Dopiero we wtorek ruszy piąty już proces byłego szefa MSW, 86-letniego generała Czesława Kiszczaka, który jest oskarżony o przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników z kopalni "Wujek" w grudniu 1981 r. Kiszczak pojawił się co prawda w poniedziałek w warszawskim Sądzie Okręgowym, ale zabrakło w nim jego obrońcy. Temu podobno pomylił się dzień wyznaczony na pierwszą rozprawę. W tej sytuacji Kiszczak nie zgodził się na rozpoczęcie procesu. Postępowanie sądowe wobec generała toczy się już 18 lat.
Przed wejściem na salę rozpraw Kiszczak nie udzielił żadej wypowiedzi zgromadzonym dziennikarzom, a już na niej okazał się dosyć osamotniony, bo na czas nie przybył jego obrońca. Kiszczak powiedział Sądowi Okręgowemu w Warszawie, że nic mu nie wiadomo o nieobecności mec. Grzegorza Majewskiego i nie zgadza się na rozprawę bez jego udziału.
5 tysięcy kary
Sąd uzyskał informację, że obrońca bierze udział tego dnia w innej rozprawie, bo myślał, że proces miał się odbyć we wtorek. Majewski został jednak zdaniem sądu poinformowany o terminie rozpoczęcia procesu Kiszczaka w poniedziałek z dużym zapasem i w związku z tym ukarał go grzywną 5 tys. zł za nieusprawiedliwioną nieobecność.
Wcześniej Majewski złożył sądowi wniosek o nowe badania swojego klienta, bo nasiliły się u niego objawy neurologiczne. Występuje też podejrzenie choroby Alzheimera. Adwokat chciał powołania przez sąd komisji lekarskiej złożonej z kilku lekarzy różnych specjalności, by uznali, czy Kiszczak może w ogóle być sądzony.
Sąd wydał już kilka dni temu decyzję o powołaniu biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej, którzy w ciągu miesiąca mają wydać opinię w tej sprawie. Sam Kiszczak mówił w poniedziałek, że "nie wie, co się dzieje na sali". Z powodu złego zdrowia może on brać udział w rozprawie nie dłużej niż dwie godziny dziennie.
Pacyfikacja "Wujka"
Katowicka prokuratura oskarżyła Kiszczaka, że umyślnie sprowadził "powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi", wysyłając jako szef MSW 13 grudnia 1981 roku szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego.
Zdaniem prokuratury, bez podstawy prawnej Kiszczak przekazał w nim dowódcom "oddziałów zwartych" MO swe uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni przez te oddziały. Miało to być podstawą działań plutonu specjalnego ZOMO, który 15 i 16 grudnia strzelał w kopalniach "Manifest Lipcowy" i "Wujek".
Kiszczak, któremu grozi do ośmiu lat więzienia, nie przyznaje się do zarzutu. Twierdzi, że zakazał użycia broni w "Wujku" oraz nakazał wycofanie MO i wojska. Mówi, że strzały jednak padły, a milicjanci działali "spontanicznie, w obronie własnej".
Sądowy korowód
Były szef MSW po raz pierwszy stanął przed sądem na początku lat 90-tych, w ramach katowickiego procesu zomowców, w którym po kilku procesach zapadły ostateczne wyroki skazujące ich na kary od 3,5 roku do 6 lat więzienia. Jednak ze względu na zły stan zdrowia Kiszczaka jego sprawę w 1993 roku wyłączono z procesu.
W kwietniu 2011 roku po długotrwałym postępowaniu został uniewinniony. W listopadzie tego samego roku Sąd Apelacyjny w Warszawie, na wniosek prokuratury i pełnomocników górników, uchylił wyrok i zwrócił sprawę Sądowi Okręgowemu w Warszawie, który poprowadzi proces już po raz piąty.
Kiszczak już raz został skazany za swoje działania w okresie PRL. W styczniu 2012 roku Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, iż stan wojenny wprowadziła tajna grupa przestępcza pod wodzą Wojciecha Jaruzelskiego w celu likwidacji "Solidarności", zachowania ówczesnego ustroju oraz osobistych pozycji we władzach. Za udział w tym przedsięwzięciu Kiszczaka skazano na karę 4 lat więzienia; na mocy amnestii wyrok zmniejszono o połowę, a karę 2 lat więzienia zawieszono.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24/ fot. Tomasz Gzell/PAP