Według stołecznego Ratusza w kulminacyjnym momencie Marszu Wolności brało w nim udział 50 tys. osób - podał rzecznik UM Bartosz Milczarczyk. W ocenie policji liczba podana przez ratusz jest przeszacowana "co najmniej kilkukrotnie".
W sobotę ulicami centrum Warszawy przeszedł Marsz Wolności organizowany przez Platformę Obywatelską, Nowoczesną i Komitet Obrony Demokracji.
Jego uczestnicy przeszli z ronda de Gaulle’a ,Nowym Światem i Krakowskim Przedmieściem, na Plac Zamkowy.
Policja ma inne zdanie, niż ratusz
Bartosz Milczarczyk zapytany o frekwencję powiedział, że według danych urzędu miasta, w kulminacyjnym momencie w manifestacji brało udział 50 tys. osób.
Z kolei w ocenie rzecznika komendy stołecznej policji asp. Mariusza Mrozka liczba osób uczestniczących w manifestacji podana przez ratusz jest "zdecydowanie przeszacowana, co najmniej kilkukrotnie".
Dodał, że policja przede wszystkim dba o bezpieczeństwo, a statystyki z marszu są jej tylko do tego potrzebne.
Trzeci Marsz Wolności
Uczestników zgromadzenia na rondzie de Gaulle'a witał na scenie między innymi były prezes Trybunału Konstytucyjnego profesor Andrzej Rzepliński, który apelował o stanie "na straży rządów prawa w Polsce" i na straży wolności.
- Wolność to piękne słowo, słodkie słowo, ale także ciężkie. To odpowiedzialność, odwaga – podkreślał.
Rzepliński: proszę, żebyśmy stali na straży rządów prawa
Na scenie pojawili się także aktorzy, którzy zagrali w "Ziemi obiecanej" Andrzeja Wajdy: Daniel Olbrychski, Wojciech Pszoniak i Andrzej Seweryn.
Pszoniak stwierdził, że "jeszcze dwa i pół roku temu Polska uchodziła za pięknie rozwijający się, demokratyczny i europejski kraj".
- Byliśmy wiarygodni, dzisiaj nie jesteśmy wiarygodni. Jesteśmy rozbici, oddzieleni. Nie chcemy takiej Polski. Nie godzimy się na to - mówił.
Daniel Olbrychski z kolei powiedział, że "to, co funduje nam PiS, wygląda po prostu na PRL-PiS".
Pszoniak, Seweryn i Olbrychski na Marszu Wolności
Na scenie na placu Zamkowym przemawiali między innymi Grzegorz Schetyna, liderka Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer, były prezes TK profesor Jerzy Stępień, prezydent Nowej Soli Wadim Tyszkiewicz, kandydat PO i Nowoczesnej na prezydenta Warszawy Rafał Trzaskowski, a także posłanki PO Henryka Krzywonos i Monika Wielichowska.
Część wystąpień nawiązywała do trwającego od 25 dni protestu osób niepełnosprawnych w Sejmie. Jedną z osób, które poruszyły ten temat była uczestniczka Powstania Warszawskiego Wanda Traczyk-Stawska, która chciała w piątek odwiedzić protestujące osoby niepełnosprawne i ich opiekunów, jednak nie została wpuszczona do gmachu parlamentu.
- Jestem żołnierzem i nie wolno mi należeć (do partii - red.), ale moją partią jest cała Polska i wszyscy ludzie w Polsce i proszę was pomagajcie najsłabszym - apelowała.
Jak podkreśliła, matki niepełnosprawnych protestujące w Sejmie są "bohaterkami".
"Najważniejsze, żeby najsłabsi mieli pomoc z naszej strony"
Na placu Zamkowym, w miejscu, gdzie marsz się zakończył, Grzegorz Schetyna podkreślał jedność opozycji.
- Jesteśmy razem nie dlatego, że się boimy, tylko dlatego, że chcemy Polakom dać nadzieję, że skończy się ten fatalny czas dwóch i pół roku, że to już jest koniec PiS, że koniec PiS jest bliski - mówił.
Katarzyna Lubnauer dodała, że "nigdy się nie poddaliśmy i zawsze zwyciężaliśmy". Przypomniała także, że przed opozycją cztery kolejne wybory.
Schetyna przemawiał na placu Zamkowym
Na trasie marszu pojawiło się kilku kontrmanifestantów. Jeden z nich stał z tablicą "Zlikwidujemy antypolską Platformę, Nowoczesną, lewactwo, kodziarstwo, zostawimy IPN, CBA i więzienia dla targowicy".
Inny kontrmanifestant stał na schodach Bazyliki Świętego Krzyża i krzyczał przez megafon hasła m.in. "Nie tęczowa, nie różowa, tylko Polska narodowa".
Autor: PTD, akw//plw / Źródło: PAP