Jeżeli minister Anna Zalewska mówi, że kolejna transza podwyżkowa będzie od września, to wprowadza państwa w błąd albo nie pamięta własnego projektu ustawy - ocenił na antenie TVN24 prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. Mówiąc o mającym się zacząć 8 kwietnia strajku w oświacie, zaznaczył, iż "jest czas na to, żebyśmy rzeczywiście rozmawiali".
Sławomir Broniarz odniósł się do słów minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej, która we wtorkowej "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 tłumaczyła, że "negocjacje, rozmowy polegają na tym, że spotykamy się w pół drogi, w pół kroku" a "rząd, ministerstwo edukacji, ministerstwo finansów zrobiło kilka kroków" w kierunku oczekiwań nauczycieli.
- Ja nie wiem, z kim pani minister negocjuje, natomiast jeżeli w dalszym ciągu w przestrzeni publicznej pojawiają się te same deklaracje, te same zapowiedzi i te same niestety puste zwroty, to ja nie rokuję dobrze jakimkolwiek potencjalnym negocjacjom z panią minister edukacji narodowej - mówił prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Broniarz zaznaczył, że "od grudnia ubiegłego roku nic w tej sprawie się nie zmieniło".
"Pani minister manipuluje faktami"
- Pani minister stale prezentuje pogląd, że wydaje miliardy na płace nauczycieli. Tylko tyle, że ten iloraz w dzieleniu na kilkaset tysięcy moich koleżanek i kolegów daje wielkość (podwyżki - red.) na poziomie 120 - 160 złotych na etat - dodał prezes ZNP.
Jak mówił, "to niestety nikogo nie przekonuje do tego, że traktowani jesteśmy jako grupa, która rzeczywiście ma wpływ na dochód tego państwa, ale jednocześnie grupa, która może się czuć otoczona opieką ze strony Ministerstwa Edukacji Narodowej".
W jego przekonaniu "wydaje się, że jest czas na to, żebyśmy rzeczywiście rozmawiali, natomiast jeżeli pani minister mówi, że kolejna transza podwyżkowa będzie od września, to wprowadza państwa w błąd albo nie pamięta własnego projektu ustawy". - Tam jest napisane, że będzie od września do grudnia, więc pani minister już tutaj manipuluje faktami - podkreślił prezes ZNP.
"Informujemy z 44-dniowym wyprzedzeniem"
W poniedziałek prezes Sławomir Broniarz poinformował, że prezydium Zarządu Głównego ZNP zdecydowało o rozpoczęciu 8 kwietnia strajku w szkołach i innych placówkach oświatowych, w których - w wyniku referendum - uzyskana będzie zgoda na jego przeprowadzenie. Strajk ma być bezterminowy i może zbiec się w czasie z ważnymi szkolnymi egzaminami.
Zapytany w TVN24 we wtorek, co stanie się z dziećmi, jeśli w związku ze strajkiem nie odbędą się egzaminy, prezes ZNP odpowiedział, że "to jest pytanie, które może być i powinno być kierowane także do dyrektora Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, do minister edukacji narodowej". - Formalnie związki zawodowe mają pięć dni na poinformowanie dyrektora szkoły o tym, że w tej placówce czy w szkole, przedszkolu będzie strajk. My to robimy z 44-dniowym wyprzedzeniem - tłumaczył. - My nie chcemy brać dzieci jako zakładników, nie chcemy tej rozgrywki prowadzić przy pomocy uczniów - zapewnił Broniarz. - Natomiast zwracamy uwagę na to, że mamy wystarczająco dużo czasu, żebyśmy się dogadali - dodał. Zaznaczył jednak, że "ten potencjał, ta determinacja (…) każe nam mówić o zupełnie innym scenariuszu aniżeli tym w wersji minister edukacji narodowej".
Prezes ZNP: gdyby Szczerski przeprosił w sobotę, byłoby o wiele mniej szumu
Sławomir Broniarz oświadczył, że przyjmuje przeprosiny szefa gabinetu prezydenta Krzysztofa Szczerskiego za jego sobotnie słowa o nauczycielach, ale dodał, że "gdyby (Szczerski - red.) to zrobił w sobotę, byłoby o wiele mniej szumu".
Podczas sobotniego "Śniadania w Trójce" - komentując planowany strajk nauczycieli, którzy domagają się podwyższenia płac - Szczerski powiedział, że "nauczyciele nie mają obowiązku życia w celibacie, w związku z powyższym także transfery, które są dzisiaj dokonywane dla polskich rodzin, na przykład 500 plus, też dotyczą nauczycieli".
Broniarz podkreślił we wtorek, że ta wypowiedź "dotyczy nie tylko nas nauczycieli, ale milionów polskich rodzin, które mają dzieci nie po to, aby dostawać 500 plus i nie z takim zamysłem kobiety rodzą dzieci, żeby wzbogacać swój budżet". - Wydaje się, że to była wypowiedz nieprzemyślana, krzywdząca i obraźliwa naprawdę nie tylko dla nauczycieli - dodał prezes ZNP.
Autor: akr / Źródło: TVN24, PAP