Rząd PiS-u pojechał do Brukseli - jak zwykle przez te wszystkie ostatnie lata - tylko z agendą negatywną, żeby kogoś zablokować. Nie mieli żadnej pozytywnej propozycji - powiedział w "Faktach po Faktach" TVN24 Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy i wiceprzewodniczący Europejskiej Partii Ludowej.
Rada Unii Europejska we wtorek nominowała do objęcia przewodnictwa w Komisji Europejskiej niemiecką minister obrony Ursulę von der Leyen. Nominacja ta musi zostać zaakceptowana przez Parlament Europejski. Wiceprzewodniczącymi Komisji Europejskiej mają zostać Frans Timmermans i Margrethe Vestager oraz ktoś z Europy Środkowo-Wschodniej.
"Rząd Polski nie uzyskał niczego"
- To dobry wybór, dlatego że Ursula von der Leyen jest bardzo dobrym, sprawdzonym politykiem, proeuropejskim i życzliwym naszemu krajowi - ocenił w "Faktach po Faktach" prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, wiceprzewodniczący Europejskiej Partii Ludowej.
- Natomiast patrząc na całą tę rozgrywkę (podczas szczytu Rady Europejskiej, który miał wskazać kandydatów na najważniejsze unijne stanowiska - red.), to jest sporo niepokojących sygnałów, przede wszystkim polegających na tym, że nie ma ani jednego istotnego polityka z naszej części Europy. Niestety, rząd PiS-u pojechał do Brukseli - jak zwykle przez te wszystkie ostatnie lata - tylko z agendą negatywną, żeby kogoś zablokować. Skupili się tylko i wyłącznie na tym, żeby zablokować Timmermansa, nie mieli żadnej pozytywnej propozycji. Niestety to się kończy tak, że na pozycjach europejskich są Niemcy, Francuzi, Hiszpanie i Włosi, a nie ma nikogo z Polski, nie ma nikogo z naszego regionu - powiedział.
Według polityka Platformy Obywatelskiej, gdyby przedstawiciele jego partii wrócili z "takim rezultatem, to PiS próbowałby nas roznieść na strzępy".
- Grupa Wyszehradzka i rząd polski zainwestował całą swoją energię w to, żeby utrącić jedną osobę, która generalnie rzecz biorąc jest Polsce życzliwa. Timmermans zawsze był życzliwy Polsce, poza tym rozumie, że Unia Europejska musi być całością i zawsze mówił o tym, że Polska musi mieć w niej silne miejsce. A to, że był pryncypialny w kwestiach dotyczących praworządności? Tak samo pryncypialna będzie nowa przewodnicząca Komisji Europejskiej, a Timmermans dalej zostaje na tym samym stanowisku. W związku z tym, rząd Polski nie uzyskał niczego - wyjaśnił Trzaskowski.
Według wiceprzewodniczącego EPL, "nie ma żadnego sukcesu". Zdaniem Trzaskowskiego, polski rząd powinien "prezentować pozytywne rozwiązania i starać się rozegrać to tak, żeby na tych stanowiskach byli ludzie bardzo przyjaźni polskim interesom".
"Mam złą wiadomość dla PiS-u: Ursula von der Leyen też będzie broniła praworządności"
Trzaskowski podkreślił, że dotychczasowy pierwszy wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans "broni praworządności".
- Mam złą wiadomość dla PiS-u, bo Ursula von der Leyen też będzie broniła praworządności i każdy z tych polityków, którzy zostali wybrani na te stanowiska, będzie równie nieprzejednany i twardy, jeżeli chodzi o przestrzeganie unijnych wartości - ocenił.
- Natomiast cały kapitał, który miał polski rząd i Grupa Wyszehradzka, został użyty nie do tego, żeby forsować pewne rozwiązania, które będą dobre dla promocji polskiego interesu czy dla promocji dobrych kandydatów z naszej części Europy, a został zużyty do tego, żeby zablokować jedną osobę, która i tak będzie pełniła to samo stanowisko. To jest rzecz niebywała, żeby próbować to przedstawiać jako jakikolwiek sukces - dodał.
W opinii Trzaskowskiego, szczyt Rady Europejskiej pokazał, że "polski rząd przestał się kompletnie liczyć w tych rozgrywkach". - Ten rząd nie ma do zaproponowania Europie nic pozytywnego - powtórzył. - Kiedyś Polska decydowała o tym, kto będzie nominowany na te stanowiska. Miała głos w tym, że Jerzy Buzek był przewodniczącym Parlamentu Europejskiego, Donald Tusk został szefem Rady Europejskiej, że byli promowani inni kandydaci, którzy myśleli w sposób podobny do naszego. Dzisiaj, niestety, to się skończyło - stwierdził.
Autor: tmw//kg / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24