wieczorem w wiadomościach widzielibyśmy z całego tego expose tylko dwie rzeczy: gdy cała sala bije brawo weteranowi i nawoływanie do końca wojny polsko-polskiej. To było oszustwo - stwierdził Wipler.
- I wiem, że Jarosława Kaczyńskiego to musiało bardzo dużo kosztować. Podszedł i podał rękę Donaldowi Tuskowi - dodał, zaznaczając, że były premier jest odpowiedzialny za wiele problemów. - Przy nim Leszek Miller to przyzwoity człowiek - powiedział.
"PO straszy PiSem, a PiS straszy PO"
- Czuje się speszony - odpowiedział Leszek Miller. - To nie był gest pojednania, ale pożegnania - skomentował szef SLD, zawracając uwagę, że dokonano nadinterpretacji tego gestu. - Ale relacji między PO i PiS to nie zmieni - dopowiedział.
Bardzo krytyczny w ocenie słów Ewy Kopacz był Robert Biedroń. - To była tania, uboga, prymitywna prowokacja - ocenił poseł Twojego Ruchu. - Platforma od lat żywi się nienawiścią, bo ten konflikt daje jej poparcie. PO straszy PiS-em, a PiS straszy PO. Tracą na tym ludzie - skwitował.
Autor: jl/kka / Źródło: tvn24