W żaden sposób nie chcemy ograniczać wolności słowa, ale musimy chronić Narodowy Bank Polski - mówił prezes NBP Adam Glapiński, odpowiadając na pytanie o powody złożenia pozwów, mających wstrzymać publikacje wiążące NBP i jego samego ze sprawą KNF. Dziennikarze pytali również, dlaczego niektórzy przedstawiciele mediów nie zostali wpuszczeni na środową konferencję prasową. Według działu prasowego NBP, za późno złożyli wnioski o akredytację. - Nie mamy żadnego trupa w szafie, wszystko jest otwarte - zapewniał prezes Glapiński.
Do Sądu Okręgowego w Warszawie wpłynęło w ubiegłym tygodniu sześć wniosków Narodowego Banku Polskiego (NBP) o zabezpieczenie przed wszczęciem postępowania. NBP domaga się między innymi nakazania tymczasowego usunięcia artykułów prasowych w związku z aferą wokół Komisji Nadzoru Finansowego.
Sprawa dotyczy dziennikarzy "Gazety Wyborczej" i "Newsweeka", którzy - jak określono we wniosku - w swoich artykułach "insynuowali", że prezes NBP Adam Glapiński "uczestniczył w tak zwanej aferze KNF". Narodowy Bank Polski chce usunięcia dziewięciu publikacji z wydań papierowych, a także ze stron internetowych obu mediów.
- W żaden sposób nie chcemy ograniczać wolności słowa, mój osobisty życiorys i praca w podziemnych wydawnictwach o tym świadczy, ale pozostawiam sądom do oceny, czy pisanie kłamstw, insynuacji, oszczerstw też się mieści w wolności słowa - mówił, odpowiadając na pytania dziennikarzy na konferencji po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej, prezes NBP Adam Glapiński.
Zaznaczył, że jeżeli to dotyczyłoby jego osobiście, nie składałby pozwu. - To zdarzało mi się wiele razy - powiedział. - Ale jeśli dotyczy to dobra narodowego, jakim jest NBP, odpowiednie służby prawne muszą działać - dodał.
NBP "rutynowo wszczął procedury prawne"
Glapiński przekonywał, że NBP "rutynowo wszczął procedury prawne, mające na celu ochronę dóbr osobistych instytucji zaufania publicznego na drodze sądowej".
- Tak robią wszystkie korporacje, instytucje, urzędy. Konieczność obrony dobrego imienia NBP wynika z jego ustrojowej pozycji centralnej, z troski o szeroko rozumiane bezpieczeństwo ekonomiczne kraju - przekonywał.
Przypomniał, że "to jest instytucja wymieniona w konstytucji", więc "prestiż tej instytucji, niezależność jest niezwykle cenna", a "we wszystkich rankingach międzynarodowych Polski, to jest pierwszy punkt analizy". - Rutynowo prawnicy się tym zajęli - zaznaczył.
Mówił, że w pierwszym etapie "bez procedury sądowej zwróciliśmy się, by wycofano te oszczercze i kłamliwe artykuły i wypowiedzi". - Po upływie określonego czasu są pozwy - zaznaczył.
Obecni na konferencji po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej członkowie Rady Grażyna Ancyparowicz i Rafał Sura zapewnili, że RPP w pełni popiera działania NBP w tym zakresie. - W tej kwestii popieramy działania, jakie zostały podjęte w obronie Narodowego Banku Polskiego w obronie jego wiarygodności - powiedziała Ancyparowicz.
- To, co zrobiliśmy jako NBP to była jedyna rozsądna operacja. Nie można utożsamiać bezkarnego rzucania oszczerstw czy pomówień z obroną prawa do swobodnej krytyki. To nie ma nic wspólnego - mówiła.
Także Rafał Sura powiedział, że elementem demokratycznego państwa prawa jest prawo do krytyki organów władzy. - Ale to konstytucyjnie ugruntowane prawo nie wyklucza, by inny organ konstytucyjny, w sytuacji, gdy jest w sposób niesłuszny i oszczerczy pomawiany, (...) nie mógł dochodzić swych praw - mówił Sura.
- Niezależny i niezawisły sąd oceni, czy te działania są podjęte w sposób właściwy, czy nie - dodał. Stąd, jak zaznaczył, Rada uznała za słuszne "poparcie kroków prawnych, które mają na celu ochronę dobrego imienia NBP".
"Nie mamy żadnego trupa w szafie"
W środę na konferencję prasową nie wpuszczono ekip dziennikarzy niektórych mediów.
Dziennikarze, którzy się na nią dostali, pytali prezesa NBP, dlaczego niektórych przedstawicieli mediów nie wpuszczono. - Nie mamy żadnego trupa w szafie, wszystko jest otwarte, mogą państwo o wszystko pytać - zapewniał Glapiński. - Nie ma nic do ukrycia. Na tym polega problem, że znajdujemy się pod jakąś taką niezasłużoną presją i w granicach prawa staramy się w tym znaleźć - dodał.
Jak przekonywał szef biura prasowego NBP Maciej Antes, w banku centralnym obowiązuje zasada akredytacji z dwudniowym wyprzedzeniem, jeśli ktoś nie bierze stale udziału w konferencjach prasowych. Niektóre ekipy miały złożyć zapytania zbyt późno, dlatego nie przyznano im miejsca - powiedział.
- Na pewno kolega z działu gospodarczego zgłosił się już dwa dni wcześniej - poinformował dziennikarz "Gazety Wyborczej" Wojciech Czuchnowski. - Myśmy się zgłosili wczoraj, a tak naprawdę okazuje się, że nigdy tego wymogu akredytacji nie było, więc ja uważam, że to jest po prostu jakieś ściemnianie - dodał. Zaznaczył, że informację o braku miejsc na konferencji prasowej otrzymał drogą mailową. Zdaniem Czuchnowskiego odmowa wpuszczenia na konferencję jest związana nie tylko z dotychczasowymi publikacjami "Gazety Wyborczej" o aferze KNF i związkach z nią prezesa Glapińskiego. - Także z inną rzeczą. Od 12 listopada próbujemy zdobyć odpowiedzi prezesa Glapińskiego na kilka pytań. Między innymi - jak to się stało, że on rekomendował tego słynnego radcę (Grzegorza) Kowalczyka do rady nadzorczej Giełdy Papierów Wartościowych - powiedział Czuchnowski. - Uznaliśmy, że może ta konferencja będzie dobrą okazją, żeby te pytania wreszcie można było zadać - stwierdził Czuchnowski.
"Święty Mikołaj w postaci Narodowego Banku Polskiego czuwa"
Na zakończenie konferencji prezes NBP i przewodniczący RPP Adam Glapiński złożył świąteczne życzenia Polakom.
- Miłych wesołych rodzinnych świąt w zdrowiu, w szczęściu, nie przejmowanie się za bardzo tym, co się dzieje niedobrego na świecie, czy w Polsce, czy w stosunku do zwierząt, czy w stosunku do ludzi - mówił prezes Narodowego Banku Polskiego.
- Cieszmy się, że Narodowy Bank Polski ma taką wielką estymę i poważanie, że Polacy ufają złotemu, ufają Narodowemu Bankowi Polskiemu, wiedzą, że jak coś się niedobrego dzieje to na samym końcu ten Święty Mikołaj w postaci Narodowego Banku Polskiego czuwa i gwarantuje bezpieczeństwo - dodał.
Afera KNF
13 listopada "Gazeta Wyborcza" poinformowała, że w marcu 2018 roku ówczesny przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Marek Chrzanowski zaoferował właścicielowi Getin Noble Banku Leszkowi Czarneckiemu przychylność dla tego banku w zamian za zatrudnienie wskazanego przez szefa KNF prawnika.
Z nagrania, którego stenogram Czarnecki przekazał prokuraturze wraz z zawiadomieniem o przestępstwie, wynika, że ówczesny szef KNF miał proponować mu usunięcie z KNF Zdzisława Sokala - przedstawiciela prezydenta w Komisji i szefa Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, który według jego słów miał być zwolennikiem przejęcia banków Czarneckiego przez państwo.
Dziennikarze ujawnili także, że Marek Chrzanowski to od wielu lat jeden z najbliższych współpracowników prezesa NBP Adama Glapińskiego, jego były asystent. Tuż po rozmowie, w której padła propozycja, Leszek Czarnecki spotkał się także z prezesem Narodowego Banku Polskiego.
Po publikacji "Gazety Wyborczej" Marek Chrzanowski podał się do dymisji. W nocy z 28 na 29 listopada Marek Chrzanowski został aresztowany na dwa miesiące. Wcześniej były szef KNF usłyszał zarzut przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego w celu osiągnięcia korzyści osobistej przez inną osobę.
Autor: KB/adso / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24