Ta sprawa budziła gorące dyskusje dwa lata temu. Rodzice przed kamerami opowiedzieli o tym, co przeżyli, kiedy dr Bogdan Chazan odmówił legalnej aborcji, choć płód był ciężko i nieodwracalnie uszkodzony. - Kolejne miesiące były jednym wielkim koszmarem. Dziecko rosło, wodogłowie, które miało, się powiększało, ruchy dziecka były coraz silniejsze. Ja już wtedy miałam wrażenie, że ono cierpi - opowiada matka, Agnieszka. Materiał programu "Czarno na białym" z 2016 roku.
Dziecko, o które starali się przez lata, po urodzeniu nie miało szansy na przeżycie.
Teoretycznie, zgodnie z prawem, to do nich należała decyzja, co w tej sytuacji zrobić. W praktyce zdecydował za nich dyrektor szpitala, w którym prowadzono ciążę, prof. Bogdan Chazan. Powołując się na klauzulę sumienia, odmówił przeprowadzenia zabiegu przerwania ciąży w kierowanym przez niego szpitalu.
Nie wskazał też kobiecie, choć zobowiązywały go do tego przepisy, innego lekarza lub placówki, gdzie można zabieg wykonać.
- To była świadoma decyzja prof. Chazana, że nasze dziecko będzie umierało w cierpieniach, bo on o tym wiedział, widział te badania i że my na to będziemy patrzeć. On nas do tego zmusił - mówił ojciec, Jacek.
"Chcieliśmy oszczędzić mu bólu"
Kobieta zgłosiła się w 22. tygodniu ciąży, kiedy aborcja była jeszcze zgodna z prawem. Przeciągające się procedury sprawiły, że zabieg stał się niedopuszczalny. Kobieta urodziła dziecko, które zmarło niedługo po porodzie.
- Właśnie dlatego, że je kochaliśmy, chcieliśmy oszczędzić mu bólu - mówi matka. - Nagle ktoś, jednym zdaniem, powiedział, że nie - dodała. - Jego sumienie jest ważniejsze od tego, do czego ja mam prawo - skomentowała decyzję profesora Chazana. Jak dodał pan Jacek, przerwanie ciąży było zgodne z ich sumieniem.
- Od trzynastu lat czekaliśmy na dziecko. Wcześniejsze ciąże, wcześniejsze poronienia i w końcu... - mówi pani Agnieszka. - To był jeden z lepszych, fajniejszych dni, kiedy żona powiedziała, że jest w tej ostatniej ciąży - dodaje jej mąż. Kobieta przyznaje, że ze względu na poprzednie poronienia bardzo na siebie uważała. - Można powiedzieć, że bałam się niemalże kichnąć. W związku z czym niemal od początku ciąży byłam w domu, byłam na zwolnieniu. Nie robiłam prawie nic - dodaje.
- Podjęliśmy z mężem decyzję, że skoro dziecko nie może przeżyć, to chcemy żeby odeszło jak najszybciej i bez bólu. Dlatego zdecydowaliśmy się przerwać ciąże - wyjaśnia i mówi, że to była najtrudniejsza decyzja w ich życiu. - Na dziecko czekaliśmy wiele lat, robiliśmy wszystko, żeby je mieć - dodaje pan Jacek.
"Gdy usłyszałam, że dziecko żyje, to wcale nie poczułam ulgi"
- Kolejne miesiące były jednym wielkim koszmarem. Dziecko rosło, wodogłowie, które miało, się powiększało, ruchy dziecka były coraz silniejsze. Ja już wtedy miałam wrażenie, że ono cierpi, jeszcze będąc we mnie. Pragnęłam tylko i wyłącznie, żeby się wszystko zakończyło - mówi pani Agnieszka. - Inne matki, czekając na dziecko, planują kupno łóżeczka, wózka. My planowaliśmy pogrzeb, choć jeszcze byłam w ciąży. Czytaliśmy informacje o tym, jak może ten pogrzeb przebiegać, jakie muszą być spełnione wymagania - dodaje. Jak mówi kobieta, naprawdę czekała na to, "żeby urodzić dziecko, żeby mogło umrzeć". - Tylko po to. Zresztą, gdy się obudziłam jeszcze na sali porodowej, to zapytałam tylko o jedno: czy dziecko żyje. Gdy usłyszałam, że tak, to wcale nie poczułam ulgi, tylko przerażenie, jak długo będzie umierało - wspomina.
- Zamiast noska był po prostu niekształtny fałd skóry, nieprzypominający niczego zupełnie. Obok tego, co powinno być nosem, była szpara kilkucentymetrowa. Był to rozszczep twarzy. Oko było w prawie całkowitym wytrzeszczu, dziecko nie miało powiek, w związku z czym oczy były na wierzchu. Nie miało części czaszki. Był otwór w głowie, bezpośredni, z mózgiem - opisuje dziecko matka. - To jest przerażenie, że nie można mu pomóc - dodaje.
- Nasze dziecko umierało w bólach dziesięć dni. Zarówno lekarze, jak i pielęgniarki robili wszystko by oszczędzić mu tego bólu. Dostawał morfinę - wspomina matka. Jak mówi, do dziecka przychodzili codziennie.
"To była ciąża chciana"
Rodzice przyznają, że kochali dziecko od początku do końca. - To była ciąża chciana - zapewnia tata.
- Może właśnie gdybyśmy nie kochali dziecka, byłoby nam obojętne, kiedy i w jakich okolicznościach umrze - stwierdza pani Agnieszka i wspomina dzień jego śmierci. - Wyszliśmy pół godziny przed jego śmiercią, zdążyliśmy przyjechać do domu i dostaliśmy telefon, że dziecko zmarło. W związku z czym wróciliśmy do szpitala się z nim pożegnać - mówi. - Poczułam ulgę. Pewnie to koszmarnie brzmi, ale ja poczułam ulgę, że jego cierpienie się skończyło, że już nic go nie boli i nikt więcej mu krzywdy nie wyrządzi - dodaje.
Jak podkreśla wierzy w Boga. - To mój wybór, tylko i wyłącznie, uznałam to za mniejsze zło. Dla mnie skazywanie tak chorego dziecka na urodzenie w pełnym okresie ciąży, było zwykłym znęcaniem się nad nim - mówi. - Żałuję teraz tylko jednego, że nie miałam odwagi wyjechać za granicę po to, żeby przerwać ciążę - stwierdza.
Przez dwa lata odmawiali wywiadów
Agnieszka i Jacek nieprzypadkowo zdecydowali się zabrać głos właśnie dzisiaj. To efekt kolejnej dyskusji o zaostrzeniu prawa aborcyjnego, w tym - wypowiedzi, że nawet ciąże bardzo trudne powinny kończyć się porodem. Mówił o tym np. Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla PAP.
- Będziemy dążyli do tego, by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię. Chcemy, by było to możliwe ze względu na realną pomoc, która będzie udzielana także ze środków publicznych. Oczywiście mowa tylko o tych przypadkach trudnych ciąż, gdy nie ma zagrożenia życia i zdrowia matki. Będziemy rozwijać te wszystkie instytucje, takie jak m.in. hospicja prenatalne, które dzisiaj są społeczne, będziemy się starać, by kobieta, która znalazła się w takiej sytuacji, otrzymała bardzo poważną pomoc - mówił prezes PiS.
ZOBACZ CAŁY PROGRAM:
Po emisji programu w studio TVN24 miała miejsce gorąca dyskusja na temat aborcji.
Autor: mart//rzw / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24