Redaktor naczelny "Faktów i Mitów" i były poseł Ruchu Palikota Roman K. usłyszał zarzuty nakłaniania do zabójstwa żony, nielegalnego posiadania broni oraz działania na szkodę interesów spółki i przywłaszczenia pieniędzy. Mężczyzna został zatrzymany we wtorek przez policjantów z Centralnego Biura Śledczego. Sąd Rejonowy w Łodzi na wniosek łódzkiej prokuratury apelacyjnej podjął decyzję o trzymiesięcznym areszcie.
Policjanci z CBŚ wkroczyli do redakcji "Faktów i Mitów" w poniedziałek rano i przebywali tam do wieczora. - Realizowaliśmy czynności zlecone przez Prokuraturę Apelacyjną w Łodzi - usłyszeli w komendzie głównej policji dziennikarze tvn24.pl. Marek Kujawski, wiceszef tej prokuratury, nie chciał we wtorek mówić o sprawie.
Zarzuty podżegania do zabójstwa i posiadania broni
Dziś mężczyźnie postawiono zarzuty nakłaniania do zabójstwa oraz złożono wniosek o areszt.
"W toku prowadzonego od 2013 roku śledztwa Prokuratura Apelacyjna w Łodzi, wspólnie z Centralnym Biurem Śledczym Policji, zabezpieczyła szereg dowodów, których ocena dostarczyła podstaw do przedstawienia Romanowi K. zarzutów popełnienia kilku przestępstw. Podejrzanemu zarzucono wielokrotne nakłanianie, w kraju i za granicą, dwóch osób do dokonania zabójstwa jego żony" - czytamy w komunikacie Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi.
"Ustalono, że Roman K. w zamian za dokonanie tych czynów oferował osobom podżeganym znaczną kwotę pieniędzy, a nadto wskazywał im oczekiwany przez niego sposób popełnienia zabójstwa mający na celu upozorowanie śmierci z przyczyn naturalnych lub w następstwie nieszczęśliwego wypadku. Ponadto podejrzanemu przedstawiono zarzut nielegalnego posiadania broni palnej w postaci pistoletu P 83 i amunicji, a także działania na szkodę interesów majątkowych spółki i przywłaszczenia na szkodę tejże spółki pieniędzy w kwocie nie mniejszej niż 900 000 zł" - dodano w komunikacie.
Sąd Rejonowy w Łodzi na wniosek łódzkiej prokuratury apelacyjnej podjął decyzję o trzymiesięcznym areszcie. - Wobec grożącej podejrzanemu surowej kary oraz obawie o matactwo sąd przychylił się do wniosku prokuratury i Roman K. został przewieziony do aresztu śledczego w Łodzi. Sąd podjął decyzję o tymczasowym aresztowaniu na trzy miesiące, to jest do 15 maja Grażyna Jeżewska
Poza tym Roman K. jest podejrzany o wyłudzenie na szkodę dwóch zakładów ubezpieczeń pieniędzy z tytułu nienależnych świadczeń odszkodowawczych wypłaconych w związku z upozorowaniem kradzieży dwóch samochodów. Zarzuty postawiono łącznie 10 podejrzanym w toku tego postępowania.
Sąd Rejonowy w Łodzi na wniosek łódzkiej prokuratury apelacyjnej podjął decyzję o trzymiesięcznym areszcie. - Wobec grożącej podejrzanemu surowej kary oraz obawie o matactwo sąd przychylił się do wniosku prokuratury i Roman K. został przewieziony do aresztu śledczego w Łodzi. Sąd podjął decyzję o tymczasowym aresztowaniu na trzy miesiące, to jest do 15 maja - powiedziała Grażyna Jeżewska z biura prasowego sądu okręgowego w Łodzi.
Kryminalna sprawa?
- Zostały przekazane prokuraturze właściwie wszystkie nasze materiały elektroniczne jakie były w zasobach redakcji oraz część materiałów papierowych, dotyczących spraw księgowych i dziennikarskich - mówił Adam Cioch, zastępca redaktora naczelnego tygodnika "Fakty i Mity" w rozmowie z TVN24 we wtorek.
- Jesteśmy zaskoczeni, bo z tego co wiemy, to sprawa dotyczy życia prywatnego redaktora naczelnego. Nie rozumiemy w związku z tym, dlaczego wzięto materiały redakcyjne i zostały przeszukane biurka dziennikarzy. To dla nas zupełnie szokujące - dodał. Cioch ocenił, że "to chyba jedyna taka sytuacja w ciągu minionego ćwierćwiecza, żeby doszło do takiego najścia na redakcję w sytuacji, w której ponoć nie ma to żadnego związku z jakimkolwiek naszym tekstem". Podkreślił również, że prokuratura nie prosiła wcześniej o wydanie żadnych materiałów.
Wątek żony i wiceministra
- Jestem szantażowany - tak mówił sam Roman K. dziennikarzom "Superwizjera", którzy w marcu 2013 roku ujawnili sprawę. Twierdził, że cała historia jest intrygą, za którą stoi przestępca związany z mafią pruszkowską. Doniósł nawet do prokuratury, że padł ofiarą szantażu. Jednak policyjne CBŚ kilka miesięcy wcześniej rozpoczęło śledztwo, w którym badano, czy K. (wtedy jeszcze poseł) zlecił morderstwo.
Sprawa została wszczęta po zeznaniach "gangstera związanego z Pruszkowem". Z jego zeznań wyodrębniono wątki dotyczące rozliczeń finansowych K. i możliwego zlecenia mordu oraz pożyczki, której poseł miał udzielić wiceministrowi finansów.
Autor: mart\mtom / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24