Według stołecznego Ratusza w kulminacyjnym momencie Marszu Wolności brało w nim udział 50 tys. osób - podał rzecznik UM Bartosz Milczarczyk. W ocenie policji liczba podana przez ratusz jest przeszacowana "co najmniej kilkukrotnie".
W sobotę ulicami centrum Warszawy przeszedł Marsz Wolności organizowany przez Platformę Obywatelską, Nowoczesną i Komitet Obrony Demokracji.
Jego uczestnicy przeszli z ronda de Gaulle’a ,Nowym Światem i Krakowskim Przedmieściem, na Plac Zamkowy.
Policja ma inne zdanie, niż ratusz
Bartosz Milczarczyk zapytany o frekwencję powiedział, że według danych urzędu miasta, w kulminacyjnym momencie w manifestacji brało udział 50 tys. osób.
Z kolei w ocenie rzecznika komendy stołecznej policji asp. Mariusza Mrozka liczba osób uczestniczących w manifestacji podana przez ratusz jest "zdecydowanie przeszacowana, co najmniej kilkukrotnie".
W kulminacyjnym punkcie zgromadzenia #MarszWolnosci wzięło udział ok. 50 tysięcy osób
— Bartek Milczarczyk (@BMilczarczyk) 12 maja 2018
Dodał, że policja przede wszystkim dba o bezpieczeństwo, a statystyki z marszu są jej tylko do tego potrzebne.
Trzeci Marsz Wolności
Uczestników zgromadzenia na rondzie de Gaulle'a witał na scenie między innymi były prezes Trybunału Konstytucyjnego profesor Andrzej Rzepliński, który apelował o stanie "na straży rządów prawa w Polsce" i na straży wolności.
- Wolność to piękne słowo, słodkie słowo, ale także ciężkie. To odpowiedzialność, odwaga – podkreślał.
Na scenie pojawili się także aktorzy, którzy zagrali w "Ziemi obiecanej" Andrzeja Wajdy: Daniel Olbrychski, Wojciech Pszoniak i Andrzej Seweryn.
Pszoniak stwierdził, że "jeszcze dwa i pół roku temu Polska uchodziła za pięknie rozwijający się, demokratyczny i europejski kraj".
- Byliśmy wiarygodni, dzisiaj nie jesteśmy wiarygodni. Jesteśmy rozbici, oddzieleni. Nie chcemy takiej Polski. Nie godzimy się na to - mówił.
Daniel Olbrychski z kolei powiedział, że "to, co funduje nam PiS, wygląda po prostu na PRL-PiS".
Na scenie na placu Zamkowym przemawiali między innymi Grzegorz Schetyna, liderka Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer, były prezes TK profesor Jerzy Stępień, prezydent Nowej Soli Wadim Tyszkiewicz, kandydat PO i Nowoczesnej na prezydenta Warszawy Rafał Trzaskowski, a także posłanki PO Henryka Krzywonos i Monika Wielichowska.
Część wystąpień nawiązywała do trwającego od 25 dni protestu osób niepełnosprawnych w Sejmie. Jedną z osób, które poruszyły ten temat była uczestniczka Powstania Warszawskiego Wanda Traczyk-Stawska, która chciała w piątek odwiedzić protestujące osoby niepełnosprawne i ich opiekunów, jednak nie została wpuszczona do gmachu parlamentu.
- Jestem żołnierzem i nie wolno mi należeć (do partii - red.), ale moją partią jest cała Polska i wszyscy ludzie w Polsce i proszę was pomagajcie najsłabszym - apelowała.
Jak podkreśliła, matki niepełnosprawnych protestujące w Sejmie są "bohaterkami".
Na placu Zamkowym, w miejscu, gdzie marsz się zakończył, Grzegorz Schetyna podkreślał jedność opozycji.
- Jesteśmy razem nie dlatego, że się boimy, tylko dlatego, że chcemy Polakom dać nadzieję, że skończy się ten fatalny czas dwóch i pół roku, że to już jest koniec PiS, że koniec PiS jest bliski - mówił.
Katarzyna Lubnauer dodała, że "nigdy się nie poddaliśmy i zawsze zwyciężaliśmy". Przypomniała także, że przed opozycją cztery kolejne wybory.
Na trasie marszu pojawiło się kilku kontrmanifestantów. Jeden z nich stał z tablicą "Zlikwidujemy antypolską Platformę, Nowoczesną, lewactwo, kodziarstwo, zostawimy IPN, CBA i więzienia dla targowicy".
Inny kontrmanifestant stał na schodach Bazyliki Świętego Krzyża i krzyczał przez megafon hasła m.in. "Nie tęczowa, nie różowa, tylko Polska narodowa".
Autor: PTD, akw//plw / Źródło: PAP