Pośrednicy i zarządcy na rynku nieruchomości to grupa zawodowa szczególnie niezadowolona z pomysłów deregulacyjnych rządu. Jedni i drudzy twierdzą, że otwarcie ich zawodów obniży poziom usług. Czy rzeczywiście chodzi o obronę klientów, czy może raczej grubych milionów, która można w tym biznesie zarobić - pyta reporter programu "Czarno na Białym".
- To nie są łatwe pieniądze. Wielu ludzi, którzy u mnie pracowali odeszło z płaczem z tego zawodu - zapewnia pośrednik Jerzy Sobański. Jak przekonuje on i jego koledzy, klient może czuć się bezpieczny o swój zakup lub swoją inwestycję tylko wtedy, gdy ma do czynienia z licencjonowanym, wykwalifikowanym i doświadczonym pośrednikiem.
Zdaniem przeciwników zniesienia wymogu licencji, sprawi, że posrednictwem na rynku nieruchomości zajmą się "ludzie po szkole podstawowej". Teraz do uzyskania jednej z dwóch licencji wymagane jest m.in. wyższe wykształcenie zdobyte w kierunku pośrednictwa lub zarządzania oraz udokumentowana praktyka zawodowa.
Bezsilny klient?
Ale czy troska o klientów to jedyny powód sprzeciwu wobec deregulacji? - System w ogóle nie chroni klientów, chroni za to pośredników i daje zarobić ubezpieczycielom - uważa ekspert rynku nieruchomości, założyciel strony stopposrednikom.pl Krzysztof Jagielski.
Potwierdzeniem tego mają być statystyki prowadzone przez ministerstwo sprawiedliwości. Od 2000 r. prowadzonych był prawie 700 postępowań ws. skarg złożonych na pośredników i ponad 400 w przypadku zarządców. W sumie jedynie 177 spraw zakończyło się zawieszeniem lub odebraniem im licencji.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24