Nie jest prawdą, że Polska zadecydowała, albo głosowała za członkostwem Rosji w Zgromadzeniu Parlamentarnym. Odwrotnie, głosowaliśmy przeciw - powiedział w czwartek minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz. Odniósł się w ten sposób do publikacji Onetu, według której 17 maja 2019 roku podczas zebrania Komitetu Ministrów Rady Europy w Helsinkach polski rząd poparł deklarację umożliwiającą przywrócenie Rosji prawa głosu w Radzie Europy. - Nie uczestniczyłem w tamtejszych dyskusjach i trzeba by pytać ministra Jacka Czaputowicza, jakie jeszcze argumenty stały za taką decyzją - stwierdził wcześniej wiceszef MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk.
Z dziesięciu polskich deputowanych biorących udział w głosowaniu dziewięciu opowiedziało się przeciw przywróceniu Rosji prawa głosu. "Za" opowiedział się Krzysztof Mieszkowski, który potem na Twitterze napisał, że była to "techniczna pomyłka".
Głosowanie było efektem przyjęcia przez Komitet Ministrów Rady Europy (składający się z szefów dyplomacji państw członkowskich) 17 maja w Helsinkach deklaracji, w której stwierdzono, że wszystkie państwa członkowskie mają prawo do uczestnictwa na równych prawach w pracach Komitetu Ministrów i Zgromadzenia Parlamentarnego, dwóch organów statutowych Rady Europy.
Jak napisał w środę Onet, polski rząd "zaaprobował tekst deklaracji, który faktycznie poparł przywrócenie Rosji prawa głosu".
Szef MSZ: Komitet Ministrów nie zajmował się tą sprawą
Minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz podkreślił w czwartek podczas spotkania z dziennikarzami, że polscy parlamentarzyści głosowali "przeciwko przyjęciu Rosji do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy". Zaznaczył, że Komitet Ministrów "nie zajmował się tą sprawą". Jak tłumaczył, 17 maja odbyła się dyskusja "na temat pewnych technicznych ram" i "określenia, jakie warunki musi spełnić państwo", by być członkiem Rady Europy.
- Polska znalazła się w grupie większości państw - zaznaczył szef MSZ. - Zaprezentowała stanowisko konstruktywne, przypomnę, razem z państwami Grupy Wyszehradzkiej, Niemcami, Francją, Wielką Brytanią, Hiszpanią, Włochami, dwudziestoma kilkoma państwami, ustanawiając pewne ramy.
- To, co Polska osiągnęła, to wpisanie pewnych zasad podczas tej dyskusji, że prawo międzynarodowe przez wszystkich członków Rady Europy musi być przestrzegane, a także [że - przyp. red.] stosowanie wyroków europejskiego Trybunału Sprawiedliwości jest koniecznością do tego, by zasiadać w tym ciele - tłumaczył szef polskiej dyplomacji.
- Polska postulowała także w dyskusji udostępnienie przez Rosję możliwości badania sytuacji na Ukrainie i dopuszczenie obserwatorów, w szczególności komisarza praw człowieka - dodał.
Podkreślił, że dyskusje, "jakoby Polska popierała członkostwo Rosji w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy, nie mają żadnego potwierdzenia w faktach".
Czaputowicz: Polska będzie domagać się utrzymania i wzmocnienia sankcji
- Ciągle domagamy się przestrzegania przez Rosję prawa międzynarodowego jako pewnego warunku członkostwa w Radzie Europy a także w innych organizacjach międzynarodowych i opowiadamy się za sankcjami do czasu, aż Rosja nie będzie przestrzegać prawa międzynarodowego - podkreślił szef polskiej dyplomacji. Powiedział, że stanowisko Polski "wychodziło naprzeciw oczekiwaniom sekretarza generalnego [Thorbjorna - przyp. red.] Jaglanda, który był wcześniej z wizytą w Warszawie, a także jest zgodne z głównymi naszymi partnerami w Unii Europejskiej".
- Chodziło o to, by utrzymać i zapobiec kryzysowi tej ważnej organizacji, natomiast nie jest prawdą, że Polska zadecydowała, albo głosowała w jakimś momencie, kiedy to głosowanie miało miejsce, za członkostwem Rosji w tym Zgromadzeniu Parlamentarnym. Odwrotnie, głosowaliśmy przeciw - podkreślił.
Czaputowicz powiedział, że "dopóki Rosja nie przestrzega standardów Rady Europy, w ogóle standardów międzynarodowych", Polska będzie domagać się "utrzymania i wzmocnienia sankcji".
"Ta deklaracja nie dotyczy Rosji"
Rzecznik rządu Piotr Müller mówił wcześniej w czwartek w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24, że informacja iż "poparliśmy jakikolwiek dokument, który wspiera przyjęcie z powrotem do Rady Europy Rosji, jest nieprawdziwa".
Przyznał jednocześnie, że w deklaracji przyjętej 17 maja stwierdzono, iż wszystkie państwa członkowskie powinny na równych prawach brać udział w pracach Komitetu Ministrów i Zgromadzenia Parlamentarnego, ale - jak dodał - "o ile nie naruszają przepisów, o których mowa dalej".
Piotr Müller zaznaczył, że podczas Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy polscy parlamentarzyści głosowali przeciwko przywróceniu Rosji prawa głosu.
Dodał jednak, że nie powoływano się na deklarację przyjętą 17 maja. - Po drugie, ta deklaracja nie dotyczy Rosji. To jest ogólny dokument mówiący o tym, jakie są zasady funkcjonowania. Tam jest mowa wprost, że nie można łamać przepisów międzynarodowych - zaznaczył.
Rzecznik rządu tłumaczył, że deklaracja niczego nie zmieniała i "nie była poparciem dla Rosji".
- To był dokument, który określa ogólne ramy funkcjonowania Rady Europy. Kwestia techniczna, która dotyczy zasad funkcjonowania członkostwa w Radzie Europy - zaznaczył Müller. Dodał, że ten dokument "nie miał nic wspólnego" z późniejszymi decyzjami dotyczącymi Rosji.
- Tym bardziej że w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rosja miała zawieszone prawo głosu i tylko Zgromadzenie Parlamentarne może podejmować w tym zakresie decyzje - podkreślił.
"Trzeba by pytać ministra Czaputowicza"
O komentarz dotyczący poparcia przez polski rząd możliwości przywrócenia Rosji prawa głosu w Radzie Europejskiej dziennikarze prosili w czwartek także wiceministra spraw zagranicznych Szymona Szynkowskiego vel Sęka.
- Można patrzeć na tę bardzo złożoną sprawę na dwa sposoby - odparł wiceszef MSZ. - Z jednej strony można na przykład oczekiwać, że jeżeli została sformułowana rezolucja Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w zakresie zwrotu wraku Tu-154, to tylko wtedy istnieje możliwość skutecznego dochodzenia praw tej rezolucji, jeżeli Rosja jest obecna w składzie państw, które należą do Rady Europy i - jak sądzę - to był jeden z argumentów, który mógł przemawiać za taką decyzją - ocenił.
- Z drugiej strony można patrzeć na postawę Rosji jako na taką, która nie daje w chwili obecnej nadziei na jakąś zmianę polityki, chociażby na rezygnację z naruszania prawa międzynarodowego na Krymie, z naruszania porozumień mińskich i tak patrzyli na to członkowie Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy - dodał.
Wiceszef MSZ przyznał jednocześnie, że jemu "bliższe jest spojrzenie naszych posłów w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy".
- Uważam, że dzisiaj Rosja nie wysyła sygnałów, które świadczą o jej dobrej woli i w związku z tym uważam, że nie powinna być członkiem Zgromadzenia Parlamentarnego. Znaczy - rozumiem decyzję posłów w tej sprawie - powiedział Szynkowski vel Sęk.
Pytany, czy między nim a szefem MSZ, przewodniczącym polskiej delegacji w Helsinkach, istnieje konflikt, odparł: - Nie bylem w Helsinkach, w związku z tym nie uczestniczyłem w tamtejszych dyskusjach i trzeba by pytać ministra Czaputowicza, jakie jeszcze argumenty stały za taką decyzją.
- Natomiast rozumiem decyzję posłów w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy. Ta decyzja jest mi bliska - powtórzył wiceminister spraw zagranicznych.
Komunikat MSZ
W czwartek komunikat w tej sprawie wydało Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Jak tłumaczy resort, "w maju w Helsinkach Ministrowie nie decydowali w sprawie powrotu Rosji do prac Zgromadzenia Parlamentarnego RE, w szczególności zaś nie odbyło się w tej materii jakiekolwiek głosowanie".
"Decyzja Komitetu Ministrów (CM/Del/Dec(2019)129/2) nie dotyczyła charakteru członkostwa jakiegokolwiek państwa w Radzie Europy. W głosowaniu nad przyjęciem decyzji Komitetu Ministrów, Polska zajęła konstruktywne stanowisko, zbieżne z 38 państwami, w tym zdecydowaną większością państw UE (m.in. V4, Wielką Brytanią, Niemcami i Francją), które kierowały się chęcią przezwyciężenia kryzysu Rady Europy" - czytamy w oświadczeniu.
Jak dodano, "w toku prac nad projektem tej decyzji, Polska bardzo wyraźnie wskazywała na potrzebę pełnego respektowania przez Rosję wymogu wpuszczenia na swoje terytorium, a także inne kontrolowane przez siebie obszary, przedstawicieli Rady Europy, w tym zwłaszcza Komisarz Praw Człowieka i ciał monitoringowych, oraz rzetelnego i sprawnego wykonywania wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka".
MSZ zaznaczył, że "przywrócenie prawa głosu w Zgromadzeniu Parlamentarnym RE znajduje się w gestii jedynie Zgromadzenia Parlamentarnego (a nie Komitetu Ministrów)".
"Podczas niedawnej sesji Zgromadzenia Parlamentarnego RE przyjęto rezolucję nr (2287) 2019 uznającą, iż zgodnie ze Statutem Rady Europy, Zgromadzenie Parlamentarne RE nie ma uprawnień do pozbawiania narodowych delegacji parlamentarnych prawa do udziału w obradach i prawa do głosowania. Zdecydowana większość polskiej delegacji parlamentarnej do Zgromadzenia Parlamentarnego RE zagłosowała przeciwko tej rezolucji - czytamy w komunikacie.
"Sygnał dla parlamentarzystów, w jaki sposób głosować"
Jak napisał w środę Onet, Ministerstwo Spraw Zagranicznych potwierdziło redakcji portalu, że polski rząd "zaaprobował tekst deklaracji, który faktycznie poparł przywrócenie Rosji prawa głosu".
- Decyzja ta była dyktowana poparciem zwiększenia efektywności i znaczenia Rady Europy, która od wielu miesięcy doświadcza kryzysów politycznych, finansowych i instytucjonalnych. Polska opowiadając się za decyzją, poparła między innymi uporządkowanie systemu monitoringu w Radzie Europy - tłumaczyli przedstawiciele resortu.
Profesor Roman Kuźniar, dyplomata i były doradca prezydenta RP do spraw międzynarodowych powiedział w rozmowie z Onetem, że "deklaracje przyjmowane przez Komitet Ministrów są pewnym sygnałem dla parlamentarzystów, w jaki sposób powinni głosować". - Deklaracje nie mają charakteru wiążącego, ale traktuje się je jako instrukcję, pewnego rodzaju rekomendację. Dlatego choć Zgromadzenie Parlamentarne może samo decydować na przykład o prawie głosu dla danego kraju, to zwykle kieruje się ustaleniami poczynionymi w czasie Komitetu Ministrów - dodał.
"Zachowaliśmy się konstruktywnie"
Premier Mateusz Morawiecki pytany w środę w Polsat News, dlaczego Polska poparła deklarację korzystną dla Kremla, odpowiedział: - Sytuacja tam była następująca: Rada Europy grzęzła coraz to częściej w proceduralnych i nic nie znaczących dyskusjach, traciła swoje znaczenie. Każdy, kto się interesuje Radą Europy, potwierdziłby ten wniosek.
- Polska wraz z innymi krajami uczestniczyła w odblokowaniu pewnych procedur - procedury, akurat w tym przypadku, zawieszania i odwieszania poszczególnych krajów członkowskich - mówił szef rządu.
- My uczestniczyliśmy w usprawnianiu funkcjonowania instytucji - dodał. - Gdybyśmy zastosowali wtedy obstrukcję, zarzucano by nam, że instytucję, która traci na znaczeniu, przez Polskę ta instytucja będzie traciła na znaczeniu jeszcze bardziej. Więc zachowaliśmy się bardzo konstruktywnie, bardzo poważnie wobec naszych partnerów, ale jednocześnie zademonstrowaliśmy wobec naszych partnerów naszą niezgodę na przywrócenie Rosji do Rady Europy - podkreślił szef rządu.
Autor: js//now / Źródło: TVN24, tvn24.pl, Onet.pl, PAP