Masz pole, las, łąkę albo inny prywatny grunt, a nie chcesz, by biegali po nim myśliwi ze strzelbami? Jedyna możliwa obecnie skuteczna droga sprzeciwu, to skarga do sądu administracyjnego. Właściciele gruntów, którzy nie chcą u siebie polujących, mają duże szanse na wygraną. W Polsce zapadło już co najmniej osiemnaście wyroków - w tym siedem prawomocnych - wyłączających prywatne ziemie z obwodów łowieckich.
Jeden z takich wyroków zapadł w środę w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Krakowie. Wśród grupy skarżących był pisarz Andrzej Stasiuk i szefowa Wydawnictwa Czarne Monika Sznajderman. Oboje mają grunty w Beskidzie Niskim.
Na ich gruntach i na wielu innych Sejmik Województwa Małopolskiego, nie pytając właścicieli o zgodę, ustanowił obwody łowieckie.
Taka decyzja sejmiku oznacza, że myśliwi mogą polować na prywatnych polach i łąkach, a właściciele muszą im to umożliwić. Taki jest stan obecny.
W planach jest karanie za utrudnianie polowania
W przyszłości zaś, zgodnie z przygotowanymi przez rząd nowymi przepisami, nad którymi obecnie pracuje Sejm, myśliwi będą mogli na prywatnych gruntach robić wszystko, co uznają, że jest im potrzebne do polowania, np. wjeżdżać samochodami, ustawiać paśniki, budować ambony.
W dodatku, jeżeli opracowywane w Sejmie przepisy wejdą w życie, ktoś, kto utrudnia polowanie, nawet na swoim terenie, może zostać ukarany mandatem. Wiceminister środowiska Andrzej Konieczny uspokaja, że grzybiarze czy spacerowicze, którzy wejdą w drogę myśliwym, nie będą narażeni na mandat. Potwierdza jednak, że są szykowane kary dla osób, które celowo będą przeszkadzać myśliwym, nawet będąc na swoim prywatnym gruncie w sytuacji, gdy myśliwi są na tym terenie nieproszonymi gośćmi.
"Karze podlega (...) uniemożliwienie lub utrudnienie wykonywania polowania. Osoba postronna nieświadoma odbywającego się polowania do czasu wejścia w posiadanie takiej informacji nie utrudnia go w sposób celowy. Dopiero dalsze przebywanie na terenie polowania może wypełnić znamiona wykroczenia. Ponadto interpretacja określonych zachowań nie należy do myśliwych, a do właściwych organów jak Policja czy Straż Leśna" - wyjaśnia wiceminister Konieczny.
Samorządy wyznaczają tereny polowań bez podstaw prawnych
Tak ma wyglądać przyszły stan prawny. Obecny zaś jest taki, że od roku nie obowiązuje uchylony jeden z przepisów prawa łowieckiego. Nowy zaś nie został jeszcze uchwalony. Skutek tego braku jest taki, że samorządy województw wyznaczają granice obwodów łowieckich w oparciu o stary, niekonstytucyjny ład prawny.
Problem polega też na tym, że właściciele ziem włączonych do obwodów łowieckich wbrew swojej woli, nie mają drogi zaskarżania takich decyzji. Pozostaje im walka przed sądem.
Okazuje się, że ta może być skuteczna. W internecie istnieje już nawet nieformalny ruch pod nazwą "Wyłącz swój teren z obwodu łowieckiego". Prywatni właściciele gruntów wskazanych przez sejmiki wojewódzkie jako obszary polowań łączą swe siły i zaskarżają do sądów administracyjnych uchwały o ustanowieniu granic obwodów łowieckich.
Własny interes najważniejszy i kluczowy
Posiadacze łąk, pól i lasów łączą siły, wymieniając doświadczenia, ale przed sądem każdy musi walczyć o swoje. Jedna osoba może skutecznie przed sądem wyłączyć z obwodu łowieckiego tylko swoją ziemię. Nie może żądać, żeby sąd zlikwidował cały obwód łowiecki. Koronną zasadą postępowania administracyjnego jest to, że skarżący musi wykazać przed sądem swój interes prawny.
Dlatego właśnie w dzisiejszym wyroku WSA w Krakowie skarga jednego z mieszkańców Małopolski została uwzględniona tylko częściowo. Żądał on bowiem likwidacji całego obwodu łowieckiego. Sąd zaś wyłączył z obwodu ściśle tylko wymienione z numerów działki należące do skarżących.
Ruch właścicieli gruntów walczących o wyłączenie ich z obwodów łowieckich podaje, że w Polsce - do momentu środowego werdyktu - zapadło już siedem prawomocnych i dziesięć nieprawomocnych wyroków zakazujących wstępu myśliwym na grunty właścicieli, którzy sobie tego nie życzą.
Nie tylko strzelają, ale i rozjeżdżają zboża
O co chodzi ludziom, którzy nie chcą widzieć myśliwych na swoich polach? Można się tego dowiedzieć z uzasadnień do zapadłych wcześniej wyroków i ze środowej wypowiedzi radcy Tomasza Korpusińskiego, który przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Krakowie reprezentował czworo skarżących.
"Poszczególni myśliwi jeździli na przełaj przez pola po zasianym zbożu" - dowiadujemy się z wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gorzowie Wielkopolskim z listopada ubiegłego roku.
- Moi klienci prowadzą gospodarstwo agroturystyczne, w którym można uczyć się jazdy konnej, prowadzony jest swobodny wypas koni, krów, owiec. W takiej sytuacji nagłe pojawienie się na nieruchomości polujących myśliwych jest, mówiąc delikatnie, bardzo niekomfortowe i, co istotniejsze, niebezpieczne. Wyobraźmy sobie, co może się stać, jeżeli pod wpływem wystrzału spłoszy się koń, na którym ktoś dopiero uczy się jeździć - tłumaczy radca Korpusiński.
Małopolanie wyłączyli swe tereny przed sądem
Zwierzęta i goście grupy Małopolan, a także sami właściciele, nie będą więc już narażeni na uciążliwości i niebezpieczeństwa związane z przymusowymi wizytami myśliwych na swoich terenach, o ile orzeczony dziś wyrok uprawomocni się. Motywy dzisiejszego - korzystnego dla właścicieli, a niekorzystnego dla myśliwych rozstrzygnięcia - objaśniał sędzia Paweł Darmoń.
- Uchwała Sejmiku Województwa Małopolskiego wyznaczająca granice obwodów łowieckich została podjęta w oparciu o prawo łowieckie, którego przepisy Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodne z konstytucją. Stanowisko Trybunału jest w tej kwestii jednoznaczne. To, że właściciele gruntów nie mają żadnych praw umożliwiających im sprzeciwienie się, aby ich tereny zostały włączone do obwodów łowieckich i prowadzone były na nich polowania, stanowi istotne ograniczenie prawa własności. Naturalną konsekwencją tego stanowiska jest uchylenie uchwały sejmiku przez sąd - mówił sędzia sprawozdawca.
Przedstawiciel urzędu marszałkowskiego nie wykluczył, że małopolski samorząd wojewódzki odwoła się od tego wyroku. Jednak ogłoszone dotąd wyroki sądów administracyjnych w podobnych sprawach są zbieżne i konsekwentne. Jeżeli właściciel nie życzy sobie obecności myśliwych na swojej ziemi, ma do tego prawo i taki grunt jest wyłączany z obwodów łowieckich.
Polowanie z mapą działek?
Tu pojawia się jednak kolejny problem. Skąd myśliwi, których życiowa pasja polega na czymś zupełnie innym niż przeszukiwanie baz orzeczeń, powinni się dowiadywać, że jakiś konkretny kawałek terenu został właśnie wyłączony z obwodu łowieckiego. Czy to właściciele gruntów powinni stawiać na nich tablice ostrzegające myśliwych, czy o przepływ informacji powinien zadbać Polski Związek Łowiecki? Na ten temat wyroki sądów milczą.
Rzeczniczka PZŁ Diana Piotrowska przyznała w rozmowie z nami, że Związek dopiero pracuje nad tym, w jaki sposób myśliwi powinni omijać tereny wyłączone przez sądy z polowań.
Zaznaczyła też jednak, że "za każdym prawomocnym rozstrzygnięciem, marszałek województwa powinien poinformować Polski Związek Łowiecki, że na mocy decyzji sądu jakieś działki są wyłączone z obwodu". - Na podstawie takiej informacji dzierżawca obwodu, którym jest koło łowieckie albo ośrodek hodowli zwierzyny, wydając decyzję na odstrzał ostrzega już konkretnych myśliwych, że na danym terenie polować nie można - powiedziała Piotrowska.
- W stosunku do liczby kół łowieckich, których jest dwa i pół tysiąca, i obwodów, których istnieje prawie pięć tysięcy, liczba orzeczonych wyłączeń nie jest duża - dodała.
Wszyscy zainteresowani - czyli właściciele terenów, samorządowcy i sami myśliwi - czekają na uchwalenie nowego prawa łowieckiego, które wypełniłoby czarną dziurę w prawie łowieckim powstałą po wyeliminowaniu przez trybunał niekonstytucyjnego przepisu i nie uchwaleniu na czas przez Sejm przepisu nowego.
Nowe prawo ugrzęzło w komisjach
Wszystko wskazuje na to, że prace nad nowym prawem łowieckim jeszcze potrwają, bo po tym, jak w grudniu ubiegłego roku Sejm przeprowadził pierwsze czytanie, ustawa ugrzęzła w komisjach i podkomisjach. Odpowiedzialny za tę ustawę wiceminister Konieczny zapowiada jednak, że nowe prawo łowieckie będzie chronić polowania jako "element ochrony środowiska przyrodniczego". Wiceminister Konieczny twierdzi, że polowania są potrzebne, bo jeżeli dzikie zwierzęta rozmnożą się ponad miarę, będą głodować, chorować, a także wędrując w poszukiwaniu pokarmu wchodzić na drogi i powodować wypadki.
Nowe prawo będzie musiało jednak chronić również interesy prywatnych właścicieli, którzy nie chcą, aby myśliwi biegali z bronią po ich polach i rozjeżdżali samochodami zasiewy. Zwłaszcza że, gdy prawa niemyśliwych zostaną ograniczone, Polsce grozi kolejna seria procesów, tym razem przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka.
Ten międzynarodowy sąd również prezentuje stanowisko, że "wprowadzenie obowiązku tolerowania polowań na terenie prywatnej nieruchomości stanowi ingerencję w prawo własności. Jednocześnie zmuszanie właścicieli do tolerowania na ich gruncie aktywności, która jest sprzeczna z ich przekonaniami stanowi nieproporcjonalne ograniczenie prawa własności chronionego".
Autor: jp/adso / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock