- Mam mieszane uczucia, ale wiem, że to coraz wyraźniejszy problem i trzeba będzie przeprowadzić na ten temat dyskusję w klubie - powiedział szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej odpowiadając na pytanie, co jego partia sądzi o dopuszczeniu możliwości adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Leszek Miller dodał, że dla SLD ważniejsza jest obecnie dbałość o sytuację socjalną Polaków.
W sobotę ulicami Warszawy przeszła Parada Równości. Leszek Miller pytany dlaczego nie pojawił się na niej jako reprezentant lewicy powiedział, że on w tym czasie z częścią klubu SLD miał spotkanie pod stolicą, ale "wysłał świetną reprezentację" m.in. w osobie Ryszarda Kalisza.
Stwierdził też, że sądzi, iż z czasem przemarsze będą coraz mniej popularne i coraz mniej liczne. - Na skali tolerancji widać wyraźne przesunięcie się tych wartości. I właśnie o tym świadczy chyba to, że te parady są coraz mniej liczne. Wywołują coraz mniejsze zainteresowanie. Jeżeli dany problem nie wywołuje już jakiś większych napięć i jest traktowany w kategoriach normalności, to tak się dzieje - ocenił polityk.
"Mieszane uczucia" Leszka Millera
Miller powiedział, że dla SLD ważny jest projekt dotyczący zawierania związków partnerskich, który Sojusz wraz z Ruchem Palikota "będą próbowali przepchnąć przez Sejm". Miller pytany przy tej okazji, czy jego partia byłaby w stanie poprzeć adopcję przez pary homoseksualne, powiedział, że "trzeba będzie na ten temat poważnie podyskutować w klubie". Stwierdził też, że wolałby się w tej sprawie na razie nie wypowiadać. Pytany, jakie on ma na ten temat, nie odpowiedział wprost. - Mam mieszane uczucia - stwierdził tylko.
- My się sytuujemy jako lewica społeczna, socjalna. Bardziej interesują nas kwestie warunków życia, pracy i nauki milionów Polaków. Oczywiście nie pomijamy kwestii lewicowości kulturowej, ale to nie jest nasz główny priorytet - przyznał Leszek Miller
Co czuje Adam Rotfeld w "skrytości ducha"
Przewodniczący SLD zapytany o pomyłkę Baracka Obamy, który podczas wręczania we wtorek Medali Wolności wypowiedział słowa o "polskim obozie śmierci" stwierdził, że sprawa wciąż jest niezamknięta, choć najlepszy moment, żeby wyrazić swój sprzeciw wobec takiego określania obozów hitlerowskich na terenie Polski już minął. - Jedynym prawidłowym momentem był ten wręczania medali - powiedział Miller.
Odwołać słowa
Odniósł się także do słów Adama Rotfelda, który w piątek w "Faktach po Faktach" skrytykował go za opinię, że były szef polskiej dyplomacji nie powinien był przyjąć wyróżnienia od amerykańskiego prezydenta (Rotfeld odbierał medal dla Jana Karskiego). - W tej sprawie minister Rotfeld popełnił błąd. Zastanawiam się, co by się działo, gdyby w tej ceremoni brał udział Jan Karski. Jestem przekonany, że gdby on tam był obecny, nie przyjąłby tego wyróżnienia - ocenił Miller. Dodał, że według niego, były szef MSZ wie "w skrytości ducha, że popełnił błąd".
Zdaniem przewodniczącego SLD amerykański prezydent powinien teraz publicznie odwołać swoje słowa. - Minimum przyzwoitości byłoby to, gdyby amerykański prezydent przy jakiejś ważnej okazji powiedział, że nie ma żadnych polskich obozów śmierci - oznajmił Miller.
Autor: ktom//mat/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24