- To co można było zrobić dla Polski w tej koalicji, to żeśmy zrobili, ale tak dalej już się nie da - mówi premier w wywiadzie dla "Naszego Dziennika" i tłumaczy, że Samoobrona z LPR utraciły już zdolność koalicyjną z PiS. - Roman Giertych stanął na czele całej opozycji - mówi premier.
- To jeszcze się dotąd nikomu nie udało od 1989 roku, żeby stanąć na czele tak wielkiej formacji. Został szefem aż czterech partii. Może to przewidywał - mówi o Giertychu premier.
Choć premier ocenia, że Roman Giertych rośnie w siłę, to nie przewiduje, że zaszkodzi to jego partii. Oświadcza, że jest głęboko przekonany i ma ku temu przesłanki, że wybory wygra PiS. W jego ocenie polska scena polityczna to dziś z jednej strony PiS, z drugiej koalicja Giertych, Lepper, Tusk, Olejniczak. Sytuacja jest albo, albo. - Ja wierzę w Polaków i dlatego wierzę w rządy PiS - podkreśla.
Na pytanie: jakie warunki musiałaby spełnić Platforma, żeby uzyskać zdolność koalicyjną z PiS? Jarosław Kaczyński odpowiada: - Chcieć zmienić Konstytucję, my mamy projekt Konstytucji bardzo dobry, poprzeć ten projekt Konstytucji. A poza tym to się generalnie zmienić - moralnie i intelektualnie poprawić.
Wspominając koalicję z LPR i Samoobroną, premier mówi, że miała ona dwie twarze: dobrą, dzięki której udało się wiele spraw załatwić i drugą twarz - nieustannej awantury, nieustannych prób wyciskania czegoś. - A w tym wszystkim miała jeszcze trzecią twarz i to była twarz nadużycia, przestępstwa po prostu - dodaje jeszcze Jarosław Kaczyński.
Zapytany o nie spełnione obietnice wyborcze jak m.in. lustracja, dekomunizacja, rozszyfrowanie afer, "grupę trzymającą władzę", czy aferę Rywina - premier odpowiada, że "sprawa Rywina w postaci wyroku skazującego jest" - i temat ucina. Dodaje jedynie, że w ramach tej koalicji można było zdziałać tyle, ile się dało. Zapowiada też, że jeżeli chodzi o różne afery to w ciągu stosunkowo niedługiego czasu będziemy wiedzieć nieco więcej.
Premier zarzuca utrudnianie rozwiązania wielu spraw byłemu szefowi MSWiA Januszowi Kaczmarkowi. - Wydaje się, że odegrał on ogromną rolę, jeżeli chodzi o blokowanie różnych spraw. Myśmy sądzili, że to blokuje sytuacja, że prokuratorzy się boją ataku medialnego, że świadkowie, widząc, że ta władza jest tak atakowana, też nie chcą zeznawać, bo uważają, że "przetrzymają", że przyjdzie nowa władza i wszystko się skończy. Tak tłumaczyliśmy sobie to, że wiele bardzo ważnych śledztw stało w miejscu. Dzisiaj tłumaczymy już to trochę inaczej - powiedział Jarosław Kaczyński.
Na temat rozliczenia "złodziejskich" prywatyzacji wyjaśnia, że problemem są przedawnienia. - W tej chwili to już jest 15 lat w takich sprawach, jednak ponieważ prawo nie może działać wstecz, to ciągle obowiązuje 10 lat. Dużo tych niedobrych prywatyzacji to są lata bardziej odległe niż 10 lat temu - tłumaczy premier. Natomiast jeśli chodzi o sprawy bliższe w czasie, szczególnie w latach 1997-2001, Jarosław Kaczyński przyznaje, że nie zna wyników badań, które by wskazywały na to, że w tej chwili już coś przedstawiono prokuraturze. Zapewnia, że podjęta została inicjatywa - specjalny zespół działa w ministerstwie skarbu.
- I gdyby te rządy mogły trwać dłużej, gdyby koalicja mogła trwać dłużej, to pewnie do wyborów 2009 roku tych wyników byłoby dużo. Mamy za sobą niespełna dwa lata władzy w takich dość dramatycznych okolicznościach, co niewątpliwie utrudniło realizację różnych naszych zamierzeń, ale sądzę, że gdyby spróbować spojrzeć na to z innej strony, to też byłoby się czym pochwalić. Przerwano nam w połowie drogi, ale w wielu dziedzinach, począwszy od polityki społecznej, a skończywszy na naprawie państwa, nastąpił wielki postęp. Przesunięcie środków ku gorzej sytuowanym grupom społecznym, ku wsi było bardzo znaczne i trwa nadal. Zintensyfikowana jest polityka prorodzinna - mówi premier.
Źródło: "Nasz Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24