Niedługo trwała pierwsza rozprawa w procesie karnym, który Jarosławowi Kaczyńskiemu wytoczył b. szef MSWiA Janusz Kaczmarek za nazwanie go w 2008 roku "agentem śpiochem". Sąd Rejonowy w Warszawie odroczył ją do 2 grudnia, ponieważ lider PiS nie stawił się na sali rozpraw. Obecny był tylko jego adwokat oraz Kaczmarek z adwokatami. Kaczyńskiemu grozi nawet do roku więzienia.
Proces został odroczony, ponieważ sąd uznał, że doręczenie wezwania na środę dla Kaczyńskiego było nieskuteczne. Gdyby Kaczyński po prostu nie przyszedł, rozprawa mogłaby się toczyć bez jego udziału.
To jest nawiązanie do agenta śpiocha. Ktoś przez wiele lat nie wypełniał swojej funkcji, potem dostaje sygnał i zaczyna pracować jako agent. Otóż on rzeczywiście bardzo zręcznie się wkupił w łaski naszego środowiska, parę rzeczywistych spraw załatwił, bo to bardzo sprawny i inteligentny człowiek, a następnie zaczął różnych układów bronić i dzięki temu różne śledztwa nagle się okazywały niemożliwe, choćby to paliwowe Jarosław Kaczyński, wyp. z 2008 r.
"To nie gierki"
Wcześniej tego adresu strona oskarżona nie kwestionowała, a korespondencje odbierano prawidłowo. - Ta zabawa, którą pan Kaczyński wyprawia z sądem, jest dość obrzydliwa - oceniał jeden z adwokatów Kaczmarka, mec. Krzysztof Stępiński. W związku z tym mec. Wojciech Brochwicz, inny adwokat Kaczmarka, wniósł o przymusowe doprowadzenie oskarżonego na następną rozprawę w celu "przerwania tej jawnej drwiny z wymiaru sprawiedliwości".
- Wypraszam sobie insynuację, że to jakaś gra - odparował mec. Bogusław Kosmus reprezentujący Kaczyńskiego i wniósł o odroczenie rozprawy, bo nieobecność oskarżonego jest usprawiedliwiona.
Ostatecznie sąd uznał, że wyśle Kaczyńskiemu osobiste wezwanie. - Jeśli takie podstawy zajdą i oskarżony nie będzie stawiał się bez usprawiedliwienia, to takie czynności mogą być podjęte - zastrzegła sędzia Małgorzata Demianiuk-Dzik.
Za "śpiocha"
Proces dotyczy wypowiedzi prezesa PiS z 2008 roku, że Kaczmarek "to był po prostu człowiek drugiej strony, jak to niektórzy nazywają - taki 'śpioch'". - To jest nawiązanie do agenta śpiocha. Ktoś przez wiele lat nie wypełniał swojej funkcji, potem dostaje sygnał i zaczyna pracować jako agent - mówił wówczas J. Kaczyński. - Otóż on rzeczywiście bardzo zręcznie się wkupił w łaski naszego środowiska, parę rzeczywistych spraw załatwił, bo to bardzo sprawny i inteligentny człowiek, a następnie zaczął różnych układów bronić i dzięki temu różne śledztwa nagle się okazywały niemożliwe, choćby to paliwowe - dodawał.
Z kontrowersyjnego artykułu
W prywatnym akcie oskarżenia Kaczmarek zarzucił Kaczyńskiemu, że pomówił go w mediach w sposób, który "może poniżyć go w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danej działalności". Wiele razy krytykowany przez media i polityków artykuł 212 par. 2 Kodeksu karnego, o którego likwidację trwa społeczna kampania, przewiduje za taki czyn grzywnę, karę ograniczenia wolności albo do roku więzienia. Zgodnie z nim nie popełnia przestępstwa ten, kto "rozgłasza prawdziwy zarzut dotyczący postępowania osoby pełniącej funkcję publiczną lub służący obronie społecznie uzasadnionego interesu".
Gdy w 2009 roku Kaczyński zrzekł się immunitetu poselskiego do tej sprawy podkreślał, że wszystko podtrzymuje. Zapowiedział wtedy, że jako oskarżony zamierza skorzystać z prawa przedstawienia sądowi "informacji, które mają charakter ściśle tajny". Sam proces będzie zapewne niejawny.
Z sądu do sądu
Sprawa ma już swą historię. Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia, dokąd w sierpniu 2008 roku wpłynął akt oskarżenia, uznał, że sprawą ma się zająć sąd dla m.st. Warszawy. Ten wystąpił do Sądu Apelacyjnego o przekazanie jej Sądowi Okręgowemu, czego SA odmówił. Kolejny sędzia w styczniu 2011 roku umorzył sprawę ze względu na "brak znamion czynu zabronionego". Decyzję tę uchylono na wniosek Kaczmarka.
Nowy sędzia Maciej Jabłoński skierował Kaczyńskiego na badania psychiatryczne, co lider PiS uznał za "skandal". Pod koniec czerwca br. SR - na wniosek obrony - wyłączył Jabłońskiego ze sprawy. Nowy sędzia odwołał zaplanowane na lipiec badania Kaczyńskiego i wystąpił do SA o przekazanie sprawy do SO - czego w lipcu br. SA ponownie odmówił.
Kaczmarek kontra Kaczyński
We wrześniu na tzw. posiedzeniu pojednawczym, które jest obligatoryjne przy procesie o pomówienie, w Sądzie Rejonowym w Warszawie nie stawił się ani Kaczyński, który nie miał takiego obowiązku, ani jego adwokat. Sąd wyznaczył wtedy na 23 listopada termin pierwszej merytorycznej rozprawy. Kaczmarek mówił, że wciąż nie wyklucza pojednania, warunkiem byłoby jednak przeproszenie go przez Kaczyńskiego, co ten wykluczał.
Karalność czynu zarzucanego Kaczyńskiemu przez Kaczmarka przedawnia się w 2013 roku. Kaczmarek obawia się, że przedawnienie może nastąpić.
Trwa już cywilny proces wytoczony przez Kaczmarka za te same słowa prezesowi PiS (na wniosek pozwanego jest on niejawny). Kaczmarek żąda przeprosin "za postawienie nieprawdziwych zarzutów, że tkwi w układzie, utrudnia śledztwa prowadzone przez organy ścigania" oraz za "znieważające nazwanie go agentem śpiochem". Prezes PiS miałby też wpłacić 10 tys. zł na Caritas. Pozwany wnosi o oddalenie pozwu.
By nie przegrać procesu o ochronę dóbr osobistych, pozwany musi dowieść prawdziwości swych twierdzeń bądź przynajmniej wykazać, że nie działał bezprawnie, bo stał za nim interes publiczny. W procesie karnym to strona oskarżająca musi przedstawić dowody winy podsądnego.
Skąd wziął się "śpioch"
Kaczmarka odwołano na wniosek premiera Kaczyńskiego z funkcji szefa MSWiA w sierpniu 2007 roku, bo "znalazł się w kręgu podejrzenia" w sprawie przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa. ABW zatrzymała go w sierpniu 2007 roku, razem z byłym szefem policji Konradem Kornatowskim i ówczesnym szefem PZU Jaromirem Netzlem. Usłyszał zarzut zatajenia spotkania z Ryszardem Krauzem w hotelu Marriott w lipcu 2007 roku i utrudniania śledztwa w sprawie przecieku z akcji CBA. Śledztwa w sprawie fałszywych zeznań Kaczmarka i samego przecieku z akcji CBA umorzono ostatecznie w 2009 roku. Jeszcze w 2007 roku sąd uznał za bezpodstawne zatrzymanie Kaczmarka, który na drodze sądowej żąda za to od państwa wielomilionowego odszkodowania.
W październiku br. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia z braku "znamion czynu zabronionego" umorzył inny proces karny Kaczyńskiego, którego Roman Giertych oskarżył w trybie prywatnym o zniesławienie. Chodziło o słowa prezesa PiS, że Giertych skłamał, zarzucając mu zbieranie haków na opozycję, gdy stał na czele rządu. Giertych zapowiada odwołanie.
Źródło: PAP