Chciał pomóc zagrożonym pracownikom naprawiającym instalację wodną, sam śmiertelnie zatruł się czadem. Starszy sierż. Artur Piaszczyński z jednostki w Osówcu został w dowód uznania pośmiertnie awansowany na młodszego chorążego.
Sierżant Piaszczyński dowodził w sobotę wartą w jednostce wojskowej Sił Powietrznych w Osówcu. Tego dnia trzech pracowników cywilnej firmy prowadziło tu prace remontowe instalacji wodno-kanalizacyjnej.
Roboty prowadzono w studzience o głębokości ośmiu metrów, w której uruchomiono motopompę napędzaną silnikiem spalinowym. Wtedy prawdopodobnie wydzielany wraz ze spalinami tlenek węgla spowodował, że mężczyźni źle się poczuli i zaczęli wzywać pomocy. Piaszczyński, wraz z jednym z podwładnych, ruszył na pomoc robotnikom. W trakcie akcji ratunkowej żołnierz uległ prawdopodobnie zatruciu tlenkiem węgla i w stanie krytycznym został przewieziony do szpitala, gdzie mimo wysiłków lekarzy zmarł.
Pamięć i uznanie
Jak informuje rzecznik prasowy Dowództwa Sił Powietrznych - ppłk. Artur Goławski, w dowód uznania dla sierżanta Piaszczyńskiego za jego odwagę i czujność, pośmiertnie awansowano go do stopnia młodszego chorążego.
Pogrzeb młodszego chorążego Artura Piaszczyńskiego odbył się z wojskowymi honorami w czwartek w Bydgoszczy. Dowódca Sił Powietrznych wystąpił również z wnioskiem o uhonorowanie drugiego z uczestników akcji ratunkowej w Osówcu, wartownika, Dawida Napierały, pełniącego wówczas funkcję starszego szeregowego, Medalem za Ofiarność i Odwagę. Wyjaśnianiem przyczyn i okoliczności wypadku zajmuje się wojskowa prokuratura. Państwowa Inspekcja Pracy bada też, czy cywile pracowali zgodnie z przepisami i byli odpowiednio przeszkoleni.
Autor: mki\mtom\k / Źródło: PAP